Kapliczki przydrożne dostarczają nam wiele informacji na temat historii danej miejscowości, historii jakiejś rodziny czy pojedyńczego mieszkańca. Fundowane były i nadal są z różnych przyczyn. Ktoś chciał podziękować Bogu za odzyskane zdrowie, ktoś oddał się lub swoją rodzinę opiece Matki Bożej, ktoś inny ufundował kapliczkę, ku pamięci bliskiej osoby. Ktoś wystawił kapliczkę, by Matka Boża czy wybrany święty pomógł rozwiązać problemy. Tych powodów jest naprawdę wiele i często jest tak, że pytając się o historię kapliczki, otrzymuję informację że powstała w prywatnej intencji. Nie każdy chce mówić, dlaczego postanowił zbudować taki obiekt, i jest to jak najbardziej zrozumiałe. W Wylewie możemy zobaczyć kapliczkę ufundowaną przez jednego z mieszkańców wioski, którego życie boleśnie doświadczyło. Znajduje się ona w niedalekiej odległości od miejscowej szkoły podstawowej na prywatnej posesji, za drewnianym płotem. Kiedyś takie płoty były częstym widokiem na wsi. Jest to murowana kapliczka typu domkowego. Nie jest zabytkowa. Wzorowana jest na starych, XIX-wiecznych kapliczkach tego typu i pochodzi z II połowy ubiegłego wieku. Jest otynkowana, podmórówka zrobiona jest z płytek. Posiada dwuspadowy dach pokryty blachą i jest orynnowana. Na zwieńczeniu umocowany jest krzyż łaciński. Do kapliczki doprowadziny jest prąd i pod szczytem dachu zamocowana jest lampa. Wewnątrz obiektu, na ołtarzyku ustawiony jest obraz Matki Bożej, który otoczony jest kwiatami. – Kapliczkę tę ufundował pan Szozda. Było to w latach 70. lub 80. XX wieku. Nie jest więc bardzo stara, choć już swoje lata ma. Mieszkała tu wielodzietna rodzina. Panu Szoździe umarła żona i został sam z dziećmi. Nie wiem jednak w jakiej intencji powstała. Może ufundował kapliczkę w dowód wdzięczności, że sobie radził z dziećmi i dzieci były zdrowe… Teraz nikt tu już nie mieszka. Kapliczką tą, dopóki mogła, zajmowała się i opiekowała pani Baran – mówi jedna z mieszkanek Wylewy.
Marcin Sobczak