– Mamo, mamo zobacz cyrk przyjechał – woła mała dziewczynka, przechodząca wraz ze swoją mamą przez jarosławski rynek. – Nie to nie cyrk – odpowiada kobieta. – Wie pani, a może to właśnie trzeba nazwać „cyrkiem”, bo jak inaczej określić pomysł na postawienie takiego namiotu na starówce – dopowiada mijający ich mężczyzna. Mowa oczywiście o jurcie, która od września „zdobi” najbardziej zabytkową część miasta. Zdaniem jednych – mongolskiej, innych zaś tatarskiej, ale dla większości będącej obiektem bez jakiegokolwiek znaczenia.
Jurta, czyli namiot budowany głównie przez tatarskie i mongolskie ludy koczownicze, został usytuowany na jarosławskim rynku podczas tegorocznego jarmarku i kosztował, bagatela prawie 55 tysięcy złotych. O zabezpieczeniu środków w budżecie na ten cel zdecydowali radni, a głosowanie poprzedziła burzliwa, groteskowa wręcz dyskusja o obecności Tatarów w Jarosławiu. Jurta została kupiona jako element projektu „JarosLove – z miłości do ludzi” w ramach Programu Rozwój Lokalny finansowanego ze środków Mechanizmu Finansowego EOG i Norweskiego Mechanizmu Finansowego na lata 2014-2021. – Zakup był planowany, jeszcze kiedy miasto aplikowało o środki. Konstrukcja będzie wykonana z odpowiednich materiałów, tak by była bezpieczna dla użytkowników oraz mogła posłużyć na lata – informowała tuż przed jej postawieniem Edyta Pytko, dyrektor biura strategii, pozyskiwania funduszy i obsługi inwestora w urzędzie miasta.
Po co jest ta jurta?
– Powiedz mi, po co jest ta jurta? – No właśnie: po co? – Otóż to. Nikt nie wie po co, dlatego nie musisz obawiać się, że ktoś zapyta – parafrazuje cytat z kultowego filmu Miś Stanisława Barei, pan Jacek, mieszkaniec Jarosławia, który często spaceruje po rynku. – Najpierw pan burmistrz „zafundował” nam drewniane stragany, które tylko przestawiają z miejsca na miejsce i nic w nich się nie dzieje. Teraz dodał jeszcze namiot, który stoi sobie pusty – mówi jarosławianin. – Jurta umożliwia przeprowadzenie m. in. takich działań jak: warsztaty instrumentalne, pokazy historyczne czy spotkania z muzyką tradycyjną w kameralnej formie, w atrakcyjnej i ciekawej przestrzeni. Ponadto będzie budzić ciekawość i zainteresowanie nie tylko mieszkańców, ale również turystów, dzięki czemu jarmark przyciągnie jeszcze większą grupę odbiorców – informuje w mediach społecznościowych Urząd Miasta. Być może tak jest, tyle, że od września, kiedy ją postawiono, użytkowana była dosłownie przez kilka dni – podczas Jarmarku. – Co tam się może odbywać jak to tylko zwykła konstrukcja drewniana przykryta plandeką. Jeśli już ktoś wpadł na tak szalony pomysł – żeby trzymać się słów parlamentarnych – to powinien wiedzieć, że współczesne jurty usytuowane są na odpowiednim podłożu, są ocieplane np. filcem wełnianym, dzięki czemu trzymają ciepło, są wodoodporne dzięki zastosowaniu specjalnych tkanin, które chronią wnętrze przed wilgocią. Mają nawet piec, lub kozę dzięki czemu można w nich spać cały rok. Tutaj przecież na tzw. gołe oko widać, że ta jurta do tego się nie nadaje. Zresztą nieoficjalnie od jednego z urzędników usłyszałem, że w ratuszu już nie wiedzą, kto się nią ma zająć, kto ma ją rozebrać – mówi nam inny mieszkaniec Jarosławia, pan Mariusz. – Przyjechaliśmy do Jarosławia z okolic Warszawy. Gdy zobaczyliśmy ten namiot, myśleliśmy, że to jakaś osłona dla robotników, którzy robią coś w środku. Pytaliśmy o niego przewodnika, a także w centrum informacji, tak naprawdę, nikt nie umiał nam odpowiedzieć, czemu ta konstrukcja ma służyć – mówią uczestnicy wycieczki, która odwiedziła nasze miasto.
Jak świni siodło
Nie tak dawno temat o jurcie wrócił za sprawą facebooka. Pod rysunkiem autorstwa Ireneusza Janickiego rozgorzała dyskusja nad sensownością, a raczej bezsensownością tej miejskiej inwestycji. – Jeśli namiot ma służyć przy różnych imprezach jak jarmark sierpniowy czy jarmark w Opactwie to czemu służy pozostawianie go na płycie rynku na jesień/zimę? – pyta pan Marcin. – Potrzebna ta jurta jak świni siodło, razem z tymi drewnianymi budami za kupę kasy – pisze nieco ostrzej pan Łukasz. – Wiele absurdów w Jarosławiu już było, ale jurta wygrywa. Zwłaszcza, że zamknięta na cztery spusty – dopisuje pani Magda. Podobnych tekstów można tam znaleźć znacznie więcej. Tymczasem jurta stoi sobie nadal na rynku, tyle, że ją trochę mniej widać, bo śnieg ja przysypał.
tst