Jedna z par, które założyły grupę wsparcia, Aneta i Paweł Socha.

Pożegnanie jest potrzebne

15 października obchodziliśmy w Polsce Dzień Pamięci Dziecka Utraconego. Kilka dni później w jarosławskim Opactwie miało miejsce poświęcenie pomnika Dziecka Utraconego. Jednym z inicjatorów jego powstania była grupa wsparcia „Rodzice po stracie”, działająca przy parafii N.M.P. Królowej Polski w Jarosławiu.

 

Grupę pod koniec 2016 roku założyły dwa małżeństwa: Aneta i Paweł Socha oraz Anna i Artur Szyk. Obie pary znały się wcześniej i obie doświadczyły straty dziecka przed jego narodzeniem. Szukając ukojenia, a także chcąc pomóc innym, postanowili założyć grupę. Niemal od samego początku współpracuje z nimi psycholog, Joanna Gałasiewicz, która nieodpłatnie udziela pomocy rodzicom po stracie.

 

Potrzebne jest miejsce

Jak podają statystyki, nawet 40 tys. kobiet rocznie doświadcza poronienia. Szacuje się, że ok. 10-15% wszystkich ciąż kończy się poronieniem. Temat dotyka więc wielu rodzin. Gdy powstała w nich myśl, by założyć grupę wsparcia, ich inicjatywą zainteresował się ks. proboszcz Krzysztof Szygielski, który udostępnił im miejsce przy parafii, gdzie mogą się spotykać. Z czasem przyszła również refleksja, że potrzebne jest miejsce, gdzie rodzice, którzy nie mają takiej możliwości, mogą dokonywać pochówków. Wtedy z pomysłem chowania szczątków w podziemnej krypcie na terenie jarosławskiego Opactwa przyszedł ks. proboszcz Marek Pieńkowski. Pomógł przy formalnościach, arcybiskup wydał zgodę i wkrótce pochowano tam pierwsze dziecko, Jakuba. Miejsce było, ale brakowało symbolu na zewnątrz, wskazówki, co tu się znajduje.

Długo myśleliśmy, co zrobić. Pojawił się pomysł na pomnik w formie płaskorzeźby w kamieniu. Pierwszy zarys koncepcji był autorstwa Ani Szyk, która jest architektem. Proboszcz zaakceptował projekt, uzgodniliśmy też wszystko z konserwatorem zabytków, tutaj pomagała nam Małgorzata Olędzka. Zgodę wyraził również diecezjalny konserwator zabytków ks. Marek Wojnarowski. Wykonawcą rzeźby była Halszka Granek, a sam kamień pochodził z Józefowa na Roztoczu, od kamieniarza Jana Pastuszka. Prace trwały 3 lata i wreszcie pragnienia naszych serc zostały urzeczywistnione – wspomina pani Aneta.

 

Wsparcie na pierwszej linii

Jak mówi pani Aneta, bardzo ważne jest otrzymane wsparcia po stracie jeszcze w szpitalu. Od tego dużo zależy, jak kobieta przejdzie później żałobę i jak sobie z nią poradzi. Grupa współpracuje z ks. kapelanem, Rafałem Borczem, który na oddziale jarosławskiego szpitala, oprócz wsparcia duchowego, informuje także o możliwości skorzystania z pomocy „Rodziców po stracie”. Najgorsze z czym można się spotkać to brak empatii i zrozumienia ze strony personelu. Tak było w przypadku pani Anety, która w 2016 roku trafiła do jednego ze szpitali w Rzeszowie.

– Jeśli chodzi o stratę na wczesnym etapie, takim na którym potrzebne są badania genetyczne, by określić płeć, często rodzice zostają ze swoim smutkiem sami. Nie zgadzamy się, że to tylko zlepek komórek, a tak dawano nam do zrozumienia – wspomina pani Aneta. Później została poproszona o rozmowę z dwiema kobietami przebywającymi po poronieniu w jarosławskim szpitalu. Było też kilka rozmów telefonicznych. Poskutkowało to podpisaniem umowy o wolontariacie ze szpitalem. O grupie wsparcia informował już nie tylko ksiądz, ale i lekarze i panie położne. Działalność nieco ograniczyła pandemia, ale starają się odbudować ją na nowo. Otwarta na współpracę jest m.in. Joanna Zaborowska, pełnomocnik ds. praw pacjentów COM w Jarosławiu. Wspólnie myślą o zorganizowaniu spotkania dla personelu w tym temacie.

Być może nie każdy też wie, że kobiecie po poronieniu przysługuje 56 dni urlopu macierzyńskiego oraz zasiłek pogrzebowy w wysokości 4 tys. zł. A jeśli są objęci odpowiednim ubezpieczeniem, to rodzicom należy się również odszkodowanie za urodzenie martwego dziecka.

 

Jak pomóc?

Słowa potrafią ranić i sprawić, że kobieta jeszcze bardziej zamyka się w sobie i zaczyna myśleć, że wszystko co się stało, to jej wina. Kobiety płaczą w poduszkę, gdy słyszą: „Co tak rozpaczasz?”, „Dziecko było jeszcze małe, będziesz miała następne”, „Jesteś jeszcze młoda, przestań rozpaczać”. Otoczenie chcąc pomóc, nieświadomie, powoduje jeszcze większy smutek. Nie daje szansy rodzicom przeżyć żałoby, wypłakać się, pożegnać. Rodzicom, bo ojcowie też to ciężko przechodzą.

Mężczyzna, mimo twardej powłoki, również to przeżywa. Po naszej stracie żona wybrała imię, płytę, wszystko załatwiła sama. To był taki jej sposób poradzenia sobie z tym. Ja dowiedziałem się dopiero po jakimś czasie. Poczułem, że działo się to jakby poza mną. A też to przeżywałem. Gdy wracałem sam ze szpitala, płakałem w samochodzie. Stratę powinno przeżywać się wspólnie – uważa pan Paweł i zauważa, że dzwonią do nich również mężczyźni, którzy pytają, jak pomoc swoim partnerkom. Absolutnie nie powinno się więc umniejszać roli ojca ani tym bardziej wstydzić korzystać z pomocy specjalisty, jeśli zachodzi taka potrzeba.

Oboje zauważają, że jeśli ktoś nie znajduje odpowiednich słów by pocieszyć, to nie są one konieczne. Można też przytulić, potrzymać za rękę, być obok.

– „Rozumiem co przeżywasz”, „Wiem, że ci trudno”, „Jest mi przykro, że tego doświadczasz”, to odpowiednie słowa. Również łzy są wyrazem smutku i jak najbardziej są potrzebne. To żałoba, którą trzeba przeżyć, a każdy może przeżywać ją inaczej – mówi Aneta i dodaje, że ważne też, by mieć miejsce, gdzie można przyjść, pożegnać się. Anna, z drugiej pary, które założyły grupę wsparcia, nie miała możliwości, by pochować swoje dziecko. Długo nosiła w sobie żałobę, która była jak niezabliźniona rana. Gdy usłyszała, że w Przemyślu, w połowie października, odbywa się symboliczny pochówek, pojechała tam. Dopiero uczestnicząc we mszy doznała ukojenia i spokoju.

Było to swoiste zamknięcie i pożegnanie, którego trzeba doświadczyć. Przecież było dziecko i nagle go nie ma. Nie ma dla niego końca, godnego odejścia, jak w przypadku śmierci np. starszej osoby, której organizuje się pogrzeb i ma ona swoje miejsce na cmentarzu. To ważne nie tylko dla osób, które przeżyły swoje życie, ale i dla dzieci, którym nie dane było zobaczyć naszego świata. Zaistniały jednak w sercach swoich rodziców. Dlatego tak ważne jest miejsce, gdzie możemy przyjść, pomodlić się, zapalić znicz – mówi nasza rozmówczyni.

 

W każdy trzeci piątek miesiąca w kościele pw. N.M.P. Królowej Polski odprawiana jest msza św. dla rodziców po stracie, po której każdy może uczestniczyć w spotkaniu w ramach grupy wsparcia.

Tydzień temu, po poświęceniu pomnika w Opactwie, podeszło do nas małżeństwo, którego również dotknęła strata. Nie wiedzieli o naszej grupie. Przyznali, że takie miejsce było potrzebne, że dzięki niemu wreszcie udało im się pożegnać godnie swoje dziecko – dodaje na zakończenie pani Aneta.

 

Dominika Prokuska