Śmierdz! I nikt nie chce pomóc

Lokatorzy z bloku na osiedlu Witosa mają problem ze smrodem, który wydobywa się z jednego mieszkania. Pomocy szukają w różnych miejscach, niestety bezskutecznie. – Nikt nam nie chce pomóc. Wszyscy rozkładają ręce. Jesteśmy bezsilni wobec sytuacji w której się znaleźliśmy – mówią.

 

Jest zimno. Temperatury powietrza zarówno w dzień, jak i w nocy oscylują w granicy zera. Tymczasem drzwi wejściowe do jednego z bloków przy os. Witosa często pozostają otwarte. – Inaczej się nie da – mówią lokatorzy.

Powodem jest przykry zapach wydobywający się z jednego z mieszkań na pierwszym piętrze.

– Już od jakiegoś czasu, razem z sąsiadami, walczymy ze smrodem, który wydobywa się z jednego z mieszkań. Było to zgłaszane zarówno do spółdzielni mieszkaniowej, jak i do administracji budynku. Niestety nasze zgłoszenia jak na razie nie przyniosły żadnych rezultatów. Kończą nam się już pomysły, dokąd jeszcze moglibyśmy się udać – mówi mieszkaniec bloku przy os. Witosa 17. – Któregoś razu była sytuacja, że kobiety, które weszły do budynku natychmiast musiały go opuścić. To, czym tu czuć wywołało u nich odruch wymiotny – mówi mężczyzna, próbując opisać skalę problemu.

Mężczyzna zapewnia, że osoby które zamieszkują dane mieszkanie są widywane. Nie ma tu więc mowy o tym, co jako pierwsze nasuwa się na myśl, czyli o rozkładających się ludzkich zwłokach od dawien dawna niewidzianego sąsiada. Powód nieprzyjemnego zapachu leży zupełnie gdzie indziej i jest znacznie poważniejszy. Jest nim zbieractwo.

– Kobieta posiada wózek na kółkach i nim zwozi do mieszkania różne rzeczy. Jej syn natomiast znosi większe gabaryty, np. znalezione gdzieś koło koszy na śmieci materace, stare sofy – mówi mieszkaniec bloku.

Sąsiedzi mówią, że rodzina ta zamieszkuje pod tym adresem od kilkunastu lat. – Do tej pory to wszystko było jeszcze jakoś znośne. Problem nasilił się dopiero po 21 listopada – mówią.

Mieszkańcy bloku zastanawiają się, czy w tych zgromadzonych rzeczach nie znajdują się przypadkiem szczątki jakiegoś zwierzęcia? – Być może stąd ten zapach? – spekulują.

Sprawą, która spędza im sen z powiek próbowali zainteresować różne służby. Nie wiele da się jednak zdziałać, ponieważ instytucje nie mają gotowych rozwiązań, na to jak radzić sobie w takich sytuacjach. Mieszkańcy bloku o pomoc prosili nawet dzielnicowego. Kobieta w rozmowie z dzielnicowym miała wyjaśnić, że te wszystkie rzeczy „są jej potrzebne”.

 

Spółdzielnia podejmuje działania

Sytuacja dotycząca nieprzyjemnych zapachów wydobywających się z jednego z mieszkań przy os. Witosa znana jest także władzom Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu, która potwierdza, że otrzymywała w tej sprawie skargi od lokatorów.

– Działania dotyczące przedmiotowego problemu zostały podjęte w momencie wpłynięcia oficjalnej, pisemnej skargi od lokatorów. Nie posiadamy wiedzy, ani informacji, co jest przyczyną tego problemu, ponieważ właściciel nie wpuszcza nikogo do mieszkania – mówi Adam Pikuła, prezes zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej w Jarosławiu. – W związku z powyższym zostało wysłane do właściciela lokalu pisemne wezwanie do doprowadzenia pomieszczeń do należytego stanu sanitarno-higienicznego. Należy jednoznacznie podkreślić, że Spółdzielnia nie posiada uprawnień, które mogłyby w takich przypadkach nakazać usunięcia przyczyn takiego stanu rzeczy. Jeżeli nasze działania nie przyniosą zamierzonego efektu w wyznaczonym terminie wystąpimy z wnioskiem do stosownych organów o podjęcie działań w trybie administracyjnym – tłumaczy A. Pikuła.

 

Czym jest zbieractwo?

Syllogomania nazywana również patologicznym zbieractwem to zaburzenie psychiczne, które widnieje we współczesnych klasyfikacjach medycznych. Jej głównym przejawem jest zbieranie i gromadzenie przedmiotów w liczbie znacznie przekraczającej metraż danej przestrzeni. Osoba dotknięta syllogomanią zbiera rzeczy o różnej wartości. Często są to obiekty wyrzucone przez innych, ale przez zbieracza postrzegane jako cenne okazy do kolekcji. Osoba dotknięta tym zaburzeniem nie myśli racjonalnie. Kiedy w kontakcie z nią sugerujemy, by wyrzuciła część swoich „łupów”, może potraktować to jako bezpośredni atak na nią i jej dobytek. Wówczas pod wpływem stresu i napięcia może dojść do wybuchu złości i agresji.   Leczenie patologicznego zbieractwa jest bardzo trudne. Trudność ta wynika nie tylko z nasilenia objawów zaburzenia, ale również z dużego prawdopodobieństwa współwystępowania innych zaburzeń psychicznych.

 

EK