Być jak Książę

Kilka dni temu Przeworsk pożegnał zmarłego na obczyźnie, ostatniego Ordynata Księcia Andrzeja Lubomirskiego. Piękna to była uroczystość i w pewien sposób symboliczna.

Konny karawan, elegancki woźnica – wyglądali niemal jak przeniesieni w czasie. Historia zatoczyła koło i książę spoczął wreszcie w przeworskiej ziemi, w rodowej krypcie pod Kaplicą Grobu Bożego w Przeworskiem Bazylice. Marzył o tym, by być pochowanym w Przeworsku, taka była jego ostatnia wola. Nie mógł przewidzieć, że wyjeżdżając za granicę, nigdy już tu nie wróci.

Dziś ten pogrzeb jest okazją do przypomnienia sobie postaci Andrzeja Lubomirskiego, lub w ogóle do jej poznania. W opisach jawi się jako szlachetny człowiek, organizator, filantrop, polityk, znawca sztuki. Mógłby być znakomitym wzorem do naśladowania dla dzisiejszych polityków. Zwłaszcza tych, dla których bardziej liczy się stanowisko i profity, zamiast dobra wspólnego. Wracając do uroczystości pogrzebowych nie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gdyby odbywały się one 2-3 miesiące wcześniej, znanych twarzy pojawiłoby się na nim więcej. Kampania do parlamentu jednak skończyła się i nie trzeba już wszędzie bywać, otwierać świetlic, placów zabaw czy plenerowych siłowni. Pogrzeb o charakterze państwowym to jednak co innego i nie zdarza się u nas dość często. Raczej wypadało tam być, po prostu jako człowiek, mieszkaniec, przedstawiciel danej grupy, choćby swoich wyborców.

Rozpędu nabiera za to kampania do wyborów samorządowych. Brudna gra i bak hamulców, a jej finał przecież dopiero w kwietniu. Arsenał narzędzi jest bardzo bogaty. Dostępne są media społecznościowe, które mogą wszystko. Jednego dnia można zyskać, a drugiego stracić, bo w sieci nic nie ginie. Rozpoczęły się licytacje, kto czego dokonał, a kto się tylko pod tym podpisuje. Kto remontuje więcej dróg, buduje większe budynki, nagrywa więcej filmików w Internecie. Kto obok kogo stoi na zdjęciu, a kogo można z niego wyciąć, żeby nie przykleić się przypadkiem do czyjegoś sukcesu. Szkoda tylko, że wszystko robione jest za nasze, podatników, pieniądze. Nikt nam nie „daje”, tylko raczej „oddaje”, co wcześniej w podatkach zabrał i to raczej często ze stratą dla nas. To tak jakby chwalić bankomat za to, że wypłaca nam nasze pieniądze. Rządzący nie dają nam z własnych pieniędzy, nie robią nam żadnej łaski, kiedy wydają je zgodnie z przeznaczeniem. Pamiętajmy o tym, zwłaszcza gdy będziemy oglądać wyciągane przez konkurentów stare materiały, niespełnione obietnice, niezbyt udane występy. Wyborca ma zgłupieć i nie mieć racjonalnego własnego zdania. Takim łatwiej pokierować i zdobyć to, czego się oczekuje. A później przecież już jakoś będzie. Nikt nie oceni i nie będzie pamiętał. Bo tylko o „Wielkich” pamięta się przez lata, o tych którzy zasłużyli sobie na to swoimi działaniami.

 

Dominika Prokuska