W kotka i myszkę

Zabawa trwa. Wersja dość hardkorowa. Nie ma w niej kolejnego poziomu. Życia na zapas też nie dają. Jeśli myszka nie ucieknie, to po niej. Uda się jej zwiać, też marnie. I tak bawimy się, wiedząc że każda strona oszukuje. Bo nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go.

 

Kronawirus nie tylko zaraża, ale też króluje w informacjach, walcząc ze szczepionkami o prymat. Słyszymy, jak to przylatują tysiące ampułek. Lądują i wchodzą w Narodowy Program Szczepień. Chyba, że ktoś przetrzyma je w recepcji i się zepsują, bo nie lubią ciepła, a tak zdarzyło się w ubiegłym tygodniu. Zbiorczo to te szczepienia wyglądają nieźle. Z tego, co mówi rząd jeszcze lepiej. Z punktu widzenia zwykłego człowieka beznadziejnie. Idą jak po grudzie, a zapewnienie, że 30 sztuk szczepionek będzie średnio trafiać do każdej gminy w tygodniu, łzy wyciska. Możliwe, że wychodzą z założenia, że zanim ampułki dojdą, to część odejdzie i będzie luźniej. Wysoko postawieni mówią, co tylko zechcą, byle tylko było długo, składnie i zgodnie z linią. Minister od zdrowia ostrzega, że czeska odmiana wirusa jest już u nas. Czesi się oburzają, bo u nich nie pojawiła się miejscowa mutacja. Mówili w jednym radio, że to był drobnoustrój od Cześka, a ministrowi się pomyliło i zamiast „cześka odmiana” powiedział czeska. W każdym razie jak nas informują, tak postępujemy.

Tak dzieje się na każdym szczeblu. Wystarczy posłuchać, przemyśleć i porównać z tym, co robią. Wygląda to jak skubanie kota, czyli dużo wrzasku i mało wełny. Stoki zamknęli i nagle okazuje się, że duża grupa włodarzy razem z całymi rodzinami, należy do kadry narodowej w narciarstwie alpejskim i przed olimpiadą ćwiczy. Restauratorzy, hotelarze i im podobni łamią obostrzenia i zapowiadają, że to dopiero początek. Rząd straszy, ale na marginesie daje do zrozumienia, że odpuści. Zresztą cały czas odpuszcza. Obostrzeń się nie przestrzega i nikt nie karze łamiących. Mieszkanka okolic Pruchnika wybrała się w ubiegłym tygodniu autobusem do Jarosławia. Dzień był targowy. Pasażerów pełno. Miejsc siedzących zabrakło. Autobus zepsuł się kilka kilometrów przed miastem. Trudno mu się dziwić, bo pojazdy komunikacji publicznej dawno już z wieku statecznego wyrosły. Pasażerów z zepsutego zabrał inny autobus już wcześniej załadowany. Jechali jak za komuny. Jeden na drugim. Ciekawe czy był z nimi wirus. Kwarantanna narodowa wygląda tak, że jedni zakazują, a inni te zakazy łamią. Jak za okupacji. Tylko wtedy o co innego chodziło.

Gminy uchwalają budżety, czyli rozdzielają kasę, która ma ciągu roku spłynąć. Najwięcej weźmie opieka społeczna i świadczenia rodzinne. Do tego dojdą szkoły i utrzymanie administracji. Zostaną grosze. Dadzą je na połatanie tego, co się sypie. Jeśli braknie, to nie dadzą. – Za wodę płacę dziesięć razy więcej niż kilka lat temu. Za śmieci podobnie. Kiedyś zakupy za sto złotych ledwie udźwignąłem. Dziś mieszczą się w małej reklamówce. Weźcie 500+ i wróćcie do wcześniejszych cen – mówi młody mężczyzna. Niech mówi, co chce. Władza wie lepiej.

Rozeszło się nasze społeczeństwo. Jedna grupa ma pracować i płacić. Druga rozdawać to, co oni zapłacili i mówić, że łaskę robi, bo daje.

 

Roman Kijanka