Na skraju okrytego złą sławą lasu Dębrzyna stoi samotnie urokliwa kapliczka. Nie ma jednak nic wspólnego z tragicznymi, powojennymi wydarzeniami w owym lesie. Powstała dużo wcześniej, bo jeszcze w XIX wieku. Dojechać do niej najlepiej od strony Świętoniowej. Polna droga prowadzi do niej i dalej do Dębrzyny. Widoczna jest z daleka. Jasny, turkusowy daszek kapliczki odbija się na tle mrocznego lasku.
Kapliczka jest murowana, otynkowana i pomalowana na biało. W jej dolnej części mieści się pusta płycina. W głównej przeszklonej wnęce pomiędzy kwiatami i świecami znajduje się m.in figurka przedstawiająca Jezusa. Za nią powieszone są obrazy przedstawiające sceny z życia świętych. Pod szczytem kapliczki umocowany jest oryginalnie wykonany krucyfiks. Dwuspadowy, blaszany daszek zwieńczony jest metalowym krzyżem.
Jego jasny kolor wnosi spokój i radość w to miejsce. – Kapliczka pod laskiem jest bardzo stara. Powstała w 1891 roku. Ufundował ją Wincenty Kostka. Jego nazwisko wyryte jest na drewnianym wykończeniu zadaszenia kapliczki. Wygląda naprawdę pięknie. Jest to zasługa organisty Leszka Laska, który przed paru laty odnowił tę kapliczkę – opowiadał nieżyjący już ks. Józef Nowak, wieloletni proboszcz parafii Świętoniowa, który miał sentyment do takich miejsc. Jak dowiedziałem się od niego, gdy był jeszcze w seminarium, dostał na zadanie wakacyjne opisać kapliczki w parafii Przeworsk. Jeździł więc, zbierał informacje i dokumentował.
Patrząc na kapliczkę przy dębrzyńskim lesie można przenieść się w dawne czasy. Obrazek jak z bajki. Brakuje tylko pracujących na pobliskich polach ludzi. A kapliczka widziała przez sto trzydzieści lat niejedne sianokosy czy zbiory. Widziała również ludzi, przechodzących koło niej i idących na śmierć do lasku w Dębrzynie. Dziś pięknie odnowiona jest małą iskierką radości w tym smutnym miejscu.
Marcin Sobczak