Nie zabieraj mi taty!

– To ja wstawałem w nocy, gdy Józio się budził. Karmiłem go. Przewijałem. Rozradowany podbiegał do mnie gdy wracałem z pracy. Żona odeszła. Zabrała syna i wyprowadziła się do matki. Dziś nie mogę go nawet zobaczyć. Zawsze utrudniała nasze spotkania, a teraz w czasie epidemii zasłania się zagrożeniem ze strony koronawirusa i dziecka nie wypuści – żali się pan Krzysztof, ojciec trzyletniego chłopca. Z podobnymi problemami zmaga się spora grupa rodziców, szczególnie ojców, którzy nie mogą spotkać się ze swoimi dziećmi mimo sądowego orzeczenia określającego zakres kontaktów. – To dramat także dla synka. Chcą by zapomniał ojca – podkreśla nasz rozmówca.

Sprawa utrudniania kontaktów z dziećmi przez jednego z rodziców stała się na tyle ważnym problemem, że zajmował się nią Rzecznik Praw Dziecka, a Ministerstwo Sprawiedliwości wydało stanowisko obligujące do przestrzegania zaleceń sądów. Odsunięci od swoich dzieci rodzice mobilizują się, by walczyć o swoje prawa i o swoje dzieci. Szkopuł w tym, że chociaż wszyscy przyznają rację rodzicom pozbawionym kontaktu ze swoimi pociechami nie ma możliwości wyegzekwowania należnych im praw.

 

Wyprowadziła się do matki

Dramat pana Krzysztofa rozpoczął się w ubiegłym roku. Jego syn miał wtedy skończone dwa latka. – Żona zabrała dziecko i wyprowadziła się do swojej matki. Z dnia na dzień straciłem synka, a gdy zacząłem domagać kontaktu z Józiem ona wniosła pozew o rozwód – wspomina ojciec. – Ciężko myśleć, co przeżywa dziecko odcięte od ojca. Był ze mną bardzo zżyty. Żona mniej się nim interesowała. Wolała zajmować się sobą – dodaje. Sprawa rozwodowa jest w toku, by utrzymać kontakt z synem pan Krzysztof wniósł da sądu pozew o ustalenie kontaktów z dzieckiem do czasu orzeczenia rozpadu małżeństwa. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje. Sąd orzekł, że ojciec ma prawo zabierać dziecko w ciągu tygodnia, wyznaczył dni wolne od pracy, w których Józio ma być z ojcem. Wyrok określa dokładnie dni, które chłopiec ma spędzać wraz z ojcem. Nie wyklucza nocowania dziecka u taty. Sąd Apelacyjny zauważył, że kontakt dziecka z obojgiem rodziców jest potrzebny do prawidłowego rozwoju chłopca, a przebywanie z ojcem powinno być w miarę częste. – Kontakty odbywają się poza miejscem zamieszkania małoletniego, bez obecności powódki i osób trzecich – orzekł sąd.

 

Wirus podkręcił problemy

– Od początku były kłopoty z zabieraniem synka. Po ogłoszeniu epidemii utrudnienia narosły. Żona uznała, że to dobry sposób, by syna zatrzymać. Wychodzi z nim na spacery. Ja nie mogę. Zgadza się na widzenie, ale tylko u niej w domu. Gdy chcę dziecko zabrać słyszę wyzwiska. Dopytywałem w Sanepidzie. Powiedzieli, że nie ma żadnych przeciwwskazań przed zabraniem dziecka, a jeśli żona nie pozwoli, to żebym wezwał policję. Pytam policjantów. Dowiaduję się, że żona nie ma prawa przetrzymywać dziecka w dni określone do kontaktu z ojcem w orzeczeniu sądu. Wzywam policję. Spisują protokół i na tym się kończy – opisuje ojciec.

 

Rodzinna tragedia

– Co mam z tym robić? Syn już inaczej się zachowuje. Jest zamknięty w sobie, wycofany, boi się odezwać. Widać, że cierpi. Nie chcę nawet myśleć o skutkach, jakie taka sytuacja może spowodować u dziecka. Najgorsze, że znikąd nie ma pomocy. Niby są po mojej stronie ale rozkładają ręce. Niewyobrażalna tragedia – żali się ojciec.

 

Tatanieojciec

Okazuje się, że tego typu problemy rozrosły się w dobie epidemii do potężnych rozmiarów. Jedni wykorzystują obostrzenia by dokuczyć byłym partnerom. Inni zwyczajnie się boją. Rzecznik Praw Dziecka ostrzega, że utrudnianie kontaktów jest naruszeniem prawa i traktowaniem dziecka jak przedmiot. Resort sprawiedliwości grozi nawet karami i uderzeniem po kieszeni rodziców, którzy utrudniają kontakt. Odsunięci od dzieci szukają ratunku wszędzie.

Dawid Hofman, jarosławski prawnik chcąc pomóc rodzicom, a szczególnie ojcom, którzy mają utrudniony kontakt z dziećmi ruszył z blogiem zajmujący się tego typu problemami. Jego porady są dostępne pod adresem www.tatanieojciec.pl.

 

Radca prawny Dawid Hofman:

Czy przez stan epidemii rzeczywiście mam nie widzieć swojego dziecka?

Od ogłoszenia stanu epidemii dostaję pytania brzmiące jak tytuł tego wpisu. Rodzice, którzy mają kontakty ze swoimi pociechami ustalone przez Sąd pytają mnie, czy w czasie epidemii mogą widzieć swoje dzieci, czy ktoś im to prawo odebrał.

O tym, jak ważny jest to temat niech świadczy fakt, że w dniu 3 kwietnia 2020 r. na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się następujący komunikat, zgodnie z którym w związku z pojawiającymi się pytaniami i wątpliwościami co do realizacji w okresie pandemii COVID-19 osobistych kontaktów z małoletnimi dziećmi przez rodziców żyjących w rozłączeniu, Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla, że obowiązują wszystkie postanowienia sądów w tym zakresie.

Jaki wniosek z tego płynie?

Rodzic, który nie mieszka z dzieckiem, ale ma sądownie ustalone to, w jaki sposób jego kontakty   z małoletnim mają przebiegać, może domagać się tego aby te kontakty się odbyły.

Odmowa ich realizacji przez drugiego rodzica może doprowadzić do wszczęcia postępowania, najpierw o zagrożenie nakazaniem zapłaty określonej sumy pieniężnej (na rzecz drugiego rodzica) za utrudnianie kontaktów a następnie nakazaniem jej zapłacenia.

Na co należy zwrócić uwagę?

W naszym prawie dobro dziecka ma wartość nadrzędną. Dobro dziecka to również dbanie o jego zdrowie i życie. W sytuacji gdy np. jeden z rodziców będzie w stanie udowodnić, że praca rodzica uprawnionego do kontaktów powoduje wzmożone zagrożenie zarażeniem się koronawirusem, to odmowa wykonywania kontaktów mogłaby być uznana za przejaw dbania o dobro małoletniego dziecka. Oczywiście, takie zagrożenie, musi być realne a nie tylko wyimaginowane przez drugiego rodzica.

erka/Fot. Pixabay

Czytaj w papierowym wydaniu