Zabiera niewinnych, a oszczędza demony

Używając języka dyplomatycznego można powiedzieć, że relacje między Polakami a Ukraińcami były raczej chłodne. Pod koniec lutego wszystko się zmieniło. Zaangażowanie rodaków w akcję pomocy przerosło oczekiwania. Naród z tysiącletnią historią stanął przy narodzie dopiero swoje dzieje tworzącym. Człowiek ruszył i nie patrząc na okoliczności, niósł wsparcie skazanemu na cierpienie. Miejmy nadzieję, że dziejąca się tragedia już na zawsze zbliży sąsiadów.

Już wcześniej potrafiliśmy pokazać, jaka siła w nas drzemie i że czasem potrafimy się zjednoczyć. Dziś można być dumnym, że jest się Polakiem. Niestety naszą cechą jest wybuch pozytywnych emocji. Tak stało się teraz. Tak było, gdy zmarł św. Jan Paweł II i gdy Solidarność ogarnęła cały kraj. Jednoczyły nas powstania i nawiedzające tragedie. Potem jakoś się to rozmywało i zaczynaliśmy się dzielić. Pojawiali się swoi i oni. Tworzyliśmy różnice, nawet tam, gdzie ich nie było. Z punktu widzenia dziejów jesteśmy sprinterem. Wybuchamy, aby w miarę szybko zapomnieć. Może czas, by przyjąć postawę maratończyka, który nie wkłada wszystkich sił w start, bo pamięta, że przed nim długa droga. Doceniając pomoc, która jest ewenementem na skalę światową, pamiętajmy że obojętnie od losów brutalnej napaści na Ukrainę, tego wsparcia musi starczyć na lata. Nie tylko materialnego, ale też duchowego.

Miliony Ukraińców już przeżyło grozę wojny. Straciło najbliższych. Wszystko, co mieli. Rosyjskie matki też opłakują swoje dzieci. To nie dwa narody się starły. To garstka ludzi ją rozpętała. Mówią, że wojna budzi demony. Szatańskie wizje mieniących się panami świata rzuciły przeciw sobie wojska, nie dbając o cierpienie zwykłego człowieka. Realizacja diabolicznych planów nie bierze pod uwagę, że najbardziej zaboli mieszkańców miast, miasteczek i wsi zmagających się codziennie z trudami życia. Nie oligarchów, prezydentów, generałów, tylko szarą masę, bo tak widzą nas pracujących codziennie na pomnażanie ich majątku.

Dziwna jest ta wojna, w której cywile tarasują drogę wozom pancernym, a uznawana za jedną z najpotężniejszych armii świata musi karmić swoich żołnierzy przeterminowanym jedzeniem. W której cyganie kradną rosyjski czołg, a hakerzy z Anonymusa pokazują siłę Internetu, włamując się do rosyjskich sterowni i zatrzymując pociągi.

Dziwna, bo dziwny jest człowiek. Z jednej strony najinteligentniejsza istota chodząca po ziemi. Z drugiej, chyba najgłupsza. Podatna na manipulacje. Wykonująca to, z czym się nie zgadza. – Za cudzą kieszeń oddaj młode życie swe – tak widział wojnę bard z Czerniakowa Stanisław Grzesiuk, a on po pięciu latach spędzonych w obozach koncentracyjnych dobrze wiedział, co znaczy żyć ze śmiercią na ramieniu.

Świat stanął przed wyborem. Otwiera oczy. Wątpliwe, by zmienił punkt widzenia. Zarzewie wojny będzie się tlić i wybuchać. Raz tu, raz tam. Gdyby nie było wojen, żylibyśmy jak w raju. Dostatnio i spokojnie. Nie trzeba by było organizować zbiórek, by uratować cierpiące dziecko. Na wszystko by starczyło, ale widocznie tak być nie może.

Roman Kijanka