Krzyż na rozstaju dróg w Czelatycach

Mieszkańcy Czelatyc doskonale wiedzą jak dbać o ważne miejsca w swojej wsi. Ktoś, kiedyś na rozstaju dróg, przy drodze prowadzącej do Rudołowic postawił krzyż. Żeliwny, na drewnianym cokole. Nie wiadomo dzisiaj kto. Krzyż ma już swoje lata, jednak cały czas otoczony jest opieką. Kolejne pokolenia zajmują się nim. – Nie znamy jego historii. Nie wiadomo kiedy go postawiono, ani kto był fundatorem. Ktoś dawno temu postawił krzyż na drewnianym klocu. Z czasem jednak drewno uległo zniszczeniu. Krzyż przechylił się. Mój tato Kazimierz Grzeszczak i wujek Jan Sęk zainteresowali się nim i postanowili coś zrobić, by go uratować. Tato stawiał wtedy stodołę i zostało mu trochę materiałów. Postawili więc postument, na którym krzyż jest do dziś. Moja mama Zofia i ciocia Stefania Sęk opiekowały się tym krzyżem. Przynosiły kwiaty, dekorowały go i utrzymywały w czystości pagórek na którym się znajduje. Opiekował sie nim też miejscowy malarz Edmunt Galicki. Wiele razy go malował. Teraz opiekuje się nim pani Danuta. Dodam jeszcze, że co roku szła procesja koło krzyża. Było tam odprawiane nabożeństwo. Krzyż zawsze był udekorowany, nigdy nie był opuszczony – mówi Włodzimierz Grzeszczak, mieszkaniec Czelatyc. Miejsce to oraz sam obiekt jest zadbany i ustrojony kwiatami. Takie, zdawałoby się niepozorne miejsce pozostawiło swój ślad we wspomnieniach z dzieciństwa u miejscowych. – Kiedy byłem młodym chłopakiem i chodziłem pasać krowy, przechodziłem tamtędy. Zbierałem na łące bławaty i robiłem z nich wianki, które wieszałem na tym przydrożnym krzyżu – wspomina pan Włodzimierz.

Krzyż stoi pomiędzy dwoma lipami. Stare drzewa delikatnie szumią nad nim. Anioły z krzyża śpią u stóp ukrzyżowanego Chrystusa. Intencja jego fundatora zapisana jest w ciszy wieków.

 

Marcin Sobczak