Komu zależy na likwidacji SMJ?

Atmosfera wokół Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia gęstnieje. Nie widać końca sztucznie rozbudowywanej aferze, która stawia na cenzurowanym prezesa i zarząd miłośników Jarosławia. Burmistrz nie odpuszcza i stwierdza, że SMJ nie rozliczyło się z dotacji. Stowarzyszenie się odwołuje. Decyzje burmistrza są anulowane przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Burmistrz powtarza i tak „w koło Macieju”. Miłośnicy, nad którymi wisi widmo sprzeniewierzenia samorządowych pieniędzy zostali odcięci od pomocy miasta, a część mieszkańców słysząc o machlojkach patrzy spode łba.

 

Chodzi o tablicę poświęconą Jerzemu Hordyńskiemu. Miasto w 2016 r. przyznało dotację na jej wykonanie. Długo trwały ustalenia między stowarzyszeniem a władzami Wiecznego Miasta, gdzie na ścianie domu, w którym zmarł związany z Jarosławiem poeta, tablica ma zwisnąć. Do uhonorowania J. Horyńskiego w końcu doszło, a zawieszenie tablicy odbyło się zgodnie dyplomatycznym protokołem przy obecności władz Rzymu, polskiej ambasador, Polonii oraz trzech przedstawicieli stowarzyszenia, którzy na własny koszt pojechali do stolicy Włoch. Władze Jarosławia nie uczestniczyły w odsłonięciu. Może nie chciały wplątywać się w stworzoną przez siebie aferę, w której zarzut był jeden. Miała być tablica, ale według służb burmistrza zadanie „Wykonanie tablicy pamiątkowej poświęconej Jerzemu Hordyńskiemu w 20. rocznice śmierci poety” nie zostało wykonane. Na nic były tłumaczenia, że tablica jest i wisi tam, gdzie powinna.

Kołomyja z decyzjami

W połowie kwietnia tego roku dotarła do SMJ kolejna decyzja. Burmistrz postanawia w niej, że miłośnicy Jarosławia mają zwrócić 9 840 zł plus odsetki liczone od marca 2017 r. Powód jak wyżej. W dwunastostronicowym uzasadnieniu, według Tadeusza Słowika, prezesa SMJ jest pełno absurdalnych nie mających potwierdzenia w rzeczywistości stwierdzeń. Podobnie było we wcześniejszych decyzjach. Można było przeczytać chociażby, że – Tablica nie została wykonana. Powyższy fakt został udokumentowany na fotografiach. SMJ z kolei prezentuje fotografie z ceremonialnego odsłonięcia tablicy. W odpowiedzi na decyzję, stowarzyszenie skierowało do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Przemyślu odwołanie. Jest też obszerne. Wytykają w nim wszystkie nieścisłości i błędy merytoryczne zawarte w postanowieniu burmistrza związane z rozpatrywaniem sprawy dotacji. Wcześniej też było podobnie i decyzje burmistrza upadały. Warto zauważyć, że zarzucane przez władze miasta sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy było badane przez stróżów prawa po wniosku Ratusza. Sprawa został umorzona z powodu stwierdzenia braku znamion przestępstwa. Miejscy samorządowcy widzą to jednak inaczej i domagają się zwrotu pieniędzy.

 

Gęsta atmosfera

Trwające od kilku lat nieporozumienie uderza w SMJ, które w swoim statucie ma zapisaną współpracę z władzami miasta. Tej współpracy nie ma. Jest tylko obrzucanie się zarzutami. Głównym powodem jest tablica, która w rzeczywistości jest i wisi tam gdzie powinna, a z urzędniczego punktu widzenia jej nie ma. Stowarzyszenie nie może liczyć na żadną pomoc ze strony miasta, bo według burmistrza nie rozliczyło się z dotacji. Koło się zamyka, a wśród miłośników Jarosławia coraz częściej pojawia się wizja likwidacji istniejącego ponad 80 lat SMJ. To pociągnie likwidację oddziałów Krakowie i Warszawie. Zagęszczająca się atmosfera nie wpływa też na odbiór stowarzyszenia przez mieszkańców. Słysząc o zarzutach, policji, decyzjach, odwołaniach i pieniądzach, które wydano nie tak jak należy wolą się trzymać z daleka.

– W tej chwili SMJ jest bezpańskie. Odcięli nas, a przecież powstaliśmy, by współpracować z lokalną społecznością. Przez jeden problem, który według nas ale też organów ścigania i samorządowe instytucje odwoławcze nie istnieje. Stowarzyszenie, w którym działało tak wiele znanych i zasłużonych dla miasta ludzi idzie w stronę likwidacji. Nasza praca, promocja miasta poszła na bok. Liczy się tylko sztuczna afera – podsumowuje prezes SMJ.

Do zarzutów władz miasta odniesie się SKO, instytucja sprawdzająca postanowienia samorządów pod względem formalnym. Będzie to już kolejny raz. Obie strony czekają na decyzję.

Patrząc z boku można wysnuć wniosek, że niekoniecznie chodzi o tablicę i rozliczenie dotacji. Bo uhonorowanie J. Hodryńskiego jest i wisi tam gdzie chcieli, a koszty tworzenia dokumentacji przy szukaniu dziury dawno przerosły wartość dotacji. Szkoda tylko, że magistrat i SMJ, które w założeniu mają się wspierać, patrzą na siebie z byka. Nie służy to nikomu. Gdyby mógł odnieść się do sprawy J. Hordyński uważany za jarosławskiego poetę, to najprawdopodobniej serdecznie podziękowałby za jakiekolwiek zainteresowanie jarosławian swoją osobą.

 

Bezzasadne obawy

O komentarz poprosiliśmy Urząd Miasta Jarosławia. W informacji przesłanej przez Renatę Chlebowską, dyrektor Wydziału Oświaty i Sportu w magistracie mamy przypomnienie, że stowarzyszenia są niezależne i działają na podstawie statutów. Co za tym idzie nikt, poza nimi, nie jest władny decydować o sposobie funkcjonowania i kierunkach ich działań. – Po drugie stowarzyszenia są organizacjami samofinansującymi się, utrzymującymi się z dotacji, darowizn czy też składek członkowskich. Burmistrz Miasta Jarosławia nie jest zobowiązany do łożenia środków finansowych na funkcjonowanie i prowadzenie działalności przez te organizacje, w tym również Stowarzyszenie Miłośników Jarosławia – wyjaśnia dyrektor, zauważając że wysokość dotacji przyznawanych corocznie przez Burmistrza Jarosławia świadczy o jego zaangażowaniu w działalność stowarzyszeń, które realizują na rzecz Gminy Miejskiej Jarosław wiele zadań, tym samym uzupełniając działalność na rzecz jarosławskiej społeczności w różnych sferach życia społecznego

erka