Fotografia z 1 stycznia 1962 r. z Urzejowic, udostępnił Wiktor Balawender

Turki z Urzejowic

Przełom starego i nowego roku to szczególny czas w tradycji ludowej, kiedy pojawiają się niezwykłe postacie kolędników, zwane dziadami, drabami, zaś we wsi Urzejowicach nazywa się ich turkami.

 

Zwyczaj ten uważają etnografowie za bardzo archaiczny, praktykowany w tzw. okresach przejścia m.in. starego i nowego roku. Postacie kolędników mają uosabiać duchy przodków, dziadów, które opiekują się ziemią i ludźmi, a których zaprasza się symbolicznie jako kolędników do domu i obdarowuje, co ma przynieść domownikom urodzaj, szczęście i zdrowie.

Aby oddać nastrój kolędowania turków w Nowy Rok w Urzejowicach, przytoczę fragment wypowiedzi wieloletniego uczestnika zwyczaju Tadeusza Kiszki ur. 1944 r.: „Jak się schodzili pod kościół turki, było ich masę, z 200 chłopów. Rojno było pod kościołem. Chodziło 200-300 osób. Porozrzucani byli po całej wsi. Niemal z każdego domu. Ciężko było przejechać wtedy przez Urzejowice, zatrzymywało się autobus, wchodziło się do środka, składało się życzenia kierowcy, pasażerom. Wychodziło się z domu do dnia w Nowy Rok, najwięcej o 8 i 10.30 turcy gromadzili się pod kościołem, tam było strzelanie z pyt, podprowadzanie dziewczyn. Dziewczyny piszczały, bo jak taki tur z wywróconym kożuchem podszedł, były chłopy wysokie, nochal, kapelusz, jak taki objął, to wiski dziewcząt były! Za 15 ósma, słychać było jeden pisk pod kościołem. Bały się czy który nie miał ręki w sadzy. Dziewczyny były dumne z tego, że były podprowadzane, że budzą zainteresowanie wśród turków… Były takie sytuacje, że jak się wychodziło za tego turka rano, to się robiło psotne sprawy, złośliwe, komuś się bramkę wzięło z ogrodzenia i postawiło się parę domów dalej u sąsiada. Nawet komuś wóz złożyły na dachu: został rozebrany na dole i złożony na dachu…. Czasem miało się akordeonistę, to były tańce u kogoś. Tańczyli wszyscy w maskach. Turek jak przychodził, to się nie dawał poznać, chyba że do rodziny, to wtedy ściągał maskę. Siedział, częstował się, wypił wódkę czy wodę, to wszystko w masce. Głos zniekształcał w miarę, żeby się nie dać poznać. Mówili: turrr, turrr! hu hu! – przez cały czas.”

Zwyczaj ten wyjaśniają mieszkańcy Urzejowic pochodzeniem od najazdów tatarskich: „Na znak tej napaści na Polskę, symbolicznie się o tym przypomina, że kiedyś coś takiego było. Turki wyglądali podobnie, ich ubiór miał budzić grozę. Zadaniem turka było nie tylko pokazać się, ale jak który miał sympatię swoją, podobała mu się jakaś dziewczyna, to turek brał ją pod rękę, podprowadzał pod bramę kościelną i puszczał ją [dopiero wtedy, tuż przed bramą], żeby jakiś inny turek jej nie zagadał. Czasami lubili lekko pomalować buźkę dziewczyny, np. sadzą. Przed pójściem do kościoła, troszeczkę jej pociągnął po twarzy, żeby jej lekko zrobić na złość, ale to nie było mściwe.”

Historyczne „przemocowe” zachowanie Tatarów, znane ze źródeł historycznych, jest zatem „inscenizowane” przez mieszkańców wsi wcielających się w turków. Można przyjąć, iż oswajano traumę i strach przed Tatarami, rekompensując czy przeistaczając ją w „karnawałowy śmiech”.

 

Katarzyna Ignas

Muzeum w Przeworsku