Adam i Karolina Nietrzeba razem z synami, Jasiem i Zygmuntem, a także dwa Saaby 96. fot. Ważka Studio

Kiedy droga jest ważniejsza niż jej cel…

Gdy od czasu do czasu przez Jarosław przemknie klasyczny Saab, można być prawie pewnym, że kierowcą jest Adam lub Karolina Nietrzeba, małżeństwo zakochane w klasycznej motoryzacji i wszystkim co się z nią wiąże.

 

Zaczęło się w roku 89-90 za sprawą słynnego taksówkarza jarosławskiego, p. Leona Ziegelheima, który miał pięknego Mercedesa W115. Jako 7-latek często do niego przychodziłem. Obserwowałem jak pucuje swój samochód i słuchałem jego opowieści o tym aucie. Zaprzyjaźniliśmy się do tego stopnia, że traktowałem go jak swojego dziadka. W pewnym momencie on obiecał, że odsprzeda mi ten samochód kiedy zdam prawo jazdy, co udało mi się w roku 98, dokładnie w lutym – wspomina Adam Nietrzeba. –Taksówka miała wtedy przejechane ponad milion kilometrów, już drugi silnik, ale wciąż była w wyśmienitym stanie. Jako młody chłopak napisałem oficjalny list do przedstawiciela Mercedesa o przyłączenie się do klubu tej marki ale dostałem informację, że jeszcze takiego klubu nie ma. Rok później dostałem list z Niemiec, który oznajmiał, ze taki klub właśnie powstaje i zapraszał mnie do zostania jego członkiem-założycielem. To był pierwszy taki klub w Polsce – dodaje. Kolejny etap motoryzacyjnej pasji stał się wynikiem właściwie przypadkowego spotkania. –W pewnym momencie poznałem p. Eugeniusza Wilka z Kańczugi, który zajmuje się Saabami i on zaraził mnie miłością do tych samochodów. Kiedy przyszliśmy, pierwsze pytanie jakie usłyszeliśmy, to czy chcemy przejechać się dwusuwem czy V4 i ot tak, dał nam kluczyki, żebyśmy mogli zakosztować jazdy takim samochodem. – mówi Adam. –Te konstrukcje są niesamowite. Niektóre auta z dzisiejszych czasów nie mają takich wyników w testach bezpieczeństwa jak te klasyki. Mało osób wie, że w pierwszych latach produkcji te samochody były montowane tuż obok samolotów w tej samej fabryce – dodaje.

Zloty klasyków przyciągają ludzi, także tych spoza miasta. Dzięki takim pasjonatom jak Adam i Karolina nasz region ma solidnego asa w rękawie, żeby przyciągnąć tłumy turystów. fot. Michał Hop Fotografia

Hobby, które spaja rodzinę

Działamy rodzinnie. Często spotykam się z sytuacjami, że mężczyzna jest podekscytowany tematem, ale stopuje go druga połówka. To chyba kwestia związku. Wiadomo, że samochody to głównie domena mężczyzn i kobiety, które się tym interesują są ewenementem. U nas nie ma takich problemów, ostatnio zrobiliśmy ok. 5000 km po muzeach motoryzacji i małżonka była zachwycona – śmieje się Adam. –Wkręciłam się w tą pasję, bo to jest dla nas styl życia. To są nie tylko rajdy i zloty, ale także nowi znajomi. Inaczej jedzie się na wycieczkę w Bieszczady w kilka takich klasyków, to jest po prostu inne przeżycie. Zresztą, nawet nasze dzieci to uwielbiają – mówi Karolina Nietrzeba. –Poznałam Adama właśnie jako pasjonata i wiedziałam, że siłą rzeczy muszę w ten świat wejść. Wzięłam sobie z niego to, co mnie interesuje, czyli modę, organizowanie rajdów. Lubię też fotografować kręcić filmy – dodaje. Nawet szukanie samochodu do kupienia może być ciekawą przygodą dla dwojga, choć też nie da się uniknąć rozczarowań. –Takich pojazdów nie ma na pęczki. Mimo to, zanim kupię samochód musi mi przy nim zabić mocniej serce – mówi pasjonat. –Kiedyś pojechaliśmy pociągiem do Gdańska po samochód, ale Adamowi jednak nie zabiło serce i musieliśmy wracać PKP – wspomina Karolina. –Obiecałem żonie, że wrócimy nowym samochodem przez Mazury. Okazało się jednak, że zdjęcia były przerobione i zrezygnowałem – tłumaczy Adam.

 

Charytatywne rajdy i kameralne spotkania

Każdy pasjonat i właściciel ciekawego pojazdu przyzna, że znaczna część zabawy polega na spotkaniach z podobnymi fascynatami i wspólne spędzanie czasu w motoryzacyjnej atmosferze.

Teraz organizujemy takie kameralne rajdy, nazywają się „Into the wild” i są po Bieszczadach. To nie jest tak, że tylko siedzimy przy tych autach. Łączymy to z turystyką, dobrą lokalną kuchnią i poznawaniem nowych ludzi. Jak organizowaliśmy rajdy Drynda, to jeździła z nami chłodnia, mieliśmy grilla i przewoźne kino. Pamiętam jak w Austrii zauważyłem, że z naszymi dzieciakami bawią się lokalne dzieci i pomimo bariery językowej mają świetny kontakt i radochę. To było niesamowite doświadczenie – opowiada Adam. – Robiliśmy zloty co roku i zbieraliśmy pieniądze na chore dzieci. Przerwała nam pandemia, teraz zbieramy się, żeby wznowić ten zwyczaj. Pasjonaci klasyków to wąskie grono ludzi, bardzo chętnie się spotykają i szukają ku temu okazji. Ostatni dwudniowy festiwal, który zorganizowaliśmy, przejazd przez Pogórze Przemyskie skupił mnóstwo uczestników. Były foodtrucki, kino plenerowe i inne atrakcje – dodaje.

 

Zajmowanie się klasykami i organizowanie zlotów ma wiele dobrych stron. Jest bardzo duży potencjał dla miasta i regionu w takich imprezach. Ludzie, którzy biorą udział w zlotach zostawiają znacznie więcej pieniędzy niż zwykli turyści. Byłoby dobrze, żeby władze zainteresowały się takim sposobem promocji miasta. Jakiś czas temu było głośno o Muzeum Starych Samochodów, które rzekomo miało powstać przy ul. Poniatowskiego. Okazuje się, że pomysłodawcami tego byli państwo Nietrzeba. –Byliśmy o krok od założenia stowarzyszenia i zrobienia muzeum starych samochodów w magazynach powojskowych przy ul. Poniatowskiego. Mieliśmy porozumienie z władzami miasta, ale niestety po stronie uczelni napotkaliśmy mur nie do przebicia. Byliśmy nawet w Niemczech i ludzie stamtąd obiecali pomoc w tym przedsięwzięciu. Szkoda, że nic z tego nie wyszło – mówi Adam. –Wielu naszych znajomych jest pod wielkim wrażeniem tras i okolic Jarosławia, dobrze byłoby zrobić z tego użytek. Jesteśmy bramą Bieszczadów i staramy się to wykorzystywać – dodaje.

 

Jak zacząć zabawę z klasykami? Czy pochłania to dużo czasu?

Oboje pracujemy w budżetówce, mamy dwójkę dzieci i oboje mamy na to czas, więc chyba nie jest tak źle! – śmieje się Karolina. –Nawet udało mi się stworzyć kolekcję ubrań inspirowaną klasycznymi Saabami – dodaje. –Największy błąd jaki ludzie mogą zrobić, to wepchać się w projekt, czyli auto, które wymaga dużego nakładu pracy i finansów, żeby jeździło. Robocizna i materiały są bardzo drogie, a sama praca jest bardzo czasochłonna i człowiek może łatwo się zniechęcić. Pierwszy klasyk musi być gotowy do jazdy i cieszenia się nim – uważa Adam. Ludzie, którzy podziwiają klasyki na zlotach są często uprzedzeni do posiadania takowych z powodów kosztów i trudności z dostępnością części. Okazuje się jednak, że często są to mity. –Z częściami nie ma żadnego problemu, są sklepy w Holandii, Szwecji, które oferują wszelki potrzebny asortyment do Saaba 95 lub 96. Jest tych samochodów w Polsce bradzo mało, więc jeśli jesteśmy na jakimś zlocie robimy naprawdę wrażenie. Taką popularność ludzie mogą bezwiednie tłumaczyć trudnodostępnymi częściami, a to nieprawda – mówi pasjonat.

 

Pasja i biznes

Adam, oprócz kolekcjonowania klasyków zajmuje się także ich odrestaurowywaniem. Specjalizuje się w Saabach, ale w jego kolekcji można też znaleźć m.in. Volvo, Citroena i Renault. –Pamiętam jak udało mi się odkupić od kolegi Mercedesa 190 w doskonałym stanie i po pewnym czasie wymieniłem go właśnie na Saaba 95. Kiedy z kolegą pojechaliśmy lawetą na wymianę, on wziął mnie na stronę i zapytał czy na pewno wiem co robię. Saab stał po błotniki w ziemi i był naprawdę w kiepskim stanie. Odremontowaliśmy go i okazało się, że jest warty tyle co 5 tamtych Mercedesów – wspomina z uśmiechem. –Dziś, jak odnawiamy któryś model, staramy się dbać nie tylko o jakość auta, ale też o klienta. Do każdego samochodu dodajemy kosz słodkości opartych na miodzie oraz koszulkę związaną z autem. Klienci bardzo to doceniają. Prowadzimy też swoistą politykę zaufania, po zakupie u nas można w ciągu 5 dni zwrócić samochód bez podania przyczyn – mówi. –Z klientami zazwyczaj nawiązujemy relacje i dłuższą znajomość. Często przyjeżdżają do nas w odwiedziny lub na rajd po Bieszczadach – dodaje. Coraz częściej widzimy w autach formę inwestowania. –Ludzie nie doceniali klasyków, ale teraz powoli się to zmienia. Według zachodnich ratingów, tylko złoto dało większą stopę zwrotu niż samochody klasyczne przez ostatnie 40 lat. Tu mam apel do małżonek. Pewnego razu, kolega potrzebował gotówki i sprzedał jeden samochód. Jego sceptyczna żona, kiedy zobaczyła ile pieniędzy za to dostał zachęcała go po czasie, żeby może kupił jeszcze raz takie auto – mówi kolekcjoner.

 

Klasyk w garażu to furtka do innej rzeczywistości.

Na stronie internetowej Klasykowisko.com, gdzie można się zapoznać z działalnością Adama i Karoliny, pooglądać zdjęcia i filmy samochodów, a nawet kupic ubrania inspirowane klasycznymi samochodami. Rodzina ma także swój kanał na YouTube, na którym umieszcza piękne aranżacje filmowe i muzyczne połączone z klasycznymi samochodami. Od każdego filmu bije prawdziwa błogość i spokój. Małżeństwo jest otwarte i chętnie opowiada o swoim hobby. Jak sami mówią, to nie jest już pasja, ale styl życia.

Sebastian Niemkiewicz