Zatrzymajmy się choć na chwilę!

Nadchodzi Wielki Post. Okres wyjątkowy przed najważniejszym świętem w roku – Zmartwychwstaniem Chrystusa. Goniąc w wygodnej codzienności, trudno sobie przypomnieć, że w tym samym czasie Chrystus przebywał na pustyni bez ludzi i pożywienia. O sensie tego okresu w dzisiejszym wymiarze mówi Tytus Piłat OP z zakonu Dominikanów w Jarosławiu.

 

Rozumienie Wielkiego Postu

We współczesnej cywilizacji wielu ludzi widzi Wielki Post jako czas, który sobie płynie i w zasadzie nic się takiego nie dzieje. Przychodzą Święta i w Wielkanocny Poniedziałek przychodzi syndrom znużonego chrześcijanina, czyli „święta, święta i po świętach”. Innymi słowy, człowiek nic nie przeżył, nie zrobił, zjadł, przespał i minęło – mówi ojciec Tytus. Można by dodać nawet więcej – dziś wiele osób traktuje święta nie tylko Zmartwychwstania, ale też Bożego Narodzenia jak zwykły urlop i wyjeżdża sobie za granicę odpocząć. Czy towarzyszy temu jakakolwiek duchowość? Czy w ich życiu w ogóle istnieje jakaś duchowość? – Współczesna rzeczywistość jest rzeczywistością goniącą. My się ciągle gdzieś śpieszymy i pędzimy nie wiadomo za czym, często na oślep. Dlatego uważam, że dziś najważniejszą rzeczą jaką możemy najpierw zrobić to zatrzymać się. Nie pędź, zatrzymaj się się na chwilę, rozejrzyj się dookoła siebie – mówi ojciec. – Pamiętam jak moja babcia miała w Nałęczowie domek, często siedziała pod orzechem i nuciła piosenki. Miałem taką książeczkę z kantyczkami i do dziś pamiętam jedną z tytułem „Szumią łany zboża”. Jej refren brzmiał dokładnie: Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij pięknem świata, zatrzymaj się na chwilę, zauważ swego brata, zatrzymaj się na chwilę nad tym co w sercu kryjesz, zatrzymaj się na chwilę i pomyśl po co żyjesz – wspomina zakonnik. Zwykła ludowa mądrość zawarta w prostej piosence, a tak głęboki przekaz, który dziś jeszcze bardziej potrzebuje trafić do ludzi niż kiedyś. – Post to nie tylko oczekiwanie na Zmartwychwstanie, ale przede wszystkim moja własna duchowa przemiana i gotowość do przyjęcia Zmartwychwstałego Chrystusa, czyli w myśl „nawracajcie się i wierzcie w ewangelię” – tłumaczy Dominikanin.

 

Modlitwa, post i jałmużna

Modlitwa, post i jałmużna to jest właśnie moja duchowa przemiana, a wielkopostne nabożeństwa mają temu służyć. Jeżeli się nie zatrzymasz w modlitwie, będziesz dalej biegł na oślep – mówi ojciec Tytus. Post to przekuwanie modlitwy w czyn. Jałmużna i aktywna praca nad sobą to praktyka wychodząca z rozmowy i kontaktu z Bogiem i Pismem. Jednak trzeba uważać, żeby nie wpaść w pułapkę „wygodnego” odmawiania sobie rzeczy. – Łatwiej jest nam zrezygnować z jedzenia cukierków niż pojednać się z sąsiadem z klatki schodowej. Jałmużna w wymiarze podania komuś ręki na pewno dla Boga znaczy więcej. Nie przeżywajmy tego „na odwal się”, żeby tylko mieć święty spokój. Trudno tutaj oczywiście oceniać zbiorowo i przypadki trzeba by rozpatrzeć indywidualnie. Św. Jan Paweł II w swojej pierwszej encyklice Redemptor Hominis napisał, że człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa i człowiek sam siebie bez Chrystusa nie zrozumie. To drugi człowiek jest drogą do Chrystusa, dla chrześcijanina nie ma innej drogi jak właśnie przez drugiego człowieka – przypomina zakonnik. – Tymczasem u nas wygląda to tak, jakbyśmy sobie zrobili taką modo-prywato-duchowość. Tu kupimy baranka z Caritasu, tu wrzucimy parę złotych, a przede wszystkim to zjadamy święconkę w Wielkanoc. A nie zauważamy, że w kościele jesteśmy raz na rok. Lepiej więc będzie jeśli zamiast odmawiania sobie słodyczy, pójdziemy odwiedzić babcię, której nie widziałeś rok czasu – dodaje. Chyba gdzieś zagubiliśmy się w pustych tradycjach i straciliśmy z oczu to, co jest najważniejsze; męka i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Komercja, konsumpcjonizm i wygodnictwo wyparło naszą refleksję nad sobą i straciliśmy z oczu Boga, a w zamian patrzymy tylko na siebie.

 

Chrześcijanin w świecie współczesnym

Problem jaki zauważam najczęściej wśród wiernych to problem rozmywania swojej drogi. Powinniśmy głębiej spojrzeć na mękę Chrystusa. Trzeba nam zauważyć, że pomimo dramatycznych męczarni, Chrystus miłością do człowieka zwyciężył śmierć. To są tak naprawdę radosne święta i powinniśmy je przeżywać razem, w komunii. Tymczasem od pandemii zauważam, że oddalamy się zupełnie od siebie, nie potrafimy się zebrać w grupę, ani zorganizować. To pociąga za sobą horrendalne skutki duchowe – mówi ojciec. – Trzeba jasno przyznać, że Kościół wciąż poszukuje rozwiązań jak przeciwstawić się takiej izolacji. Pamiętam jak jeden z moich wychowanków kiedyś przyszedł do mnie i powiedział, że z kolegami zakłada zespół, to poczułem jakby wydarzył się taki mały cud, że młody chłopak zamienia komórkę na gitarę – wspomina. Media społecznościowe i internet stał się dziś głównie źródłem konsumpcji treści, nie ma miejsca na poszukiwanie i tworzenie siebie. Łatwiej coś chłonąć niż tworzyć własne idee. Stąd młodzież jest często pogubiona i tak jak kiedyś słuchała rówieśników podczas buntu, tak dziś czerpie idee z internetu, którym ktoś steruje. – Myślę, że dziś zbyt jesteśmy skupieni na sobie. Niezdrowy egoizm nie pozwala nam rozwinąć się duchowo. Ważne jest to, żebyśmy nie zatrzymali się na sobie i narzekaniu. Ewangelia jest zawsze dobrą nowiną. Kiedyś do św. Franciszka przyszedł pewien radny Asyżu i zapytał co ma robić, skoro świat dookoła jest taki zły. Święty odpowiedział mu, żeby sam był dobry, on [św. Franciszek] też będzie dobry i już będzie ich dwóch, a wtedy świat będzie lepszy – mówi ojciec Tytus. – Chrześcijaństwo to radość wiary i radość życia. Dlatego warto rozmawiać ze sobą i zastanowić się jak każdy z nas przeżyje ten Wielki Post. Chodzi o to, żeby zatrzymać się i pomyśleć jak w tej piosence, nad sensem swojego życia – tłumaczy zakonnik.

 

Spróbujmy się zatrzymać, choćby na krótko, choćby raz w tygodniu i pomyślmy nad naszym życiem i sobą. Można też wziąć udział w rekolekcjach. – Żaden inny czas w kościele, przez swą specyfikę, nie dotyka tak serca tak jak Wielki Post. Pokażmy światu, że można być dziś chrześcijaninem, który idzie z głęboką refleksją przez życie. I pamiętajmy o drugim człowieku, bo też jesteśmy odpowiedzialni za bliźnich – podsumowuje ojciec Tytus.

Rozm. Sebastian Niemkiewicz