Tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie

Spod ręki pani Małgorzaty z Kańczugi wychodzą prawdziwe cudeńka. Co roku, przed Wielkanocą, wykonuje ręcznie skrobane pisanki, na których można znaleźć różnorodne motywy: od typowo religijnych, po zwierzęce i roślinne. Takie pisanki robiły jeszcze jej prababcia i babcia. Teraz swoje pierwsze kroki w wyskrobywaniu tych świątecznych ozdób stawia 11-letnia córka pani Małgorzaty. Jest więc duża szansa, że ta tradycja w ich domu nie zaniknie.

 

Małgorzata Podolak ma 34 lata, mieszka w Kańczudze wraz z dwójką dzieci, mężem Marcinem i babcią Teresą. Na co dzień zajmuje się domem. Mimo iż pochodzi z Urzejowic, z Kańczugą związana jest od dziecka, bo tu mieszkali jej dziadkowie.

– Każde wakacje, ferie, a czasem nawet i weekendy oraz wolne popołudnia razem z rodzeństwem spędzaliśmy u nich. Śp. ,,Dziadeczek”, bo tak się zwracaliśmy do dziadka, prowadził wytwórnię wody gazowanej w domu, w którym teraz mieszkamy. Nigdy nie zapomnę smaku tej oranżady, nikt lepszej nigdy nie produkował. Wytwórnię założyli Mieczysław i Waleria Penc, rodzice dziadka Włodzimierza, po to by ten porzucił sędziowanie na meczach piłki nożnej. Niekiedy kibicom nie podobał się wynik meczu i robiło się niebezpiecznie. Nieraz Dziadeczek opowiadał, że musiał uciekać po meczu przed kibicami przegranej drużyny. Oprócz tego dziadek grał też na akordeonie. Nieraz prosiliśmy żeby coś zagrał, wtedy wyciągał z szafy akordeon i grał stare ludowe piosenki. Wspominał, że kiedyś grał na różnych chrzcinach itp. – wspomina pani Małgorzata, która na stałe przeniosła się do Kańczugi w 2004 roku, kiedy zaczęła uczęszczać do miejscowej szkoły średniej.

 

Nożykiem i brzytwą

Tradycję skrobania wielkanocnych jajek pani Małgorzata wyniosła z domu rodzinnego. Takie pisanki robiły jej prababcia i babcia, więc nie było niczym dziwnym, że i ona sama, gdy miała 6 lat, chciała spróbować.

Oczywiście na początku to było takie tam sobie skrobanie, dopiero w wieku kilkunastu lat zaczęłam skrobać tak na poważnie i tak już co roku. Pamiętam to do dziś, jak ugotowane w łupinach cebuli, całe kacze jajko dała mi moja prababcia Śp. Zofia Struś. Tata Ryszard zrobił mi wtedy z malutkiego nożyka kuchennego takie „skrobadełko”, tzn. obciął ostrze noża krótko przy plastikowej rękojeści tak, że powstał szpic. Kiedy ostrze się tępiło, ostrzyło się je na osełce, takiej do ostrzenia kosy. Takim nożykiem wyskrobałam pierwszy kielich eucharystyczny z hostią. Prababcia z kolei skrobała brzytwą – mówi pani Małgorzata dodając, że najpopularniejszymi motywami były te religijne i kwiatowe.

Wydmuszki najlepiej robić z białych jaj. Nasza rozmówczyni robi je sama, jak tylko uda jej się znaleźć odpowiednie jajka. Wydmuszki gęsie obecnie przeważnie kupuje. Jak mówi, najlepsze wydmuszki powstają ze swojskich jaj. Myje się je, suszy i farbuje, a później wzory wyskrobuje ręcznie nożykiem. Wracając do gęsich jaj, to pani Małgorzata jeszcze do niedawna dostawała je od koleżanki, która miała oswojoną gąskę. Niestety, ta zachorowała i zdechła. Koleżanka poprosiła żeby na ostatnim jajku, jakie zniosła, wyskrobać jej ukochaną gąskę ze zdjęcia, gęś Dziubę.

 

Nie tylko jajka

Ozdabianie pisanek to nie jedyne zajęcie naszej rozmówczyni. Na Wielkanoc wykonuje też kwiatki z bibuły do przystrajania palm wielkanocnych, różne stroiki i ozdoby świąteczne. Prace plastyczne sprawiają jej wiele satysfakcji, lubi robić coś z niczego. Dużo maluje i rysuje, np. portrety. Pani Małgorzata robi też na drutach, czego również nauczyła ją babcia, trochę szydełkuje i szyje na maszynie. Szycie z kolei podpatrzyła od mamy, która skończyła szkołę krawiecką w Kańczudze.

W ich domu od zawsze przywiązuje się duże znaczenie do dawnych zwyczajów i tradycji. Pani Małgorzata opowiada, że kiedy w Wielką Sobotę wracają z poświęconymi pokarmami, to po przekroczeniu furtki obchodzą dom trzy razy dookoła, co ma zapewnić dobrobyt rodzinie.

W Niedzielę Wielkanocną po rezurekcji, a przed śniadaniem, skrapiamy pomieszczenia wodą święconą, ale zamiast kropidła używa się gałązki z poświęconej palmy. W ten sposób błogosławi się domostwo. Pamiętam, że jeszcze w domu rodzinnym tato do buteleczki z wodą święconą dorzucał zwęglony kawałek drewna z ogniska palonego na obrzędzie poświęcenia ognia. Od tego ogniska ksiądz odpalał Paschał. Z gałązek bazi z palmy robiło się też krzyżyki i wbijało w ziemię, zwyczaj ten miał przynosić urodzaj – wspomina.

 

Zainteresowanie rośnie

Mimo że pani Małgorzata co roku w dużych ilościach wyskrobuje pisanki, zainteresowanie nimi ciągle rośnie. Wieści o nich roznoszą się zwłaszcza poprzez media społecznościowe i pocztę pantoflową. Drapanki z Kańczugi dotarły nawet za granicę, do Włoch i USA. Jedna z kraszanek wykonanych przez panią Małgorzatę zdobyła nawet pierwsze miejsce w konkursie organizowanym w 2021 roku przez Urząd Miasta i Gminy w Kańczudze.

Z radością muszę dodać, że moja 11-letnia córka też „zaraziła się” tworzeniem pisanek. Mam nadzieję, że będzie kontynuować naszą rodzinną tradycję. Dziękuję Panu Bogu, że dał mi zdolności i że mogłam jeszcze zaczerpnąć z ludowej tradycji dzięki prababci. Jestem dumna, że mogę podtrzymywać tę starą tradycję wielkanocną – dodaje na zakończenie pani Małgorzata.

 

Dominika Prokuska