Czas – ile go mamy?

Czas ciągle płynie. Nie wiemy, ile go nam jeszcze zostało. Mimo to, żyjemy jakby było go nieskończenie wiele. Wypadek, taki jak ten, który wydarzył się na jarosławskim odcinku autostrady A4 pokazuje, że magazyn czasu dla każdego z nas może skurczyć się do zera niemal w każdej chwili. Nie warto tracić go więc na jałowe i pochłaniające czas spory, od jakich nie jest wolna i nasza lokalna polityka. Wystarczy obejrzeć kilkugodzinne sesje rad gmin, czy miast, które dałoby się zamknąć z powodzeniem o wiele wcześniej, ale każdy musi wrzucić swój kamyczek do cudzego ogródka.

 

Osoby mniej lub bardziej związane z władzą toczą wewnętrzne walki pomiędzy tym, co sami czują, a tym co wypada zrobić i powiedzieć publicznie. Nawet gdy dzieje się coś, co wydawałoby się, jest dalekie od polityki, to okazuje się, że duże znaczenie ma nie tylko informacja o tymże słusznym wydarzeniu, ale i czas jej podania oraz to, kto o nim informuje. Inni z kolei robią coś, ale zapominają z czasem o tych, którzy stanęli na ich drodze i mieli wpływ na ostateczne, wspólne dzieło. A może tylko chcieli się ogrzać w blasku sukcesu? Wszak wiemy, że zazwyczaj ma on wielu ojców, a porażka – wręcz przeciwnie.

 

Czas na co dzień sprawia nam problemy, zwłaszcza gdy mamy skłonności do prokrastynacji, czyli odkładania wszystkiego na później. Wydaje nam się, że dane zadanie zajmie nam godzinę, a okazuje się, że jeszcze po dwóch nad nim ślęczymy i końca nie widać. Gorzej, gdy zostawiamy je sobie na ostatnią chwilę i za bardzo nie ma już skąd owego potrzebnego czasu wykroić. Czas nie jest z gumy i choćby przydarzały się nam najgorsze tragedie, będzie płynął bezwzględnie dalej. Słońce wzejdzie i zajdzie, ludzie będą wykonywać swoje codzienne czynności i tak w koło. Zmieni się wiele, ale ogólnie nic się nie zmieni.

 

Niedawno zmarł polski podróżnik Aleksander Doba. Bliscy poinformowali o jego śmierci pisząc, że odszedł tuż po zdobyciu góry Kilimandżaro, robiąc to co kochał. Według wydanego aktu zgonu zmarł z przyczyn naturalnych. Każda śmierć przynosi smutek bliskim. Choć patrząc z przyziemnego punktu widzenia w tym przypadku może ona przysporzyć nieco problemów tym, którzy tu zostali, bo doszło do niej z dala od domu. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że wygląda to jakby podróżnik w jakiś sposób ze śmiercią wygrał – mógł odejść spełniony, w jednej z podróży, które były sensem jego życia, zaplanowanej i zrealizowanej.

 

Cały czas płynie też tak samo, chociaż nam wydaje się inaczej. Dłuży w pracy, a mija nie wiadomo kiedy na naszym urlopie. Często mamy tyle planów na dany dzień, weekend, miesiąc, a później okazuje się, że nie udało się zrealizować nawet połowy z nich. Odkładamy je więc na bliżej nieokreślone później. Nie wiadomo tylko, czy zdąży ono nadejść.

 

Dominika Prokuska