Od tygodnia trwa protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą. Kolejki tirów oczekujących na przekroczenie granicy nie są już tak długie, jak były choćby na weekendzie. Sytuacja nieco się poprawiła, ale drogi do porozumienia wciąż nie widać.
Kolejki przed granicą spowodowane są protestem przewoźników, którzy nie przepuszczają aut ciężarowych na przejściach m.in. w Korczowej i Dorohusku (woj. lubelskie). Jedynym czynnym przejściem dla samochodów ciężarowych, gdzie ruch odbywa się normalnie jest Medyka.
– W powiecie jarosławskim kolejka wynosi 11 km i kończy się w Tuczempach. Na przekroczenie granicy oczekuje 460 pojazdów – informowała w poniedziałek, 13 listopada asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy KPP w Jarosławiu. – Do odprawy zgłoszonych jest 501 tirów. Rejestracja do odprawy odbywa się w MOP Hruszowice i na parkingu w Młynach – dodaje A. Długosz.
Auta ustawiane są na jednym pasie ruchu, przy prawej krawędzi jezdni. Jedna kolejka ustawia się do przejścia granicznego w Medyce, a druga do przejścia w Korczowej. Przejazd pojazdów odbywa się pod eskortą policji drogą krajową nr 94.
Sytuacja się poprawia
W poniedziałek, 13 listopada przewoźnicy na przejściu granicznym w Korczowej przepuszczali po trzydzieści ciężarówek w dwugodzinnych odstępach, choć jeszcze w piątek, 10 listopada było to jeden samochód ciężarowy na godzinę. Protestujący na bieżąco przepuszczają autokary, transporty z żywnością, pomocą humanitarną i paliwami.
Postulują m.in. o wprowadzenie zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
W poniedziałek, 13 listopada delegacja przewoźników miała się spotkać z przedstawicielami ukraińskiego rządu. Jeśli nie zostanie wypracowane jakieś porozumienie protest może potrwać nawet do 3 stycznia.
EK