Suweren się opowiedział

Przeżyliśmy wybory i możemy odetchnąć. Kandydat, który dostał „większą połowę” bierze całość. Drugi ma wolne od prezydentury. Pozostaje nadzieja, że emocje, jakie rozgorzały w czasie kampanii ucichną. Jeśli nie da się ich uspokoić, to będziemy w kropce, bo nienawidzimy już wszystkich i trudno będzie znaleźć kolejnych. Chyba, że sami sobą wzgardzimy by za ideologią nadążyć.

 

Codzienność ma mało wspólnego z prezydenturą. Ważniejsze są bieżące sprawy niż dyplomacja. Prezydent pojawia się w naszych myślach od święta. My w jego rozmyślaniach jeszcze rzadziej, albo wcale. A codzienność ostatnio skrzeczy bardziej. Koronawirus wybrał sobie powiat jarosławski i zaraża bez opamiętania. Mamy dwa razy więcej chorych niż średnia krajowa. Nawet szef podkarpackiego Sanepidu przyjechał, by uspokoić, a jak pojechał to w miejscowym szpitalu zamknięto oddział, bo koronawirus się pojawił. Ma być lepiej, bo badają. W piątek i sobotę przed zakładami mięsnymi wymazywali, bo COVID-19 chciał się tam ulokować. Niby taki wirus malutki, a kręci się bliżej kiełbasy niż gwoździ. Widocznie swój rozum ma.

Żeby nie było za cudnie, to nie tylko wirusy dokuczają. Wczesną wiosną modlono się o deszcz i chyba przesadzono w prośbach, bo leje i podtapia. Już słyszymy, że plony będą gorsze, więc ceny żywności wzrosną. Dwa miesiące wcześniej słyszeliśmy to samo, tylko był inny powód.

W Czelatycach wylały się ścieki i doprowadziły do wrzenia mieszkającą w pobliżu cuchnącej kałuży rodzinę. Trudno się im dziwić, bo nie dość, że śmierdzi, to jeszcze trzeba resztki usunąć, a to co w rurach się znajdowało mogło zadziwić niejednego speca od sanitarnych instalacji. W gminie tłumaczą, że tak musi być. Nadmiar wody wlewającej się do kanalizacji sanitarnej przy nawiedzających okolicę ulewach musi znaleźć ujście. Znajduje je tam gdzie niżej. Logiczne. Wyjaśniają także, że oczyszczalnia nie jest w stanie przyjąć ogromnych ilości ścieków zmieszanych z wodą opadową. Lepiej więc, że wycieknie przed oczyszczalnią niżby miała ją zalać. To też zrozumiałe. Ale w jaki sposób deszczówka trafia w tak ogromnych ilościach do kanalizacji skoro były tylko drobne podtopienia nie wyjaśniają. Kanalizację buduje się tak, żeby z niej nie wyciekało i nie wlewało się do niej z boku. Tam się wlewa, a potem wylewa i nic na to nie poradzi. Urzędnicy zgłosili do władz większych i mają z głowy. Na podobnej zasadzie działała średniowieczna kanalizacja, tylko nazywała się wtedy rynsztok.

A wracając do urzędów lepiej być ostrożnym i dwa razy przeczytać co przesyłają zanim zechcemy zrozumieć czego chcą. Pisma urzędowe mają to do siebie, że nikt nie wie o co w nich hula. Dlatego urzędy zatrudniają prawników, a zwykli ludzie też korzystają z ich pomocy. Za wszystko płacą obywatele. Pan Czesław dostał zawiadomienie, że zrobiono mu zdjęcie. Problem w tym, że fotkę strzelił fotoradar. Do zawiadomienia dołączono wzór mandatu z karą wziętą z górnej półki. Jego przewinienie jest drobniejsze, ale warto kierowcę postraszyć. Tłumaczenie zajmuje więcej czasu i wymaga inteligencji. Straszenie nie potrzebuje za wiele myślenia.

Roman Kijanka