Do wyborów pozostało zaledwie kilka dni. W poniedziałek, 4 maja, ciągle jednak nie byliśmy pewni jak i czy, w najbliższą niedzielę będziemy wybierać prezydenta RP.
10 kandydatów
Wiadomo, że według stanu z dn. 4 maja, prezydenta wybierać będziemy spośród 10 kandydatów, choć wcześniej zarejestrowano aż 35 komitetów wyborczych. Większość z nich nie sprostała jednak dostarczeniu wymaganych 100 tys. podpisów poparcia pod kandydaturą swojego przedstawiciela. Jeśli do wyborów w najbliższą niedzielę dojdzie, czy to w formie korespondencyjnej, czy tradycyjnie, udając się do lokali wyborczych, wybierać będziemy spośród następujących kandydatów:
BIEDROŃ Robert, poseł do Parlamentu Europejskiego, zam. Warszawa, wykształcenie wyższe politologiczne, 44 lata;
BOSAK Krzysztof, poseł na Sejm RP, zam. Warszawa, wykształcenie średnie, 37 lat;
DUDA Andrzej Sebastian, Prezydent RP, zam. Kraków, wykształcenie wyższe prawnicze, 47 lat;
HOŁOWNIA Szymon Franciszek, publicysta, zam. Otwock, wykształcenie średnie, 43 lata;
JAKUBIAK Marek, menadżer, zam. Warszawa, wykształcenie średnie, 61 lat;
KIDAWA-BŁOŃSKA Małgorzata Maria, poseł na Sejm RP, zam. Warszawa, wykształcenie wyższe socjologiczne, 62 lata;
KOSINIAK-KAMYSZ Władysław Marcin, poseł na Sejm RP, zam. Kraków, wykształcenie wyższe medyczne, 38 lat;
PIOTROWSKI Mirosław Mariusz, nauczyciel akademicki, zam. Lublin, wykształcenie wyższe historyczne, 54 lata;
TANAJNO Paweł Jan, przedsiębiorca, zam. Warszawa, wykształcenie wyższe w zakresie zarządzania, 44 lata;
ŻÓŁTEK Stanisław Józef, (nie podano zawodu), zam. Kraków, wykształcenie średnie, 63 lata.
Korespondencyjnie, czy w lokalu?
Sytuacja wydaje się być kuriozalna, ponieważ wydawałoby się, że kiedy pozostaje mniej niż tydzień do planowanych wyborów, wszystko powinno być już zapięte na ostatni guzik: komisje powinny być obsadzone, a wyborcy powinni posiadać wiedzę na temat, jak będzie przebiegało głosowanie. Tymczasem nic nie może być pewne. Komplikacje rozpoczęły się wraz z ogłoszeniem w Polsce stanu epidemii. Przedstawiciele opozycji, głównie Małgorzata Kidawa-Błońska oraz Władysław Kosiniak-Kamysz opowiadali się za przesunięciem terminu wyborów, nawołując nawet do ich bojkotu argumentując, że wybory odbywając się w zaplanowanym terminie, stanowią zagrożenie dla rozprzestrzenienia się wirusa. Prawo i Sprawiedliwość z kolei wydawało się dążyć do przeprowadzenia wyborów za wszelką cenę, tłumacząc to tym, że przesunięcie wyborów spowoduje chaos w państwie. Obserwatorzy sceny politycznej komentowali, że spowodowane jest to prognozowanym poparciem dla kandydatów – opozycja nie osiąga zadowalających wyników, dążąc do przełożenia wyborów, chce zyskać nieco czasu. Obóz rządzący – wręcz przeciwnie. Jakakolwiek prawda by nie była, im bliżej wyborów, tym bardziej narastał niepokój i dezorientacja społeczeństwa. Jako bezpieczniejsza alternatywa pojawiła się opcja wyborów korespondencyjnych forsowana przez PiS, wywołująca jednak lawinę wątpliwości wśród społeczeństwa. Wyborcy obawiali się, czy pakiety wyborcze do nich dotrą, czy nikt nie przejmie ich kart, a także czy ich głosy naprawdę pozostaną tajne. Pytania mnożyły się też wśród Polaków pozostających poza miejscem zamieszkania i tych, którzy pakiety mieliby dostarczać. Niektórzy mieli poważne wątpliwości co do udostępniania przez samorządy spisu wyborców. Wielu podkreślało jednak, że jest zbyt mało czasu, by odpowiednio takie wybory przygotować. Również Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, Sylwester Marciniak, był zwolennikiem dania wyboru Polakom, w jaki sposób chcą głosować, co mogłoby znacząco zwiększyć frekwencję, a także pogodzić zarówno zwolenników, jak i przeciwników głosowania korespondencyjnego i w lokalach wyborczych. Jak bumerang powróciła też myśl o przeprowadzaniu głosowania drogą internetową, by jednak przeprowadzić je w bezpieczny dla naszych danych sposób, potrzeba znacznie więcej czasu. Może warto już dziś pomyśleć o tym na przyszłość?
Czy przekazano nasze dane?
Wątpliwości wśród wyborców budziło zwłaszcza przekazywanie przez samorządy spisu wyborców dla przeprowadzenia głosowania korespondencyjnego. Zdecydowana większość samorządów tego jednak nie zrobiła, m.in. Kańczuga, Jarosław, Pruchnik, czy Przeworsk.
– Wniosek Poczty Polskiej ws. udostępnienia spisu wyborców otrzymaliśmy na adres poczty elektronicznej 23 kwietnia o godz. 2.10 w nocy. Spis wyborców nie został przekazany, ponieważ żądanie przekazania tego spisu nie posiada podstawy prawnej. Ww. mail został wysłany z podpisem „Poczta Polska”, co uniemożliwia jednoznaczną identyfikację osoby zgłaszającej wniosek. Potraktowaliśmy to jako anonim i nie odpowiadamy na tego maila. Należy tu zwrócić uwagę, że spis wyborców zawiera dane osobowe, które podlegają ochronie prawnej. Przepisy wynikające z RODO nie zezwalają nam na dzień dzisiejszy, aby w takiej formule te dane były udostępnione Poczcie Polskiej. W związku z powyższym nie zamierzamy przekazywać tych danych – poinformowała Iga Kmiecik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Jarosławia.
– Poczta Polska złożyła do tut. Urzędu wniosek o udostępnienie spisu wyborców. Nie został on jeszcze udostępniony wnioskodawcy; trwa analiza uwarunkowań prawnych dotycząca możliwości przekazania żądanych informacji – potwierdził 30 kwietnia Robert Grządziel, sekretarz Gminy Pruchnik.
Jeśli wybory miałyby się odbyć w normalnym trybie, problem pojawia się też z obsadzeniem obwodowych komisji, m.in. do 30 kwietnia na terenie Jarosławia zostało powołanych jedynie 8 Obwodowych Komisji Wyborczych, które miały zapewniony minimalny skład osobowy. W 15 komisjach takiego składu nie było, ale może je uzupełnić komisarz wyborczy.
Wybory w lipcu?
W poniedziałkowy poranek pojawiła się informacja, że może dojść do sytuacji, kiedy obecny prezydent poda się do dymisji i zostaną rozpisane nowe wybory, które odbyłyby się wtedy prawdopodobnie w lipcu. Na czas opróżnienia urzędu prezydenta, jego obowiązki przejęłaby Marszałek Sejmu, Elżbieta Witek. Tak się jednak nie stało. Jeszcze w poniedziałek w Senacie była specustawa autorstwa PiS, uchwalona 6 kwietnia, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. miałyby zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Posiedzenie izby było zaplanowane na wtorek i środę, 5 i 6 maja. Należy brać pod uwagę różne scenariusze, również ten, że ustawa może wrócić do Sejmu, jeśli senatorowie zgłoszą poprawki lub wniosek o odrzucenie w całości specustawy. Do odrzucenia ewentualnego sprzeciwu lub poprawek Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów. Prawo i Sprawiedliwość nie może być jednak tej większości pewnym, ponieważ może mu zabraknąć głosów Porozumienia Jarosława Gowina, który również optował za przełożeniem terminu wyborów. Przesunięcie terminu wyborów rekomendował też w poniedziałek, 4 maja, minister zdrowia, Łukasz Szumowski. Jak będzie? Nawet jeśli ustawa o głosowaniu korespondencyjnym weszłaby w życie 7 maja, to władzom i organom państwowym prawdopodobnie nie uda się rozdysponować Polakom kart wyborczych. Czasu zostaje coraz mniej. Być może gdy wydanie gazety będzie już w sklepach, będzie już wiadomo nieco więcej. Oby, bo dezinformacja, oprócz sytuacji epidemii również może niekorzystnie wpłynąć na frekwencję, a co za tym idzie, na jak najbardziej odzwierciedlający poglądy Polaków, wynik wyborów.
DP