Ktoś wygrał, ktoś przegrał… a my?

Tematem przewodnim tego tygodnia są wybory. A wybory, jak to wybory. Urząd jeden, a kandydatów było jedenastu. Jeden jest bo już jest, innego miało nie być, ale jest, bo ktoś inny nie dał rady, jeszcze inny wziął się nie wiadomo skąd i tak dalej. Tylko kilku poważnych, reszta bardziej się nadawała do jakiegoś „tok szołu”. Ale rolę swoją odegrali – głosy zostały rozproszone.

 

Wyniki są dla niektórych nadzieją, a dla niektórych rozczarowaniem. Tylko szara masa jest taka sama. I będzie taka sama. Bo to nie prezydent i nie rząd nas definiuje, tylko my sami. A my sami chcemy mieć po prostu pracę i parę złotych. Nie obchodzi nas co kandydat reprezentuje, ale liczy się tylko sposób jego prezentacji. Dowód? Wystarczyło zmienić twarz, by Koalicja odzyskała poparcie. I jak tu się dziwić, że tylu Polaków nabrało się na Amber Gold? Tylko czekać, aż lewicowe środowiska okrzykną nas jeszcze męskimi szowinistami – Polacy wolą mężczyznę, a nie kobietę!

Szara masa ma to do siebie, że nic się z niej nie wyróżnia. Pozornie jednak, bo jak się przyjrzeć, to odcieni szarości jest multum i wszystkie się kotłują ze sobą. Czyli dla obserwatora z zewnątrz jest to jednolita masa, ale ktoś wewnątrz czuje się zupełnie inny od sąsiada. Na osiedlach jest coraz więcej szlabanów i płotów. Odgradzamy się od innych i ciężko dziś trafić do kogoś, choćby słowem. Bywa, że taki umysłowy szlaban się zatnie i opuszczony pozostaje na wieki wieków. Na parkingu przy PKP szlabany się na szczęście otwierają. Niestety, system prowadzi selekcję ostrą niczym bramkarz na dyskotece. W zeszłym tygodniu wypuścił samochód z baru z cieplutką pizzą, ale chwilę później już nie wpuścił strażaków na sygnale. Trzeba mieć priorytety. Alarm pożarowy okazał się fałszywy, możliwe, że szlaban o tym wiedział. Strażakom przydałby się taki „selekcjoner” przy wyjeździe z jednostki. Wtedy od razu byłoby wiadomo, czy trzeba jechać czy nie.

Tymczasem COVID-19 zadomowił się u nas na dobre i hula sobie w naszym regionie w najlepsze. Tak jak kleszcze, nachodzi niepostrzeżenie i jest nieraz niegroźny, a nieraz niebezpieczny. Tylko kleszcze widać, a bakterii już nie. No i pasożyt zaatakuje jedną osobę, a wirus całe rodziny. A zresztą… co tu gadać po próżnicy – każdy wie, że papierosy szkodzą, a i tak ludzie palą stwierdzając cynicznie, że na coś trzeba umrzeć…

Sebastian Niemkiewicz