Członkami Stowarzyszenia są, oprócz Sabiny i Tomasza Kameckich, Halina i Piotr Wajdowie, Małgorzata Śliwa, Aleksandra Brud, Aleksandra Wajda, Antonina Lichończak, Alina Lysenko oraz Mikołaj Lichończak.

Los zwierząt nie jest im obojętny

Przeworskie Stowarzyszenie Opieki nad Zwierzętami „Kociopsie Smuteczki” powstało w wyniku połączenia sił ludzi, którym los potrzebujących zwierząt nie jest obojętny. Ratują przed bezdomnością głównie koty i psy, ale nie odmówią też pomocy innym małym zwierzętom domowym.

 

Stowarzyszenie jest organizacją non profit, w swoich szeregach skupia osoby chętne świadczyć nieodpłatną pomoc bezdomnym zwierzętom.

Nie jesteśmy schroniskiem, ani przytuliskiem. Zwierzęta, którym szukamy domów, mieszkają z nami w naszych mieszkaniach, z naszymi rodzinami. Dla naszych podopiecznych szukamy domów tymczasowych oraz docelowo stałych – wyjaśnia Sabina Kamecka, która wraz z mężem Tomaszem założyła stowarzyszenie.

Jak wyjaśnia, inspiracją były dla nich dziewczyny z Lublina, założycielki Stowarzyszenia                     „Psy z Bronic szukają domów”.

Dziewczyny dokonały niemożliwego: doprowadziły do likwidacji paskudnego schroniska w Bronicach, przejęły wszystkie schroniskowe biedy, które zamieszkały w ich domach, w domach ich rodzin i przyjaciół. Pieseczki zostały zaopiekowane i szybko stanęły na nogi… a raczej łapy. Te najbardziej skrzywdzone zostały z nimi do dziś. Wszystkie inne znalazły najlepsze domki na świecie, w których są kochane i szanowane. Twarzą ,a raczej „pycholem” naszego stowarzyszenia i zarazem sprawczynią „całego zamieszania” jest dzielna sunia Sówka, podopieczna Stowarzyszenia „Psy z Bronic szukają domów”, która od maja mieszka na stałe w naszym domu – mówi pani Sabina.

Pod skrzydła Stowarzyszenia trafiają chore, porzucone, skrajnie zaniedbane zwierzęta, które na swojej drodze zamiast swojego człowieka, trafiły na podłego oprawcę. Jak mówią członkowie stowarzyszenia, najcenniejszą pomocą dla bezdomniaka jest kawałek podłogi w domu i kawałek miejsca w sercu.

 

Jak działają?

Swoich podopiecznych   umieszczają w domach tymczasowych. Zwierzaki mieszkają tam do czasu znalezienia domu stałego. W ten sposób chronią zwierzęta przed schroniskiem, a także przygotowują bezdomniaka do życia w nowym domu, odbudowując wiarę w ludzi – bo trafiają do nich głównie kociaki i psiaki, dla których człowiek był uosobieniem wszystkiego, co najgorsze na świecie. Domom tymczasowym zapewniają wszystko: pomoc swoją i wolontariuszy, karmę, akcesoria, opiekę weterynaryjną. I właśnie tej formy pomocy potrzebują najbardziej.

Działamy dopiero od września. Od października ruszyły adopcje, 32 zwierzaczki znalazły szczęśliwe domki. Każda taka adopcja to ogromne zaangażowanie wielu ludzi. Nie tylko członków stowarzyszenia, ale także wolontariuszy, domów tymczasowych, rodzin adopcyjnych, wszystkich, którzy wspierają nasze działania. Dzięki przekazanym darowiznom na konto i na zbiórkach możemy opłacić profilaktykę i leczenie. Opiekujemy się również kotami wolno żyjącymi, które karmimy, badamy, leczymy, kastrujemy, zabezpieczamy przed zimnem, budujemy tzw. ,, kocie bazy”. Koty wolno żyjące po kastracji zabezpieczamy na czas rekonwalescencji w lecznicy weterynaryjnej, z którą współpracujemy, żeby zapewnić im najlepszą opiekę oraz dać szansę na socjalizację. W ten sposób 5 dorosłych kotów wolno żyjących po badaniach, profilaktyce i kastracji zamiast na miejsce bytowania trafiło do swoich domów. Organizujemy też transporty karmy dla bezdomnych zwierząt w Ukrainie –opowiada założycielka dodając, że są stowarzyszeniem z wpisem do ewidencji stowarzyszeń zwykłych, z nr NIP i regon, a jako organizacja non profit nie mają żadnych dotacji, a faktury opłacają z darowizn i własnych środków. Wszystkie faktury i rozliczenia są do wglądu w siedzibie. Z działalnością stowarzyszenia można zapoznać się na ich stronie na Facebok’u.

DP/fot. Stowarzyszenie