Sam już nie wiem co myśleć o pandemii. Na początku była panika, potem wątpliwości. Teraz zniecierpliwienie, ale strach wciąż siedzi w tyle głowy. Jest też niezłe zamieszanie; z początku maseczki były niepotrzebne, bo nic nie dawały, potem się okazało, że jednak przymusowo trzeba je nosić, mało tego, będzie to trwało dopóki nie wynajdzie się szczepionka. Ostatnio pojawiają się pogłoski, że w ciągu najbliższych tygodni ten nakaz zostanie złagodzony i w niektórych miejscach, będzie można swobodnie chodzić bez „kagańca”. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja na świecie rozchwiała się i jest dość nieprzewidywalna i władza też musi się uczyć na bieżąco jak reagować. Koniec końców, dzięki lepszym lub gorszym działaniom obecnych władz nasz kraj nie ucierpiał tak bardzo. Owszem, straty ekonomiczne są ogromne, ale… gdy wybucha wojna, to każdy walczy o życie a nie o pracę, a światowa pandemia wstrząsnęła nie tylko Polską, ale całym światem w podobny sposób.
Fryzjerzy i salony kosmetyczne przygotowują się do wielkiego otwarcia; ich obroty pewnie będą zdecydowanie wyższe niż rok temu w tym okresie. Pozostało nam tylko czekać, aż w wiadomościach ogłoszą to jako kolejny sukces naszych elit politycznych. A państwo już wróciło do normalności zupełnie. Pieniądze na dzieci już są zagospodarowane, teraz przyszedł czas na następne priorytety: wakacje. A więc tysiąc dla każdego (oczywiście każdego, kto będzie uprawniony), żeby mógł odpocząć od ciężkiej pracy. Pomoc finansowa państwa nieraz ma sens – często dzięki dodatkowym funduszom i dotacjom firmy mogą funkcjonować i się rozwijać, więc można potraktować to jako inwestycję w gospodarkę. Jednak gdzie jest granica opiekuńczości i nadopiekuńczości? Po dotowaniu wakacji pozostało jeszcze dawać po kilka tysięcy dla tych, którzy kupują samochody i po kilkanaście tysięcy dla nabywających domy. Czemu Wałęsa nie dał rady nasi politycy podołają. Jak nic, niedługo zbierze się tego sto milionów na każdego. Pomoc jest ważna, a w naszym raczej biednym społeczeństwie każdy grosz ma znaczenie. Tylko czy przypadkiem te pieniądze nie były już w naszych rękach, zanim oddaliśmy je w formie podatku?
Sebastian Niemkiewicz