Partyzantka on-line

Mija kolejny tydzień zdalnej nauki w polskich szkołach. Niestety, nauczanie zdalne obnażyło podejście niektórych nauczycieli do ucznia, które z góry zakłada, że uczeń nie robi nic innego, tylko kombinuje: jak tu się nie uczyć, jak nie zrobić zadania, a wręcz jak dowalić nauczycielowi, żeby był ubaw dla całej klasy.

 

Uczeń nie ma przecież zainteresowań, nie wie, co chce robić w przyszłości, najchętniej tylko by grał w durne gry. Żeby to uniemożliwić, trzeba go krótko trzymać: nakazać mieć włączoną kamerę przez całą lekcję i odpowiadać na ocenę z zamkniętymi oczami; zrobić kartkówkę na czas, kiedy ledwo można zdążyć się zastanowić, bo przecież uczeń ma nie mieć czasu na ściąganie; zadawać pytania znienacka i oczekiwać natychmiastowej odpowiedzi. Jeśli się nie odezwiesz – masz minusa, nieobecność, pałę, czasem w promocji okraszone demotywującym komentarzem belfra.

Pół biedy jeśli padnie na dziecko rezolutne, nie mające problemów z nauką, ani publicznymi wypowiedziami. Takie prawdopodobnie się odezwie. Ale nie wszystkie dzieci są takie same. Co z dziećmi, które nie mają domowych warunków do nauki, co z dziećmi z trudnościami, orzeczeniami? Minusa jest łatwo dać. Trudniej podjąć wyzwanie i dotrzeć do takiego ucznia. Bo przecież ma odpowiadać jak automat. Ba, on ma być automatem. W dzisiejszej szkole często nie ma miejsca na indywidualizm, własne zainteresowania, czy problemy. Masz umieć odtąd dotąd, a jak nie, to jesteś leń i głąb.

Na szczęście są też i wyjątki. Jeden z nauczycieli jarosławskiej szkoły podstawowej daje uczniom do zrobienia na ocenę testy on-line i wręcz zaznacza, że można szukać odpowiedzi w podręczniku, czy Internecie. Szukając odpowiedzi, przecież też się uczymy. Taka postawa mówi: ufam ci, chcę żebyś coś umiał z mojego przedmiotu. Bo czy nie o to właśnie w edukacji chodzi?

Im bardziej nauczyciele starają się kontrolować uczniów przez komunikatory, tym bardziej okazują im swój brak zaufania. Jak może się to skończyć? Odpowiedzią na atak, też jest atak. Nie dziwi fakt, że uczniowie wyszukują coraz bardziej kreatywne sposoby na obronę swojego terytorium – bo tak niektórzy z nich mogą się czuć, kiedy nawet we własnym pokoju, miejscu, gdzie teoretycznie mogą odetchnąć, dosięga ich kontrola nauczyciela, który w panicznej obawie przed próbą oszustwa i podkopania swojego autorytetu, decyduje się na coraz dalej idące środki. Uczniowie nie pozostają dłużni. Koło się zamyka. Tylko do czego nas taka partyzantka zaprowadzi, jeśli potrwa dłużej?

 

Dominika Prokuska