A może by tak… wyjechać w Bieszczady?

Pochodzić sobie wśród drzew, pooglądać widoki… Nawet jeśli pada deszcz, to nawet lepiej – zapach jest jeszcze bardziej intensywny. Popatrzeć na górki i pagórki… horyzont zawsze uczy pokory – tyle jest jeszcze niezbadanych dróg. A może nie Bieszczady, może dalej, hen, w Tatry? Może Krupówki nie będą tym razem tak zatłoczone. A powietrze i atmosfera zupełnie różna od miasta. Tak różna, że aż bije spokojem natury. Albo… pojechać za granicę na kilka dni? Dlaczego by nie spełnić choć jednego marzenia i zobaczyć Paryż nocą? A może chociaż Wiedeń… Albo coś u nas… przejść się warszawską starówką, a może kupić drobny suwenir w krakowskich sukiennicach… Spróbujmy się rozmarzyć… Takie pomysły mogą się wydawać nierealne przy dzisiejszym tempie życia. Może więc czas zwolnić tempo? Wiadomo, że nie dziś, od razu, ale na przestrzeni roku można już zmienić wiele.

 

Gdzie więc indziej człowiek może się podziać, schować? Pójść do parku pobiegać, na spacer, a może na przejażdżkę rowerem, o ile warunki atmosferyczne pozwalają. Może na siłownię, a może zrobić wreszcie porządki w garażu? O! A może umówić się ze znajomymi na mieście, albo odwiedzić ich w domu? Albo lepiej nie, nigdy nie wiadomo jak potoczy się rozmowa i o jakie tematy zahaczy… Lepiej już samemu pójść na kawę do lokalu, w którym się jeszcze nigdy nie było… no, to jest pomysł! A zresztą, wystarczy nawet rzucić się w wir pracy, żeby tylko nie słyszeć, nie widzieć i nie rozmyślać…

 

A tak właściwie… to przed czym w ogóle uciekać i po co wyjeżdżać? Po co tak usilnie szukać spokoju i ukojenia? Przed wiadomościami. W telewizji i w internecie. W rozmowach ze znajomymi, a nawet z rodziną, która usilnie próbuje nawrócić na tą lub tamtą polityczną wiarę. Przed jakimkolwiek kontaktem z tym, co się dziś wyrabia w polityce, bo to już za daleko zaszło. Ile można słuchać ekspertów z wszystkich stron, którzy przeczą sobie nawzajem. Skąd mamy wiedzieć, kto ma rację? Jak widać profesor profesorowi nierówny, nawet Sąd Najwyższy sam sobie przeczy… W takim bałaganie widać, co znaczy nasza państwowość i jak wspaniale pracowali nasi politycy po 89-tym roku, żeby dziś się okazało, że to wszystko jest zwykłą wydmuszką. Tymczasem z wielu krajów dochodzą niby pogłoski, że Rosja może zaatakować kraje bałtyckie, a przecież jeszcze rok temu wszyscy mówili, że zaraz upadnie ekonomicznie, że nie ma pieniędzy, a jej gospodarka padnie lada chwila…

 

Trudno w tym wszystkim się połapać. Cóż więc nam pozostało? Już chyba tradycyjnie zacytuję na koniec Jacka Kaczmarskiego z utworu „Niech…”: A ty siej, a nuż coś wyrośnie, a ty to, co wyrośnie zbieraj. A ty czcij, co żyje radośnie, a ty szanuj to, co umiera. I pamiętaj, że dana ci pamięć – nie kłam sobie, a nikt ci nie skłamie.

Sebastian Niemkiewicz