Niesforny sąsiad zalewa mieszkanie

Mieszkanie Jana Salomona już kilkukrotnie zostało zalane. Mężczyzna chce zrobić remont, jednak boi się, że sytuacja znów się powtórzy. Wszystko przez niesfornego sąsiada.

 

– Wstałem o 4.30. Już się lało. Zalana została nie tylko łazienka, ale i przedpokój. Kiedyś takie zalania zdarzały się raz na jakiś czas. Teraz mają miejsce nawet dwa razy w tygodniu. Nie mam już sił. Już nawet wstydzę się dzwonić po straż – mówi Jan Salomon z Jankowic.

Pan Jan tłumaczy, że ostatnie takie większe „zatopienie” jego mieszkania miało miejsce początkiem listopada ubiegłego roku. Wówczas potrzebna była pomoc strażaków. W ciągu ostatnich miesięcy było w miarę spokojnie, aż do środy, 12 maja, kiedy sytuacja znów się powtórzyła.

– Z sąsiadem z góry od dawna mam wiele problemów. Wszystko przez to, że nie stroni od alkoholu. Jest czas, że potrafi go nie być przez dwa tygodnie, ale jak już wraca, to nawet boję się myśleć, co może zrobić. Nie śpię przez całą noc, tylko nasłuchuję, jak krząta się po mieszkaniu. Boję się, że któregoś dnia odkręci kurki z gazem i dojdzie do nieszczęścia – mówi J. Salomon.

Pan Jan jest bezradny wobec sytuacji, w której się znalazł. Chciałby zacząć wreszcie spokojnie żyć, dlatego sprawą sąsiada z góry próbuje zainteresować różne instytucje. Ostatnio odwiedził jedną z bliskich mu osób, z nadzieją, że coś pomoże. Niestety niewiele wskórał.

– Nie mam pojęcia, jak on tam śpi. Nikomu nie pozwala wejść do środka. Strażacy, którzy interweniowali przy zalaniu mówili, że dawno takich warunków nie widzieli. Podobno w jego mieszkaniu nie ma ani wanny, ani ubikacji. Jest tylko mały kran i rura odprowadzająca ścieki. Nic więc dziwnego, że co chwila zalewa moje mieszkanie. Firanki to chyba od czterdziestu lat wiszą te same. Do tego ten przykry zapach, który unosi się w całym bloku. Nie do opisania – twierdzi Czytelnik.

Pan Jan interweniował również w gminie. Andrzej Homa, wójt gminy Chłopice obiecał pomóc. My chcieliśmy porozmawiać z sąsiadem, ale nie zastaliśmy go w domu. Do sprawy wrócimy.

 

EK