Przyszła zima. Dla jednych cudowna, wymarzona. Dla innych prawdziwa zmora. Biały puch, który otula miasta i wsie ucieszył najmłodszych, ale dołożył też problemów tym, którzy lubią je mieć. Problematyczna, jak co roku bywa zwłaszcza kwestia odśnieżania. Jedni ciągle nie rozumieją, dlaczego samochody odśnieżające drogi jadą z podniesionym pługiem. Inni, z jakiego powodu w pierwszej kolejności nie odśnieża się tam, dokąd oni sami w danej chwili planują się udać? Najciekawsze jest jednak spostrzeżenie, że wiejskie chodniki są znacznie lepiej odśnieżone niż miejskie, choć te pierwsze aż tak oblegane przez przechodniów nie są. Dlaczego wówczas wypowiadającym te słowa nie przejdzie przez myśl, że być może wynika to z faktu, że zamieszkujący mniejsze miejscowości, zanim zaczną narzekać, wcześniej chwycą za łopatę?
Stojąca na jarosławskim Rynku jurta zyskała niemałą popularność. Przez trzy dni jarmarku przewinęły się przez nią ponoć setki osób. Niestety tuż po jego zakończeniu zniknęła (i nie jest to zapewne robota ani Mongołów, ani Tatarów). A szkoda, bo gdyby szło to tak dalej, to może niedługo wycieczki zaczęłyby przyjeżdżać, a turyści w kolejce zaczęliby się ustawiać, by ją obejrzeć. Jakież wówczas byłoby zdziwienie tych, którzy tę medialną nagonkę rozpętali? Tych, którzy poniekąd utwierdzają w przekonaniu mniej doinformowaną społeczność, że pozyskiwane na różne cele dotacje, mogłyby zabezpieczać finansowo ich potrzeby.
Niemniej jednak wracając do tematu fenomenów, które wokół się dzieją, można by dojść do wniosku, że „miasto olśnień” jest w pewien sposób wyznacznikiem nowych trendów. Furorę w sieci robią też zdjęcia z pingwinkiem. Zapoczątkował je pewien włodarz z grupką radych, którzy z wielkim rozmachem obwieszczali wiadomość o otwarciu lodowiska. W sąsiednich miejscowościach tego typu obiekty też ruszyły, ale gospodarze ościennych gmin do pamiątkowej fotografii nie zdecydowali się stanąć.
Oświecić „miasto olśnień” – tak ambitny cel wyznaczył sobie pewien radny, który w mikołajkowy wieczór, zamiast czekać na prezenty, sam postanowił obdarować lokalną społeczność. Podarunkiem były odblaskowe opaski, które mają za zadanie zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom miasta, którym przyszło żyć w egipskich ciemnościach. Pomysł zapewne dobry sam w sobie. Idea szczytna, ale czy tylko względami bezpieczeństwa podyktowana?
Mikołaj niestety już przeszedł. Rózgami i prezentami sypnął. Na co kto zasłużył, to otrzymał. I pretensji mieć nie powinien. A co zimy, to nie ma się co martwić. Ta kiedyś się skończy. Za kilka miesięcy zapewne zatęsknimy za sankami, zabawami w śniegu, rześkością mroźnego poranka oraz śniegowymi bałwanami, których teraz nie brakuje.
Ewelina Kłak