Wydarzenia, które rozegrały się po zakończeniu II wojny światowej w lesie Dębrzyna koło Grzęski pod Przeworskiem, są świadectwem tego do czego zdolny jest człowiek. Polacy wracający z przymusowych prac w III Rzeszy tam byli okradani i mordowani przez swoich rodaków. Ta bratobójcza rzeź została ukazana w filmie „Wielki strach”, który w można było obejrzeć niedzielę 6 września w WDK w Grzęsce, wcześniej odbyła się uroczysta msza św. w Dębrzynie.
Dębrzyna to mały lasek przy torach kolejowych miedzy Grzęską, a Świętoniową. Do dziś budzący u mieszkańców strach, a nawet przerażenie. Był on miejscem tragicznych wydarzeń na przełomie roku ’44 i ’45. Jeszcze teraz mówią, że tu osiedliło się Zło w najgorszym wydaniu. Wspominają o pojawiających się postaciach, szeptach konających w koronach drzew. A zdarza się że rodzice upominają dzieci by do Dębrzyny nie chodziły jeśli chcą żyć. Legendy mówią, że już w czasach pogańskich była tam świątynia i składano ludzi w ofierze. Czyżby zło z czasów pogańskich przetrwało do teraz i w tak dramatyczny sposób ujawniło się tuż po wojnie?
„Swoi mordowali”
Skończyła się II wojna światowa. Wywiezieni na roboty do Niemiec mieli ciągle nadzieję na powrót do ojczyzny. Tęsknili za rodziną, za znajomymi okolicami. Niestety nie było im dane ich ujrzeć. Nie tego się spodziewali, gdy zobaczyli znajome twarze. Wyciągani z wagonów, rabowani ze swojego dobytku, a następnie mordowani w pobliskim lesie. Nie czynili tego żołnierze wrogich armii tylko „swoi”. – Przy torach był semafor i bocznica. Pracownik kolei dawał znak czerwonym światłem, że pociąg nadjeżdża. Zatrzymywał go na bocznym torze. Kazano wysiadać tym ludziom i mówiono, że im pomogą dotrzeć do domów. Niektórzy, wysiadali, innych wydzierano siłą z wagonów, zabierano wszystko i mordowano. Ilu ich zabito, nikt nie wie. Koło pomnika są grobki z krzyżami, ale jest więcej takich miejsc. Po drugiej stronie w zrębie też są groby. Te mogiły były równane z ziemią. Wiem to z opowiadań. Urodziłem się właśnie w 1945 roku, kiedy to się działo — mówi pan Tadeusz, jeden z przybyłych na mszę gości. – Po wojnie wielu miało broń, pistolety i karabiny, a wojna wyzwoliła w nich demony, a bieda dołożyła swoje pięć groszy — dodaje inny uczestnik mszy. Dzisiaj wszyscy zastanawiają się, jak mogło do tego dojść. – To byli swoi, zatrzymywali pociągi, wydzierali tych ludzi, zabierali im ciuchy i inne przedmioty. Mogli to wszystko im wziąć, ale życia nie odbierać, nie zabijać. Nawet jak chcieli okraść, to życie powinni darować. Takie były straszne czasy — mówi pani Anna, która co roku przychodzi w to miejsce, by uczcić pamięć pomordowanych. Do tej pory nie ustalono, ile mogił kryje las, nie ustalono też sprawców tych bestialskich zbrodni. Przez długie lata milczano na temat tego miejsca – Całą sprawę nagłośnił Władysław Łania. Nikt nie mówił wcześniej o tym głośno. Pamiętam, jak chodziłam z ciotką do lasu po wojnie. Znalazłam ludzką czaszkę. Ciotka mi powiedziała, żeby to przykryć liśćmi. Tak zrobiłam i poszłyśmy szybko z tego miejsca. Miałam wtedy czternaście czy piętnaście lat. Wtedy nie mówiło się o tym, co się tam wydarzyło — dodaje pani Anna. Nawet po tak wielu latach w głosie opowiadających słychać emocje. Te zdarzenia wciąż są w nich żywe i wyraziste, jakby działy się całkiem niedawno.
Las mogił
Las Dębrzyna był niemym świadkiem tych wstrząsających zbrodni. Jest w nim bardzo cicho. Ta cisza przeraża. Czasem tylko słychać przejeżdżający pociąg, który zdaje się przypominać o tragicznych wydarzeniach sprzed lat – Były tu piękne dęby, hrabia miał tutaj przed wojną bażantarnię. Wszystko było ogrodzone drewnianym płotem. Przyjeżdżali tu na polowania — mówi pani Anna.
Historia zapisała tu jednak krwawą kartę. – Te drzewa splamiła ludzka krew. Jakim trzeba być człowiekiem… — urywa z wyraźnym żalem. – Tu była straszna bieda. Ludzie myśleli, że pracujący tam się dorobili. Bauerzy raczej źle traktowali przyjezdnych pracowników. Jednak nie wszyscy. Zdarzyło się, że jeden z nich który chciał Polaka pracującego w gospodarstwie za zięcia, bo był pracowity. Ten powiedział, że wraca do kraju, bo nie będzie leżał w obcej ziemi. Raz z zawisłocza pojechał tam pewien chłopak i zapoznał się z dziewczyną z Jarosławia. Umówili się, że po powrocie przyjedzie do niej. Czekała tydzień, drugi i trzeci. W końcu przyjechała go szukać. Rodzina powiedziała jej, że nie dotarł do domu. Okazało się, że został zabity. Mówili też, że jednej kobiecie z dzieckiem udało się gdzieś uciec — opowiada pani Anna. Wielu wracających do kraju robotników zakończyło swe życie w tym lesie. Dzisiaj tę niechlubną część naszej historii upamiętnia pomnik „Człowiek-Człowiekowi” oraz krzyże rozrzucone w różnych częściach lasu, te nagrobkowe i te namalowane białą farbą na drzewach.
Msza i projekcja
Jak co roku w pierwszą niedzielę września w dębrzyńskim lesie odbyła się msza święta w intencji pomordowanych w Dębrzynie w latach 1945-1946 oraz za ich oprawców. Poprowadził ją ks. Tadeusz Musz, proboszcz parafii w Prałkowcach. Wzięli w niej udział przedstawiciele samorządu: wójt Gm. Przeworsk Daniel Krawiec ze swoim zastępcą Teresą Wielgos oraz Łukasz Mróz, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Przeworsku. Uczcili oni ofiary składając kwiaty pod pomnikiem. O oprawę uroczystości zadbał chór „Veritas” z Nowosielec, Orkiestra Dęta Gminy Przeworsk oraz schola z kościoła w Świętoniowej. Licznie zgromadzeni mieszkańcy okolicznych miejscowości uczcili pamięć ofiar tej rzezi. Po mszy świętej, w miejscowym Wiejskim Domu Kultury w Grzęsce odbyła się projekcja filmu Pawliny Carlucci-Sforzy „Wielki strach” obrazujący te tragiczne wydarzenia. Film ten otrzymał w sierpniu br. GRANDPRIX na Ogólnopolskich Spotkaniach Filmowych w Radomiu. Na projekcji obecna była reżyser filmu oraz występujące w nim osoby.
Historia bywa często trudna do zaakceptowania i tak jest w tym przypadku. Tragiczne wydarzenia z Dębrzyny ukazują jakie nieludzkie instynkty w człowieku może wyzwolić przeżyta wojna i bieda. Czy jednak biedą można wytłumaczyć te akty bestialstwa? Trzeba powiedzieć wprost, że to, co się wydarzyło w Dębrzynie, nie powinno się wcale wydarzyć. Dzisiaj powinno to być dla nas cenną lekcją, ale też przestrogą. Pomordowanym nikt życia nie przywróci. Jedyne co możemy zrobić to pamiętać.
Marcin Sobczak