Po wyroku rehabilitującym Wł. Florka. Dariusz Florek pierwszy od prawej.

Oczyszczenie przyszło 74 lata po egzekucji

Późnym wieczorem, 24 czerwca 1949 r. Władysław Florek został doprowadzony na miejsce kaźni z rękami związanymi z tyłu drutem kolczastym. Zamordowany strzałem w tył głowy w więzieniu na rzeszowskim zamku. – Stryj zginął, bo walczył o niepodległość ojczyzny. Wyrok, na podstawie fałszywych zarzutów, wydał ówczesny Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie. Dobre imię odzyskał dopiero początkiem lipca tego roku. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie oczyścił go z wszystkich oskarżeń. Przez 74 lata figurował jako wróg państwa polskiego pozbawiony wszelkich praw ludzkich na zawsze – podsumowuje Dariusz Florek.

Archiwalne zdjęcia Władysława Florka z publikacji Ireny Kozimala „Żołnierze wyklęci”.

– Wyrok wydał Polak. Skargi rewizyjne na orzeczoną karę śmierci nic nie dały. Prezydent Bierut nie skorzystał z ułaskawienia. Wyrok zabierał życie, wszystkie prawa publiczne i obywatelskie prawa honorowe na zawsze, a mienie przechodziło na Skarb Państwa. Skazanych uznano za wrogów państwa i tak miało pozostać na zawsze – wspomina Dariusz Florek. – Rozebrany do naga ze skutymi rękami stryj stanął przed katem. Czekał go ten sam los, co dowódcę, na którym wyrok wykonano chwilę wcześniej. Strzał w tył głowy. Ciała wrzucone do dołu śmierci. Kat dostawał za każdego 50 gramów wódki i paczkę papierosów. Ciało stryja pogrzebano pod murem cmentarza na Pobitnie w Rzeszowie. Spoczął jako N.N. Dziś jego szczątki spoczywają już poza obrębem cmentarza. Pozostało nam, by je odnaleźć i godnie pochować – mówi D. Florek. Jego stryj był zastępcą por. Jana Totha „Mewy”, dowódcy licznego oddziału AK działającego na sieniawszczyźnie oraz w powiecie przeworskim, jarosławskim i leżajskim. Nosił pseudonim „Potrzeba” i „Antena”. Wyrok na obu wykonano tego samego dnia.

Wł. Florek został zastrzelony w wieku 26 lat. Nikt nie brał pod uwagę, że zarzuty nie zostały potwierdzone, zeznania oskarżonych poprzedzało brutalne śledztwo prowadzone przez funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i na ustaleniach bezpieki sąd się oparł.

Walka o dobre imię Władysława trwała latami. Rozpoczął ją Józef Florek, brat zamordowanego. W 1992 r. Sąd Okręgowy w Rzeszowie oddalił zarzuty, które ewidentnie były wyssane z palca. Reszta, która mogła się wydarzyć, została. – W imieniu ojca pisałem do Prezydenta RP, do Rzecznika Praw Obywatelskich. Bez skutku. W ubiegłym roku udało mi się spotkać z Marcinem Warchołem, wiceministrem sprawiedliwości. Sprawa ruszyła. Złożyłem rewizję nadzwyczajną. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zrehabilitował stryja. Wyrok jest prawomocny – mówi D. Florek. – To wyjątkowa chwila dla pana Dariusza, który niestrudzenie walczył o przywrócenie dobrego imienia stryjowi, kontynuując dzieło nieżyjącego już ojca. Cieszymy się, że mieliśmy swój udział w rehabilitacji i pośmiertnym oczyszczeniu z nieprawdziwych zarzutów jego stryja, skazanego na karę śmierci w okresie PRL, bohatera walk o niezawisłość Rzeczypospolitej Polskiej, żołnierza AK – podkreślają prawnicy z biura adwokackiego w Przeworsku, reprezentujący przed sądem rodzinę Wł. Florka.

 

Kim był Władysław Florek?

Urodził się w marcu 1923 r. w Woli Buchowskiej. Skończył szkołę powszechną, a jego wejście w dorosłość zbiegło się z wybuchem wojny. Praca przy regulacji rzek w Kolonii Leżachowskiej i Wólce Pełkińskiej była jego pierwszym zajęciem zarobkowym. Potem imał się rożnych zajęć. Był stróżem w nadleśnictwie Jagiełła. W 1942 r. został skierowany do pracy przymusowej, następnie był zatrudniony w magazynach wojskowych, a później w jednej z jarosławskich piekarni. Szybko spotkał się z okrucieństwami rozgrywającej się poza frontem wojny. Morderstwa, grabieże i krwawe konflikty na tle narodowościowym nie oszczędzały okolicy. Tworzące się grupy partyzanckie przeciwstawiały się bandom. W 1942 r. Wł. Florek wstąpił do AK. Pełnił funkcję łącznika. Od 1945 r. był żołnierzem oddziału partyzanckiego Jana Totha „Mewy” i ostatnim zastępcą dowódcy. W maju 1946 r. został aresztowany w związku z przypadkową strzelaniną w Jagielle. Po kilku miesiącach zwolniony wskutek braku dowodów winy. Wrócił do oddziału „Mewy” jako Henryk Rostowski. 17 lipca 1947 r. ponownie aresztowany. W grudniu 1948 r. skazany wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Stracony w czerwcu 1949 r.

 

Chcieli być wolni i wolność sobie zawdzięczać

Takim cytatem Jana Stanisław Jankowskiego, delegata Rządu RP na Kraj w latach 1943-1945 opatrzona jest publikacja Ireny Kozimala „Żołnierze wyklęci”. Autorka opisuje w niej dzieje partyzantki antykomunistycznej w powiecie przeworskim bazując na obszernych materiałach źródłowych. Znajdziemy w niej sporo informacji o oddziale por. „Mewy” i Wł. Florku. Szerokie opracowanie jest utrzymane w łatwej dla czytającego formie i niesie mnóstwo informacji dotyczących uczestników związanych z ogólnie pojętą partyzantką w latach  II wojny światowej i bezpośrednio po niej. Publikacja zawiera wiele nazwisk i opisów przywołujących krwawe dzieje nie tylko przeworszczyzny.

erka/fot. arch prywatne