Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich

Tak św. Jan przytacza słowa Chrystusa w ewangelii (J 15,13-17). Rodzina Ulmów z Markowej, która własnym życiem przypłaciła ochronę Żydów, jest ucieleśnieniem tych słów Pana Jezusa.

 

W niedzielę odbyły się uroczystości w Markowej upamiętniające Ulmów, a także beatyfikujące polską rodzinę. Aby zrozumieć duchowy wymiar tego, co wydarzyło się 24 marca 1944 roku, porozmawialiścmy z ojcem Tytusem Piłatem, Dominikaninem z Jarosławskiego klasztoru. – Ta sytuacja łączy w sobie trzy wątki. Pierwsze to jest dośwadczenie bliskości Pana Boga. Rodzina Ulmów udowodniła jak blisko była Boga, oraz że są pewne wartości, które są ponadczasowe, takie jak: wiara, miłość i ofiara dla drugiego człowieka. Oni pokazują co oznacza przykazanie miłości do końca. Drugi wątek to postawa Polaków, którzy narażając swoje życie ratowali Żydów i często płacili za to najwyższą cenę. Trzeci wątek to dziecko w łonie matki, stan najwyższej niewinności, i to zostaje brutalnie zamordowane, trzeba tutaj używać mocnych słów – tłumaczy Dominikanin. – Co więcej, zwróćmy uwagę jak wielka była miłość Ulmów względem siebie. Podjęcie wzajemnej i wspólnej decyzji, że narażają swoje życie dla innego człowieka. Postąpili dokładnie według słów Chrystusa, że my też powinniśmy oddawać życie za braci. To się właśnie dokonuje w Kościele cały czas – dodaje. W historii Polski możemy znaleźć wiele takich postaw, nie tylko indywidualnych, gdzie walczyliśmy za inne narody płacąc bardzo wysoką cenę. Zresztą nawet dziś nasza postawa i pomoc Ukraińcom jest zadziwiająca. – Obraz ostatniej wojny światowej odsłania nam postacie niezwykłe. Z jednej strony mamy św. Maksymiliana Kolbe, a z drugiej przecież patrona naszego miasta, bł. Michała Czartoryskiego, który oddał swoje życie pozostając z podopiecznymi chorymi do samego końca. Mamy więc dwa przykłady kapłanów, a tu pojawia się rodzina. Dziś, gdy mamy kryzys rodziny i tożsamości rodziny, to ten obraz męczeństwa wydaje się być ponadczasowy jako autorytet dla dzisiejszych rodzin, jak żyć – mówi ojciec Tytus. Dzisiejsze czasy są bardzo trudne dla rodzin, jest zadziwiająco dużo rozwodów, a zarazem młodzi ludzie nie czują już takiej potrzeby zakładania rodzin, ponieważ świat stał się bardziej egoistyczny. Pojawiło się mnóstwo możliwości rozwoju osobistego, czas jakby przyśpieszył, a hedonizm nie zachęca by pracować nad związkami i ralacjami z ludźmi, ale raczej skupiać się na sobie („bo nikt nas nie rozumie”). Trudno w takim środowisku wzbudzić sobie postawę pokory i szukać kompromisów z innymi ludźmi. – Odnoszę wrażenie, że albo świat odrodzi się w duchu przykazania miłości, albo nastąpi jego koniec. Ośmielę się powiedzieć wprost: albo zostaniemy narzędziami Chrystusa w świecie, albo nas w tym świecie w ogóle nie będzie – ostrzega Dominikanin.

 

– Chrystus mówi, że powinniśmy oddawać swoje życie za braci. I to powinno się dokonywać nieustannie w Kościele. Poświęcenie kawałka siebie, obdarowanie kawałkiem siebie kogoś, to jest istotne. To jest właśnie radość wiary i radość życia – mówi ojciec Tytus. Wystarczy czasem, że poświęcimy komuś chwilę na rozmowę i taka ofiara jest wielkim darem dla bliźniego. Chyba możemy zrobić chociaż tyle, w końcu rodzina Ulmów dała siebie całą za innych, co przypłaciła życiem, jak wielu innych naszych rodaków w przeszłości. Czasem wystarczy zwykły gest, aby poprawić życie człowieka obok. – Męczeństwo i świętość zaczyna się w naszym życiu od małych gestów i małej ofiary dla drugiego człowieka. Uważajmy, by nie zagubić się w oficjalnych przemówieniach, uroczystościach i tym co widoczne i głośne. Zatrzymajmy się na chwilę i rozważmy tą tajemnicę w ciszy serca – podsumowuje ojciec Tytus Piłat.

 Sebastian Niemkiewicz