Jarosław miasto zdziwień

Stacja PKP. Miejsce istotne dla każdego miasta. Tu moją znajomą spotkała przygoda. Już na wjeździe biletomat odmówił posłuszeństwa. Pomimo wciskania przycisku bilecik się nie pojawił. Utworzyła się już niemała kolejka samochodów, nie było możliwości odwrotu. Wywieszona w pobliżu kartka informowała by w razie braku papieru dzwonić pod podany numer.

 

Swoją drogą jak zwykły człowiek ma odróżnić brak papieru od innej awarii urządzenia? Czekający kierowcy byli już mocno zniecierpliwieni. Wybrała więc numer na telefonie i dzwoni. Głos słuchawce ze zdziwieniem odparł by poczekać 15 minut i ktoś się zjawi. Na parking w końcu dostać się udało. Przyjechała z zamiarem kupienia biletu. Idzie więc do kas. Te okazują się być zamknięte. Jako że jest kobietą dociekliwą zapytała dwóch siedzących nieopodal na ławce mężczyzn gdzie tutaj kupić bilet. Jeden bez zawahania odrzekł – My tutaj sprzedajemy. Dość dziwne. Kasy miały być otwarte. Inna sprawa, dlaczego jacyś mężczyźni z ławki sprzedają bilety? Znajoma bilet kupiła. Od razu zapytała, czy nie mogłaby kupić od razu powrotnego. Mężczyzna na to, żeby przeszła na koniec kolejki, a on najpierw obsłuży innych klientów. Dlaczego? Nie wiadomo.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć stacji PKS-u. Nowa poczekalnia jest zamknięta, najprawdopodobniej ze względów wirusowych. Wszystko w trosce o obywatela. Inna sprawa, że ludzie którzy razem czekają na kurs będą siedzieć wspólnie w autobusie. Podobnie jak poczekalnia, wnętrze autobusu to zamknięta przestrzeń. Trudno tu nie dostrzec braku konsekwencji w rozumowaniu. A ludzie stoją i czekają. W deszczu i na wietrze. Z wirusowych wieści, jest jeszcze powrót do szkoły. Pięknie pomyślano, jak zadbać o dystans między uczniami. Taśmą ostrzegawczą będą wyznaczone strefy, którymi dane klasy będą się poruszać. Ciągle jednak mają się poruszać tym samym korytarzem. Co zatem powstrzyma ów zarazek. Może taśmy zwalczą wirusa? Zatrzymają transmisję tego groźnego drobnoustroju? Kto wie. To, że niewiele wiadomo, to już u nas norma. Widocznym gołym okiem przykładem jest remont na ul. Sikorskiego. Miały być ronda. Miała być nawet kładka. Te nowości miały powstać przed otwarciem galerii. Później była mowa, że uda się jeszcze w 2019 roku. Życie okrutnie weryfikuje lekkomyślne obietnice. Mamy sierpień 2020. O kładce nawet nikt już nie wspomina. O rondzie również. Drogowcy nadal walczą z nawierzchnią na ul. Sikorskiego. Miasto zdziwień. Bo dziwi. Miało być olśnień, jednak nikogo jeszcze nie olśniło, jak zaradzić mnożącym się tu absurdom.

Gabriel Łowicki