Siostra uprowadziła mi mamę

Pani Renata bezskutecznie czekała na swoją 93-letnią mamę. Starsza kobieta wracała do domu po pobycie w przeworskim hospicjum. Przewoziła ją karetka transportu medycznego. Jednak wracająca do domu pacjentka nigdy tam nie dotarła. Okazało się, że trafiła do drugiej córki, chociaż przewoźnik posiadał dokładny adres i dane kontaktowe do pani Renaty. Sprawą zajęła się policja i stwierdziła, że wszystko jest w porządku.

Pani Rozalia wracała transportem medycznym do swojego domu. Tam jednak nie dotarła.

– Czekałam cztery godziny. Mamy wciąż nie było. Wyobrażałam sobie, co mogło się stać. W głowie kłębiły się różne myśli. Nie mogąc dłużej czekać zadzwoniłam do hospicjum. Okazało się, że mama wyjechała o ustalonej porze. Zmartwiłam się, ponieważ dawno powinna być już w domu. Zaczęłam telefonować. Szukać jakichś informacji. Dopiero później dowiedziałam się, że mama została przewieziona pod zupełnie inny adres – wspomina rozżalona pani Renata.

 

Mamę zabrała siostra

Pani Renata dopiero po kilku godzinach dowiedziała się co stało się z jej mamą. Ustaliła, że karetka, którą podróżowała 93-letnia pani Rozalia o umówionej porze faktycznie podjechała pod blok na jarosławskim osiedlu, w którym starsza kobieta była zameldowana. Na podwórku załogę karetki przywitała kobieta, która najprawdopodobniej poprosiła o przewiezienie mamy pod inny adres. Nie była to jednak pani Renata. Załoga karetki spełniła prośbę kobiety. Tym sposobem pani Rozalia trafiła pod opiekę swojej drugiej córki. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że siostry nie utrzymują ze sobą kontaktu, a mama od lat była pod opieką pani Renaty.

Zasmucona i rozgoryczona całą sytuacją kobieta nie pojmuje jak jej siostra mogła się tak zachować. Tłumaczy, że to ona od wielu lat sprawuje opiekę nad schorowaną mamą. Czytelniczka nie rozumie dlaczego załoga karetki dała wiarę kobiecie czekającej pod blokiem, nawet nie sprawdzając czy mówi prawdę.

– Dlaczego pracownicy karetki nie wylegitymowali osoby, która odbierała mamę? Dlaczego do mnie nie zadzwonili, jak byli już pod blokiem? – zastanawia się.

Wszystko jest w porządku

W celu wyjaśnienia tej sytuacji skontaktowaliśmy się z przeworskim hospicjum. Tam poinformowano nas, że pracownicy karetki najprawdopodobniej zostali wprowadzeni w błąd, a usługi transportowe dla hospicjum świadczy przeworski szpital.

Sprawę wyjaśniła dyrekcja SP ZOZ. – Zespół transportu sanitarnego odwiózł pacjentkę zgodnie z adresem wskazanym na zleceniu transportu. Na miejscu zastał córkę pacjentki, która poinformowała o tym, że mama mieszka u niej i prosi o przewiezienie mamy pod jej adres. Pracownik spełnił prośbę córki i przewiózł pacjentkę pod wskazany adres – wyjaśnia lek. Janusz Szynal, zastępca dyrektora ds. lecznictwa.

 

Konflikt rodzinny w tle

Pani Renata nie ukrywa, że od jakiegoś już czasu pozostaje w konflikcie rodzinnym ze swoją siostrą. Również podczas pobytu pani Rozalii w hospicjum pomiędzy siostrami dochodziło do starć, w których musiała interweniować policja. O tyle, o ile sytuacja rodzinna pani Rozalii była znana pracownikom hospicjum, o tyle nie wiedziała o niej załoga karetki.

– Personel hospicjum nie informował zespołu transportowego o sytuacji rodzinnej pacjentki, na zleceniu transportu również nie ma danych osoby opiekującej się pacjentką, więc nie było powodu dla którego załoga transportu nie miałaby spełnić prośby córki – tłumaczy Dyrekcja SP ZOZ.

 

Sprawę badała policja

Sprawa trafiła na policję kilka godzin po odwiezieniu starszej pani. – Po rozpoznaniu sytuacji na miejscu, funkcjonariusz policji poinformował naszego pracownika, że pozostawienie pacjentki w miejscu pobytu jest zgodne z prawem, gdyż wszystkie córki mają prawo do opieki nad matką do czasu wyroku sądowego – tłumaczy J. Szynal.

 

Odizolowała mamę

Pani Rozalia od ponad trzech tygodni przebywa u swojej drugiej córki. Jak jej tam jest nie wiadomo. – Siostra nie wpuszcza nikogo do mieszkania, boję się, ze mamie może stać się krzywda. Nie widziałam jej już tyle czasu. Najzwyczajniej w świecie za nią tęsknię – mówi ze łzami w oczach.

Pani Renata jest bezsilna. Niewiele może w tej sytuacji zrobić. Przed kilkunastoma dniami złożyła papiery do sądu o ubezwłasnowolnienie mamy oraz ustanowienie ją opiekunem prawnym. To jednak trwa i słono kosztuje. – Początkiem września mama ma urodziny. Mam nadzieję, że do tego czasu uda jej się wrócić do domu – mówi ze smutkiem.

Pani Renata jest zbulwersowana całą tą sytuacją. Uważa, że winni tej sytuacji powinni ponieść konsekwencje. Jak zakończy się ta sprawa na razie nie wiadomo.

Sprawy rodzinne są często tak skomplikowane, że trudno oceniać kto zaniedbał lub nie dopełnił obowiązków. Tu jednak coś nie zagrało i powstał bałagan. Najgorsze, że nie wiadomo w jakich warunkach przebywa starsza kobieta.

EK