Wszystko się zmienia, ale nic się nie zmienia

Co chwilę coś się dzieje. Na świecie, w Polsce i w Jarosławiu też. Tu buduje się drogi, tam remontują budynki. Tu powstała galeria, a tam mieszkania. Niby wszystko się rozwija, idzie do przodu, jest pięknie i coraz bardziej bogato, ale… co z tego? Polityka jest wciąż taka sama, a ludzie… my też się nie zmieniliśmy. Byle były sklepy z tanim żarciem i władza rozdawała piniondz. Być może na pierwszy rzut oka świat wygląda inaczej, jakby nowocześniej, ale to tylko pozory.

 

Stary polonez, choćby z zerowym przebiegiem i w idealnym stanie, będzie zawsze starym polonezem i bez względu na to jak wielką wartość będzie miał, będzie to tylko wartość sentymentalna.

To, co się dzieje w polityce nie napawa nadzieją. Wciąż obchodzimy uroczyste obchody ważnych wydarzeń historycznych, ale czy wyciągneliśmy z nich wnioski i podjęliśmy działania, by nie dać się znowu ograć obcym państwom? Imię św. Jana Pawła II zostało już odmienione przez wszystkie przypadki, ale czy nauki wielkiego świętego nas zmieniły? Czy jest w ogóle sens pustego wspominania przeszłości? Choć przyznaję, że pozytywnie mnie zaskoczyły ostatnie obchody wybuchu II wojny światowej w Jarosławiu – pomimo burzy, uroczystości się odbyły. Na wojnie pogoda nie gra roli i dobrze, że tym razem też nie zagrała. Punkt dla władz.

 

To, co się dzieje dookoła jest tylko dobrze granym teatrem. Ze świecą szukać ludzi na wysokich stanowiskach, którzy czują się za nie odpowiedzialni. Próżno też doszukiwać się od nich inicjatywy. Nie trzeba się znać na swojej robocie, ważne, żeby umieć się nie wychylać, nie popełnić jakiegoś głupstwa po drodze i od czasu do czasu pokazać się ludziom tu i ówdzie.

 

Jarosławianie chcieliby, żeby miasto było jak najlepszym miejscem do życia. I oczekują, że władze im w tym pomogą. No nie wiem… Ale na pewno wytłumaczą dlaczego jest jak jest i nie może być inaczej. Śmietników nie dołożą, bo jest remont ulic wokół galerii (trwa już ponad rok). Niedzielnej linii autobusowej na razie nie będzie, bo jest pandemia. Żeby zbić kilka desek na psim wybiegu trzeba specjalnie rezerwować środki w budżecie, a dziura w płocie jest załatana od miesięcy kawałkiem panelu ogrodzeniowego, bo… w przyszłości będzie tam budowany parking, więc płot i tak ma iść do rozbiórki.

 

Eh… czy nie lepiej załatwić sprawę i dostać pochwałę niż wymyślać wymówki?

Sebastian Niemkiewicz