Uczestnicy demonstracji manifestowali przed sądem.

Ojcowie protestowali przeciwko alienacji

W środę, 13 lipca pod Sądem Rejonowym w Przemyślu odbył się pierwszy protest alienowanych rodziców. Uczestnicy protestu spotkali się w miejscu, gdzie z życiem jakiś czas temu pożegnał się 48-letni mieszkaniec powiatu jarosławskiego, który zdaniem swoich kolegów nie wytrzymał rozłąki z dzieckiem. O śmierci Aleksandra pisaliśmy w numerze 21 Gazety Jarosławskiej, a wcześniej zajmowaliśmy się problemem alienacji rodzicielskiej.

 

– 13 lipca przed Sądem Rejonowym w Przemyślu protestowaliśmy jako rodzice, ojcowie, którzy sprzeciwiają się Alienacji Rodzicielskiej. Według nas dziecko ma prawo do obojga rodziców, z tego względu protest w myśl dobra naszych dzieci, aby Sądy Rodzinne wydawały postanowienia o opiece naprzemiennej, która jest najlepszym rozwiązaniem po rozstaniu się rodziców – mówią Ryszard Grenda i Mariusz Repecki, społecznicy i aktywiści z Jarosławia, którzy wzięli udział w proteście.

Organizatorem protestu był Stanisław Milewski przybyły na tę okoliczność do Przemyśla. W proteście uczestniczyli przedstawiciele Stowarzyszenia „Z podniesioną Głową” oraz „Szczyty Alienacji Rodzicielskiej”.

Miejsce protestu nie było przypadkowe. – Właśnie przed tym Sądem w Przemyślu, kilka miesięcy temu, a dokładnie 4 dni po święcie, które jest obchodzone 25 kwietnia jako Dzień Świadomości Alienacji Rodzicielskiej targnął się na własne życie, podpalając się w swoim samochodzie, jeden z ojców – Aleksander, który starał się w sądzie o spotkania ze swoją córką i pomimo postanowień nie mógł ich wyegzekwować – mówią koledzy zmarłego Aleksandra.

Przypomnijmy, że zwęglone ciało Aleksandra zostało znalezione pod przemyskim sądem 29 kwietnia. Kilka godzin wcześniej mężczyzna zamieścił wymowny wpis na portalu w mediach społecznościowych „nie zniknął kat, znikam ja”. Policja pod nadzorem Prokuratury ciągle wyjaśnia okoliczności śmierci 48-latka.

 

Kwiaty i znicze

Podczas demonstracji uczestnicy protestu wywiesili transparenty i zapalili znicze pod ścianą przemyskiego sądu, na której ciągle widnieją ślady pożaru. Chętni dzielili się swoimi historiami. Głos zabrała m.in. pani Barbara, alienowana od własnych wnuczków babcia oraz pani Karolina, która przyjechała na protest z dwójką własnych dzieci i mężem, by wesprzeć działania uczestników protestu.

– Pięknym gestem ze strony wielu obserwujących protest było to, że ludzie sami przynosili i zapalali świeczki – zwraca uwagę Piotr Nastałek.

Po proteście zarówno znicze, jak i fotografia zmarłego tracznie Aleksandra zostały usunięte.

– Na szczęście dobrzy ludzie z okolicy jak i lokalni aktywiści dbają o to, aby codziennie pojawiały się nowe – zauważa mężczyzna.

Środowisko osób alienowanych zapowiada, że protesty będą kontynuowane.

 

EK/erka, fot. zbiory własne.