Historie z wirusem w tle

W ostatnim czasie byliśmy świadkami dość dynamicznych historii z większymi bądź mniejszymi dramatami na drugim planie. Niektóre z nich już się zakończyły, jak np. okrzyknięta sagą burzliwa batalia tenisisty Djokovicia o możliwość wzięcia udziału w turnieju Australian Open. Smaczku sprawie dodawał fakt, że Serb był w ostatnich latach niepokonany na kortach Melbourne, a przegrał w walce z biurokracją i bezdusznymi przepisami jeszcze zanim turniej się rozpoczął. Okazało się bowiem, że Australia wyznaje (i przestrzega!) zasad równości wszystkich wobec prawa. Dla jednych (zwłaszcza antyszczepionkowców) stał się bohaterem walczącym o swoje przekonania, dla innych okazał się zwyczajnym cwaniakiem dążącym po trupach do celu. Prawda jak zwykle jest pewnie gdzieś po środku, a tymczasem z okazji być może skorzystają rywale.

Inna sportowa saga rozgrywała się na naszym rodzimym podwórku, bo w Zakopanym odbywał się konkurs skoków narciarskich. W tym sezonie niestety nasze orły nie latają daleko, a złośliwi twierdzą, że to przez to, że skoki „wyprowadziły się” do innej („obcej”) telewizji. O tym w jak głębokiej przepaści znalazła się nasza kadra niech świadczy fakt, że polska reprezentacja na konkursy olimpijskie (które już niedługo) nie zmienia się praktycznie od lat. Rywalizację o ostatnie miejsce w grupie wygrał rzutem na taśmę najstarszy z nich, zawodnik prawie 36-letni i zrobił o tylko dlatego, że młodsi wcale mu tego nie utrudniali swoimi wynikami. Coraz bardziej widać, że zaplecza, jak i w innych dziedzinach, nam brakuje. Bo dopóki są sukcesy, jakoś się przecież wszystko kręci.

Trwa też telenowela z wyborem selekcjonera polskiej kadry piłkarzy kopanych. Choć tu ponoć na 99% wiadomo, o kogo chodzi, dorabia się do tego atmosferę tajemniczości. Tak już było i pamiętamy, jak się to skończyło.

 

By zejść z tematu sportu, zastanówmy się nad koronawirusem, kwarantanną i szczepieniami, bo tak nam już ten temat spowszedniał, że mówić o nim może i się nie chce, a absurdy nadal się mnożą. Jak choćby ten, że nie każdy kto ma pozytywny wynik testu, przebywa przepisowy okres czasu w izolacji, bo może np. wybrać się w tym czasie za granicę kraju. I tylko jego tajemnicą jest, jak to zrobił i że nie wyciągnięto wobec niego konsekwencji, jakie zapewne spotkałyby zwykłego obywatela.

Inni z kolei sami nie chcą się szczepić, ale dosyć głośno krzyczą, by zmusić do tego innych, np. dzieci w szkołach, bo wśród nich jest przecież niski poziom wyszczepienia. Z uczniami to jest w ogóle osobna historia, bo jak wiemy w niektórych województwach rozpoczęły się już ferie zimowe. Tym którzy jeszcze pobierają nauki zaczęły się z kolei kwarantanny i zdalne lekcje, bo coraz trudniej jest na nie nie wpaść, nawet przestrzegając obostrzeń. Jak łatwo przewidzieć, gdy cała Polska wyhasa się na nartach, beztrosko wymieniając się tam swoimi wirusami i wreszcie przyjdzie kolej na ferie dla Podkarpacia, to może się okazać, że zakażeń w kraju będzie tyle, że odwołają wszystko i jak mawiał klasyk, nie będzie już niczego.

 

Dominika Prokuska