W bieli i w czerwieni

Narodowe Święto Niepodległości już za nami. Media społecznościowe zalewają fotografie z uroczystości. Świętowano różnie, jak kto wolał – jeżdżąc, biegając, maszerując, koncertując, biorąc udział w zorganizowanych uroczystościach. Przemówienia też były jakby krótsze i treściwsze. W kilku słowach przypominane było to, co najważniejsze. Być może było tak dlatego, że apelował o to jeden z radnych, który na scenie podczas letnich imprez jednokrotnie miał coś do powiedzenia. Przed 11 listopada na swoim profilu w mediach społecznościowych zamieścił wpis, aby kierowane przez polityków i przedstawicieli władz słowa, nie trwały dłużej niż 2-3 minuty. Jego zdaniem obecne na uroczystościach dzieci za długo czekają na to, co dla nich ważne, czyli defiladę i salwę honorową.

Niemnie jednak, przyglądając się tym, którzy w sobotnie popołudnie zechcieli przyjść na jarosławski Rynek, można by wyciągnąć wnioski, że to najmłodsi Jarosławianie najpiękniej uczestniczyli w odbywających się uroczystościach. Mało tego znajomością hymnu szczyciły się nawet przedszkolaki. To one najbardziej ze wszystkich zgromadzonych, czuły dumę, że są Polakami. Śpiewały najgłośniej i najpiękniej, trzymając niekiedy w ręku własnoręcznie przygotowane flagi, zawstydzając tym samym niekiedy nas – dorosłych.

Miasto olśnień powoli staje się miastem sieci sklepów z grafiką zielonego płaza i kebabów. Tak, jak kiedyś dominowały banki, apteki i sklepy z używaną odzieżą, tak teraz stawia się na hot-dogi i tureckie jedzenie przygotowywane z obracającego się pieczonego mięsa. Czyżby moda na specjały kuchni polskiej już przeminęła?

Kolejka tirów czekających na wyjazd z Polski powoli się zmniejsza. Przewożone na lawetach, drogie samochody kują w oczy. Tylko nieliczni współczują tym, którzy utknęli w kolejce i nie mogą wrócić do swoich rodzin. Większość cieszy się, że w końcu ktoś się za to wziął. Drogi do porozumienia jak na razie nie widać. Pięknego krajobrazu w kierunku Przemyśla, też nie.

Leżąca na trzecim peronie kukurydza wywołała niemałą sensację. Mieszkańcy Jarosławia zaczęli snuć domysły, skąd ona się tam wzięła. Jedni twierdzili, że pochodzi z Ukrainy, inni mówili, że silosy są przepełnione i nasi rolnicy wysypali ją tam, ponieważ nie mają jej gdzie magazynować. Niemniej jednak przypuszczenia Jarosławian wywoływały salwy śmiechu na twarzach mieszkańców Przeworska, których takie widoki w ogóle nie dziwią. Na przeworskiej stacji kukurydza składowana jest każdego roku, a następnie ładowana na wagony i wywożona. Tak też zapewne będzie w przypadku Jarosławia. Zanim to jednak nastąpi w hałdach kukurydzy, odbędzie się kolejny bazar. A takich atrakcji, nawet w sąsiadującym Przeworsku, zapewne nie doświadczy.

Ewelina Kłak