Do cech narodowych Polaków, które chętnie podkreślamy w dowcipach, należą z pewnością: upór, przekora i ułańska fantazja. Wszystkie razem mogą skutkować opłakanym efektem, o czym, co jakiś czas dowiadujemy się z kronik policyjnych. Być może też ktoś z góry, opierając się na tych zawiłych mechanizmach, postanowił zwiększyć zainteresowanie zwykłych obywateli szczepionką.
Zdecydowana większość Polaków bowiem początkowo deklarowała, że nie chce się zaszczepić. Gdy jednak do mediów wyciekły informacje o aktorach przyjmujących szczepionki poza kolejnością, nagle wszyscy się oburzyli i poczuli, jakby to właśnie im odebrano przeznaczoną dla nich dawkę. Hejt na artystów wylał się w sieci, ale i zainteresowanie szczepionką przy okazji wzrosło. Efekt osiągnięty?
Wraz z początkiem ferii uczniowie doznali prawa łaski i zezwolono im na wyjście z domu bez opiekuna przed godziną 16. Szkoda tylko, że pierwsza połowa ferii pogodą nie rozpieszczała i bałwany można było co najwyżej lepić z błota, a nie ze śniegu.
Sytuacja na świecie i w kraju pokazała, że niczemu nie można się już dziwić, a nawet najbardziej absurdalnie brzmiące nakazy mogą okazać się prawdziwe i co gorsza, trzeba ich przestrzegać. Tym bardziej więc nie szokują już reakcje słuchaczy, których w jednej ze stacji radiowych, na prośbę rodziny lub znajomych, dziennikarz „wkręca” w pozornie głupie sytuacje. Zdecydowana większość z nich wierzy np. w to, że ze względu na epidemię, zabieg na kolano będzie trzeba zrobić sobie samemu, od lekarza otrzyma się jedynie instrukcję na papierze. Jest to śmieszne i smutne zarazem, do jakiego poziomu absurdu dotarliśmy.
Początek roku to zazwyczaj ambitne postanowienia. Wśród nich jest m.in. uporządkowanie przestrzeni wokół siebie opierające się na modnym ostatnio minimalizmie. Jego założenia same w sobie wydają się pozytywne: pozbycie się nadmiaru rzeczy, celebracja wspomnień, a nie przedmiotów. Ważne tylko, by nie zapomnieć, że wynosząc na śmietnik tuż po Nowym Roku dwadzieścia worków z niepotrzebnymi rzeczami, wcale nie przyczyniamy się do redukcji śmieci na świecie. Tym bardziej, jeśli wkrótce pójdziemy do sklepu i wrócimy z niego z kolejnymi kilogramami rzeczy mniej lub bardziej potrzebnych. Bo przecież zrobiliśmy sobie na nie miejsce wcześniejszymi porządkami.
Dominika Prokuska