Żukiem przez Europę

Klaudia i Kamil Zwolak pracują jako kierowcy ciężarówki. Wspólnie dzielą pracę z pasją do podróżowania. Niedawno wzięli udział w kolejnej edycji rajdu samochodowego Złombol. Biorą w nim udział pojazdy pochodzące z Polski i innych krajów byłego bloku wschodniego. Do Nazare w Portugalii Zwolakowie pojechali trzydziestoletnim Żukiem pokonując 3,5 tys. km. Trasa przebiegała przez kraje południowej Europy. – Chcieliśmy przeżyć przygodę, poznać nowe miejsca, zwiedzić i jednocześnie pomóc potrzebującym – mówią małżonkowie.

 

Z moim mężem mieszkamy raz w województwie lubelskim, a trochę w podkarpackim – śmieje się Klaudia Zwolak. Sama pochodzi z Roźwienicy, a Kamil z Lipin Dolnych (powiat biłgorajski). Na co dzień są zawodowymi kierowcami. Podróżowanie to dla nich wielka frajda.

Ciężarówką jeżdżę dwa lata, a mąż już dziesięć. Właśnie Kamil zaraził mnie tą pracą i pasją – mówi dziewczyna. – To, co teraz robimy zawdzięczam również naszemu koledze Łukaszowi – dodaje podróżniczka.

Pomysł, aby wystąpić w tegorocznej edycji Złombolu pojawił się u Zwolaków spontanicznie.

Wydarzyło się, to kilka dni przed naszym weselem. Wracając z pracy rozmawialiśmy z kolegą Łukaszem. Podzielił się wspomnieniami ze wcześniejszej edycji rajdu i podróży skodą favorit do Albanii. Przy oglądaniu zdjęć namówił nas, byśmy wzięli udział i pojechali. Więc mówię do Kamila, a gdyby spróbować? On również zareagował entuzjastycznie. Potrzebowaliśmy więcej czasu na podjęcie decyzji. Kiedy klamka zapadła, zaczęliśmy intensywne przygotowania – wspomina Klaudia.

 

Wybór padł na Żuka

W pierwszej kolejności podróżnicy rozpoczęli poszukiwania auta. Na jednej z aukcji internetowych znaleźli żuka wystawionego w Augustowie wyprodukowanego w 1993 roku.

Rozważaliśmy wybór poloneza czy dużego fiata. Żuk od razu nam się spodobał, gdyż jest ośmioosobowy. Początkowo mieliśmy jechać ze znajomymi, lecz z niespodziewanych przyczyn zrezygnowali. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że razem sprawdzimy swoje siły w rajdzie. Ostatnie dwa miesiące przed startem przygotowaliśmy pojazd do wymagającej trasy

– zdradza Kamil Zwolak.

 

Turystycznie i charytatywnie

Rajd samochodowy zwany Złombolem organizowany jest od 2007 roku. Trwa zwykle kilka dni i podzielony jest na etapy. Biorą w nim udział auta produkowane i projektowane w dawnym bloku wschodnim oraz powstałe już po jego rozpadzie, ale koncepcyjnie i techniczne oparte na konstrukcjach z tego okresu, m.in. maluchy, polonezy, skody. Wydarzenie ma charakter turystyczny i charytatywny. Uczestnicy mają za zadanie przejechać daleki dystans starym samochodem i uzbierać pieniądze dla domów dziecka na Śląsku. Meta wyznaczana jest zawsze w odległości ok. dwóch tysięcy km od Katowic w różnych kierunkach. Każdego roku są wybierane kraje charakteryzujące się ciepłym klimatem.

Mieliśmy za zadanie z innymi uczestnikami wpłacić 200 zł wpisowego i uzbierać 2800 zł od darczyńców na poczet dzieci z domów dziecka ze Śląska, inaczej nie dostalibyśmy odprawy na start w tym rajdzie. Udało nam się zebrać prawie 2500 zł, resztę dopłaciliśmy z własnej kieszeni. Udział stał się możliwy dzięki wsparciu rodziny, znajomych, starostwa jarosławskiego, gdzie pracuje mój brat i organizacji Drift Banda. Fajnie też się ogłaszać z takimi inicjatywami na portalach społecznościowych. Każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę, a w zamian możemy obkleić auto reklamami – zdradza Klaudia.

Całość wpłat od darczyńców przekazywana jest na cel imprezy, czyli prezenty dla dzieci z domów dziecka. Transparentność finansów zabezpiecza Fundacja Nasz Śląsk im. gen. Jerzego Ziętka. Wszystkie darowizny kierowane są bezpośrednio przez darczyńców na konto fundacji.

 

Tysiące kilometrów przygody

„Team Zwolaczek” wyruszył 1 lipca z Chorzowa. Podróż trwała pięć dni. Trasa prowadziła do miejscowości portugalskiej Nazare. Swoim Żukiem małżeństwo przejechało w sumie 3,5 tysiąca kilometrów.

Do wyboru były dwie trasy. Każdy jechał taką trasą, jaką chciał. Na początku wybraliśmy krótszą drogę, bo nie wiedzieliśmy co się przytrafi naszemu żukowi. Jechaliśmy przez Czechy, Niemcy, Francję i Hiszpanię, a z powrotem przez Włochy i Słowenię. Na granicy kontrola przebiegła sprawnie bez większych problemów. Celnicy widzieli oznakowane pojazdy, więc wiedzieli co to za impreza – wspomina Kamil.

Należy dodać, że Portugalia leży w klimacie śródziemnomorskim, a tam zwykle lato jest suche i gorące.

Temperatura wynosiła 42 stopnie, a aplikacja pokazywała znacznie więcej. Jechaliśmy bez klimatyzacji. Początki bywają ciężkie, na szczęście daliśmy radę się przystosować do tamtejszych warunków klimatycznych – zdradza mężczyzna.

Mijaliśmy okolice Sewilli, jedno z najgorętszych miejsc w Hiszpani, a także w Europie. Co jakiś czas robiliśmy postój i zmienialiśmy się za kierownicą. Więcej mąż kierował – relacjonuje z uśmiechem Klaudia.

Kilka minut później po dojechaniu do mety małżeństwo odebrało dyplom ukończenia rajdu. – Cieszyliśmy się że dojechaliśmy. Pierwszy raz wystąpiliśmy w dużej imprezie i nie wiedzieliśmy co nas czeka. Byliśmy przygotowani na drobne usterki, bo jeździmy ciężarówką. Z pięciuset załóg, na kołach dojechało tylko czterysta. Reszta dotarła na lawecie – opowiada Klaudia Zwolak.

Później małżonkowie zostali parę dni, by pozwiedzać i naładować akumulatory na drogę powrotną. – Spodobało nam się w Portugalii i nie chciało się wracać. Mieszkańcy byli bardzo sympatyczni. Robili sobie z nami zdjęcia, wozom również. Myślę, ze byli przygotowani na taką imprezę. Z parkowaniem też problemów nie było. Z Kamilem odbyliśmy też podróż poślubną, gdyż jesteśmy trzy miesiące po ślubie – przytacza we wspomnieniach dziewczyna.

 

Nocowanie w samochodzie komfortowe w każdych warunkach

Podróżnicy miło wspominają nocowanie na kempingu. – Spaliśmy na tylnej pace od Żuka. Siedzenia były rozmontowane, więc było miejsce do spania. Innym razem drzemaliśmy w namiocie, tak pół na pół – mówi Kamil.

Nocowanie w samochodzie podczas podróży ma dużo plusów. Komfort wypoczywania w samochodzie jest ważny, niezależnie od warunków atmosferycznych – mówi Klaudia.

Nawiązaliśmy nowe kontakty towarzyskie i świetnie się bawiliśmy. W drodze powrotnej spotkaliśmy zaprzyjaźnioną polską ekipę w Valenci. Nawet zamieniliśmy się samochodami – dodaje K. Zwolak.

 

Najbliższe plany

Niedawno Zwolakowie wystąpili w rajdzie kantYny Kraków -Bieszczady. – W porównaiu do rajdu Złombol była to raczej zabawa niż cel charytatywny. Było nam fajnie, lecz nie jak w Portugalii – ocenia Kamil Zwolak.

Złombol to była nasza przygoda życia. Ten rajd dał nam wiele możliwości. Lubimy zwiedzać, poznawać miejsca, ludzi. Nie chcemy odczuwać rutyny. Za rok odbędzie się kolejna edycja. Jeszcze nie wiemy, gdzie poprowadzi. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, z przyjemnością ponownie się wybierzemy żukiem – podsumowuje Klaudia Zwolak.

Życzymy Klaudii i Kamilowi wielu niezapomnianych wrażeń, a także bezpiecznych wyjazdów, jak i powrotów.

 

DARIUSZ BRZOZOWSKI