Tracimy kontrolę

Jeszcze dobrze wakacje się nie rozpoczęły, a statystyki utonięć w Polsce są zatrważające. Niemal codziennie słyszymy o kolejnej ofierze, której życie skończyło się w wodzie. Są i młodsi i starsi. Dzieci, nastolatkowie, mający trzydziestkę na karku i emeryci. Zdecydowana większość z planami na najbliższe godziny, dni, miesiące, lata. Gubi rutyna, pewność siebie, przecenianie własnych umiejętności, lekkomyślność. Nie dociera do nas, że nie mamy nad wszystkim kontroli i gdy zacznie się dziać źle, to nie wystarczy wylogowanie się, czy obudzenie ze złego snu. Nie wrócimy w bezpieczne miejsce, wtedy kiedy tylko zechcemy. A tak nam się często wydaje. Prowadzimy samochód, teoretycznie mamy nad nim kontrolę, ale mimo to wypadki się zdarzają. Okazuje się, że my też możemy być tylko narzędziem, zaledwie pyłkiem we wszechświecie.

Jedną z oznak końca roku szkolnego jest wysyp fotografii świadectw z czerwonym paskiem dodawanych przez dumnych rodziców tychże zdolnych uczniów. Wszystko jest w porządku, dopóki takie świadectwo jest efektem samodzielnej pracy ucznia i stanowi jego cel, a nie cel rodziców. Bo zdarzają się i tacy, którzy za swoje szkolne niepowodzenia chcą dowartościowywać się dzieckiem i uczą go, że liczą się tylko oceny i bycie lepszym od innych. Takie dzieci nie biorą udziału w konkursach, bo chcą rozwijać swoje pasje i poszerzać tym samym swoją wiedzę, ale dlatego że spełaniają ambicje rodziców o kolejnej szóstce, czasem pod ich ścisłą kontrolą przypłacając to zdrowiem. A dziecięce oddziały psychiatryczne w całej Polsce pękają już w szwach. Oczywiście, dobre oceny powinny być celem ucznia i gdy uda się je osiągnąć, można odczuwać satysfakcję z dobrze wykonanego zadania. Ale równie ważne, o ile nie ważniejsze powinno być to, by dziecko było lubiane przez otoczenie, umiało o siebie zadbać, np. przygotowując sobie jedzienie, idąc samemu do sklepu czy włączając pralkę lub myjąc naczynia. Wreszcie, by pomogło starszej sąsiadce tak po prostu, z odruchu serca, a nie dlatego, że dostanie za to punkty z zachowania lub tak modnego i cennego z punktu widzenia rekrutacji, wolontariatu. Świat widział już geniuszy, którzy nie zaprzątali sobie głowy tak przyziemnymi rzeczami jak samodzielne ścielenie łóżka czy poskładanie ubrań. Oni stworzeni są do innych celów. A że trochę nieprzystosowani do rzeczywistości…? Kto by się tym przejmował.

O kotroli i sterowaniu innymi jak marionetkami głośno było też na ostatniej sesji Rady Powiatu Przeworskiego, gdzie dyskutowano o odwołaniu dyrektora szpitala. W ciągu kilku godzin można było usłyszeć przytyki, że ktoś lubi rządzić z drugiego rzędu nie brudząc sobie jednocześnie rąk ewentualną odpowiedzialnością za błędy. Jeszcze inni na bycie kukiełkami w czymiś teatrze stanowczo nie chcieli się godzić, ba, nawet na samo takie podejrzenie reagowali niemal alergicznie. Padło mnóstwo słów, a wiele z nich z pewnością w emocjach wymknęło się spod kontroli. Na spokojnie pewnie by nie wybrzmiały, bo niektórzy odebrali je jak strzał w kolano. Jak na razie jednak obie strony mają swoje racje i uważają, że wszystko jest pod kontrolą. Ich własną.

 

Dominika Prokuska