W drodze do 7 cudów świata

Dwie przyjaciółki, Jadwiga Gwóźdź i Anna Kozak-Sykała, niedawno wzięły udział w telewizyjnym teleturnieju „Postaw na milion”. Za wygrane pieniądze postanowiły spełnić jedno ze swoich marzeń o podróży do Ameryki Południowej, by zobaczyć tamtejsze budowle zaliczane do tzw. 7 nowych cudów świata.

 

Start w programie nie był telewizyjnym debiutem Jadwigi Gwóźdź. Wcześniej występowała już m.in. w „Jednym z dziesięciu”, „Va banque”, „Najsłabszym ogniwie”, a w latach 90., wraz z mężem, nawet w „Czarze par”, o czym pisaliśmy już w 2020 roku na naszych łamach. Na co dzień dyrektor Szkoły Podstawowej w Gniewczynie Łańcuckiej i nauczycielka matematyki, w wolnych chwilach kolekcjonująca wspomnienia z podróży i wyznaczająca sobie kolejne cele. W tym drugim bardzo pomaga jej przyjaciółka jeszcze z czasów liceum, Anna Kozak-Sykała, która jak sama mówi, lubi organizować ich wyjazdy, wyszukując atrakcyjne cenowo połączenia lub w ogóle całe wycieczki. Choć w liceum połączyła je klasa o profilu matematyczno-fizycznym, dziś w życiu zawodowym zajmują się odmiennymi dziedzinami. Pani Anna jest lekarzem, ordynatorem Oddziału Neurologicznego w SP ZOZ w Przeworsku. Udział w „Postaw na milion” był jak na razie jej pierwszym teleturniejem. Udało się dojść do finału i wygrać 25 tys. zł. Od początku było jasne, że wygraną przeznaczą na podróż do Peru, Argentyny, Paragwaju i Brazylii.

 

Najpierw z dziećmi

Pierwsza zaczęła wyjeżdżać Anna, jeszcze gdy jej dzieci były małe. Wspólnie najpierw podróżowali tylko po Europie, ale pewnego razu, w Wiedniu, gdy jej 5-letnia córka zapytała tuż po obudzeniu, gdzie tak w ogóle są, bo wszędzie wszystko było do siebie podobne, postanowiła wybrać się nieco dalej, na Krym.

Tam niestety córka zatruła się. Padło nawet podejrzenie, że może to wyrostek, a my byliśmy w miejscu, gdzie opieka medyczna nie była na zbyt wysokim poziomie. Wtedy przyszło mi do głowy, że może nie było to zbyt odpowiedzialne zachowanie? Wszystko na szczęście skończyło się dobrze, ale później jeździłam już raczej sama, poza Europę – opowiada Anna i podkreśla, że przy dalszych podróżach zawsze warto się wcześniej zaszczepić.

W 2014 roku razem z jeszcze jedną koleżanką, również z liceum, postanowiły pojechać do Wenezueli. Wyjazd był spontaniczny, chciały po prostu jakoś uczcić to, że kończyły wtedy 50 lat. Później przeszły jeszcze wspólnie Drogę Św. Jakuba szlakiem francuskim. Była to okazja nie tylko do wędrówki i rozważań, ale i wspomnień. Ciężkim czasem była też pandemia, ale nie zrezygnowały całkowicie z podróży. Ich celem stał się Szlak Architektury Drewnianej, co niedzielę planowały trasę po ok. 80-100 km, a na niej 5,6 budynków, które można było zwiedzić za jednym zamachem.

W takich miejscach warto zawsze rozmawiać z miejscowymi. To właśnie oni pokazali nam wiele rzeczy, jakich nie ma w przewodnikach: kapliczki, cmentarze. To tam jest historia miasteczek, dużo można dowiedzieć się, chociażby patrząc na to, jakie są krzyże, kto tu wcześniej mieszkał – mówi jedna z przyjaciółek.

Noc na pustyni

W 2022 roku Anna zaproponowała Jadwidze wyjazd do Jordanii, by zobaczyć jeden z tzw. cudów świata współczesnego. Wyjeżdżały w poniedziałek, na cztery dni przed wybuchem wojny w Ukrainie. Wszyscy przestrzegali je, że może wybuchnąć wojna, ale one i tak zdecydowały się na lot. Jak opowiadają, ich samolot był prawie pusty, a z białych ludzi na pokładzie były tylko one. Na miejscu jedną z atrakcji był nocleg na pustyni.

Sama noc była przepiękna, wszędzie cisza. Nagle zaczęły latać samoloty: następny i następny. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam co się dzieje, bo ani Internetu ani telewizji. Ania spała, myślałam że wojna się zaczęła, a my tu na tej pustyni, chciałam wtedy wracać do domu – wspomina Jadwiga i dodaje, że po powrocie szybko zaczęły chodzić jej po głowie Indie i zobaczenie na własne oczy Tadż Mahal. Pojechały tam na początku 2023 roku.

W Indiach mamy do czynienia z dużym przeskokiem od biedy do przepychu, które znajdują się niemal obok siebie. Nieco sceptycznie podeszłam do tej podróży, bo lubię skupiać się na podziwianiu natury. To właśnie natura tworzy niepowtarzalne, warte zobaczenia, rzeczy. Tu była tylko budowla, jej konstrukcja jest prosta i geometrycznie idealna, ale jednak na jej widok zapiera dech w piersiach, niektórzy nawet płaczą – opowiada Anna.

W lipcu przyszedł czas na długo oczekiwaną wyprawę do Ameryki Południowej. Pojechały w trójkę, z wcześniej wspomnianą koleżanką ze szkoły, Anną Dołhun. Najpierw było Peru, potem Argentyna i Brazylia, a na koniec Paragwaj.

Tym samym do tej pory zobaczyłam już pięć cudów współczesnego świata: Petrę w Jordanii, Tadż Mahal w Indiach, Koloseum we Włoszech, Machu Picchu w Peru i Pomnik Chrystusa Odkupiciela w Rio w Brazylii. Zostały mi tylko Chichen Itza w Meksyku i Wielki Mur w Chinach – podsumowuje Jadwiga i dodaje, że sama pewnie nie odważyłaby się pojechać za granicę i spełnić swojego marzenia. Relacja z tej wycieczki, podobnie jak poprzednich, znalazła się już w zeszycie, w którym Jadwiga dokumentuje wszystko chronologicznie. Są tam zdjęcia, bilety, osobiste zapiski, wycinki z gazet. W domu uzbierało się już kilkanaście takich zeszytów. Sprawia jej to przyjemność i często je przegląda. Również rodzina rozumie jej pasję, zaraziła nią nawet syna. Także syn Anny połknął podróżniczego bakcyla, m.in. ostatnio był w Seulu. Ich domy są pełne pamiątek. Jadwiga lubi wyszukiwać ozdobne talerzyki i magnesy na lodówkę, Anna lubi torebki, ubrania, ozdoby na ścianę. Obie starają się kupować raczej rzeczy użytkowe, a nie tzw. kurzołapy. Przywożą też przyprawy, herbaty. Na miejscu zwykle dość sceptycznie podchodzą do lokalnej kuchni, z uwagi na możliwe zatrucia. Choć jedzenie w restauracjach jest, jak mówią, bezpieczne, to jednak zupełnie inna kuchnia, niż ta uliczna.

 

Trzeba się przełamać

Jadwiga i Anna korzystają głównie z wycieczek zorganizowanych. Obie podkreślają, że by podróżować, wcale nie trzeba znać języków obcych ani mieć dużo pieniędzy, jak powszechnie się wydaje. Przede wszystkim trzeba chęci i przełamania się, wyjścia ze swojej strefy komfortu.   – Gdy się poszuka, można natrafić na naprawdę ciekawe oferty biur podróży, w ten sposób już trochę objechałam świata – mówi Anna. Dziś uważa, że sama „źle” zaczęła podróżowanie, bo jeszcze latach 90. od Wysp Kanaryjskich, które według niej są po prostu piękne. Poprzeczka została więc wysoko podniesiona i później już mało co wywoływało w niej takie „wow”. Jej najbardziej ukochany kontynent to Afryka, mogłaby tam nawet zamieszkać. Nie była jeszcze tylko w Ameryce Północnej i Australii. U Jadwigi miłość do podróży zaszczepiła z kolei nauczycielka geografii w liceum.

W szkole podstawowej nie jeździliśmy na wycieczki, dlatego gdy w liceum pojechaliśmy w Góry Świętokrzyskie, to do dziś pamiętam dzień po dniu tę wycieczkę. Nawet na maturze wybrałam geografię, ale ostatecznie zdecydowałam się na studia matematyczne – mówi Jadwiga.

Zgodnie twierdzą, że podróżować wcale nie trzeba daleko. Sama Polska i Podkarpacie są piękne. Gdy przyjeżdżają znajomi, ich lub ich dzieci, to zawsze są zachwyceni lokalnymi atrakcjami. A po Szlaku Architektury Drewnianej przyszedł też czas na zdobycie Korony Gór Polski, czyli 28 szczytów polskich gór.

Jest obawa, że zabraknie życia, by zobaczyć i zrobić wszystko, co się chce, ale nie poddajemy się, trzeba spełniać swoje marzenia – dodają na zakończenie.

 

Dominika Prokuska

Fot. arch. pryw.