A. Kąkol większość swojego dorosłego życia spędziła w szpitalu. To tu dowiedziała się też o swojej chorobie.

Pacjenci czekają na doktor Olę

Niecałe 48 godzin – tyle bowiem potrzeba było czasu, aby zebrać 1,5 mln złotych na leczenie Aleksandry Kąkol, młodej lekarki z powołania, dla której jedyną szansą na powrót do zdrowia jest kosztowna operacja poza granicami kraju. 32-latka choruje na raka dróg żółciowych i wymaga pilnego przeszczepu wątroby. Po kilkugodzinnej zbiórce w internecie udało się zebrać znaczną część potrzebnej kwoty. Pediatra, która leczyła dzieci zarówno z powiatu przeworskiego, jak i jarosławskiego, w drodze na chemioterapię podziękowała za tak liczne wsparcie, którego się nie spodziewała.

 

– Pani doktor należy do niezwykle rzadkiego gatunku lekarzy z powołania. Jest kompetentna, konkretna i ma super podejście do maluszków. Pracuje nie tylko w przychodni, ale także w szpitalu co sprawia, że jest lekarzem praktykiem z dużym doświadczeniem. Atmosfera w czasie wizyty jest niezwykle sympatyczna. Możliwość kontaktu telefonicznego również daje poczucie bezpieczeństwa, co jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku rodziców małych dzieci. Polecam! Drugiej takiej nie znajdziecie! – tak m.in. wypowiadają się pacjenci lek. Aleksandry Kąkol, specjalisty z zakresu pediatrii na portalu ZnanyLekarz.pl. Nic więc dziwnego, że kiedy w Internecie pojawiły się informacje o chorobie lekarki oraz zbiórce na jej leczenie, tak wiele osób nie zwlekając ani sekundy, otworzyło swoje serca. To co działo się w sieci jest nie do opowiedzenia. Jedni wpłacali środki na konto zbiórki, inni przekazywali informację dalej, a jeszcze inni dodawali otuchy i wsparcia zapewniając o pamięci w modlitwie. Dzięki tym działaniom, potrzebną kwotę na leczenie udało się zebrać w niespełna dwa dni. W ciągu kilkudziesięciu godzin na internetową zbiórkę (nadal prowadzoną na portalu pomagam.pl) wpłaciło ponad 23 tysiące osób. Udało się zebrać 1,5 mln złotych. Kiedy pasek się już zapełnił, Ola była w drodze na chemioterapię. Znalazła jednak chwilę, aby gorąco podziękować wszystkim, którzy obdarzyli ją wsparciem.

Do czasu zamknięcia tego numeru na leczenie lekarki zebrano przeszło 1 mln 653 tys. zł.

 

Choroba nie wybiera

Ale od początku. Jak to się stało, że młoda, ciesząca się życiem osoba, uwielbiana przez swoich małych pacjentów musiała rozpocząć najważniejszą walkę w swoim życiu?

– O swojej chorobie dowiedziałam się w szpitalu, na dyżurze, bo przecież większą część dorosłego życia właśnie tam spędziłam – informuje A. Kąkol na stronie, gdzie prowadzona jest zbiórka. – Pamiętam to jak dziś, był 23 lutego 2023 roku. Miałam dyżur w szpitalu na oddziale pediatrii. Jakoś coś mnie tknęło, że postanowiłam pójść do koleżanki radiolog, żeby zrobiła mi kontrolne USG brzucha, bo od poprzedniego minął już ponad rok. 15 minut później obydwie przerażone wpatrywałyśmy się w ekran monitora aparatu USG. Wiedziałam co to znaczy. Liczne guzy. Największy około 7×6 cm oraz niezliczona ilość innych, mniejszych rozsianych po całej wątrobie – wspomina A. Kąkol.

Diagnoza – rak dróg żółciowych. Bardzo złośliwy nowotwór charakterystyczny dla osób starszych, obciążonych, chorujących na wątrobę. Dla osoby młodej, aktywnej, która niemal całą Europę przemierzyła na rowerze, nie do uwierzenia. Niestety każde kolejne badania tylko potwierdzały postawioną wcześniej diagnozę.

– Rozpoczęłam chemioterapię. Jako lekarz wiedziałam, że paliatywną. Zresztą, nikt tego przede mną nie ukrywał. Według statystyk miałam świadomość, że zostało mi 3 może 6 miesięcy. Dożyłam swoich 32 urodzin, nadal bez objawów. Jedyną oznaką mojej choroby były wypadające włosy oraz nieubłagane skany tomografii komputerowej – wspomina Ola.

 

Rozpoczęła się walka

32-latka przyznaje, że po usłyszeniu diagnozy pojawiły się chwile zwątpienia. Dla siebie, swojej rodziny i pacjentów zebrała jednak siły i postanowiła walczyć.

– Przeleżałam miesiąc w łóżku, w głębokiej depresji. Nie wiedziałam kiedy była noc, kiedy dzień. Pomagały tylko leki. Po czasie żałoby postanowiłam walczyć i żyć możliwie jak najnormalniej. Przed diagnozą byłam wysportowaną, pełną życia i pasji kobietą. Kochałam swoją pracę i swoje życie. Obiecałam sobie, że jeżeli znajdzie się chociaż najmniejsza szansa na wyleczenie to ja zrobię wszystko, aby z niej skorzystać – mówi A. Kąkol.

Ola szukała pomocy na całym świecie. Ostatecznie udało jej się znaleźć dwa ośrodki, które specjalizują się w leczeniu tego typu nowotworu. Oba zgodnie twierdzą, że jedyną szansą na życie jest przeszczep wątroby.

– Jedyną opcją w tej sytuacji jest przeszczep rodzinny. Szczęśliwie okazało się, że jedna z bliskich mi osób może i chce oddać mi część swojej wątroby, abym ja mogła żyć. Bardzo się boję tej operacji. Boję się, że tej osobie może się coś stać. Nie mam jednak innego wyjścia – mówi.

A. Kąkol dzięki pomocy ludzi o dobrym sercu niezbędne środki na leczenie już posiada. Reszta pozostaje w rękach lekarzy i bożej Opatrzności. Nam nie pozostaje nic innego jak tylko wspierać ją duchowo i trwać w nadziei, że dobro, które uczyniła na rzecz drugiego człowieka wróci do niej z nawiązką.

 

EK