Odliczanie już się rozpoczęło

Wakacje nieubłaganie zbliżają się ku końcowi. Jedni zdążyli już trochę odpocząć, inni na urlop dopiero się wybierają. Wymarzoną na relaks pogodę złapał mało kto. Jednym przeszkadzało ochłodzenie, z którym zmagaliśmy się w pierwszej połowie lipca, innym upały, które nadeszły w drugiej. Niemniej jednak zapewne wielu osobom w dogodny dla siebie sposób udało się złapać trochę wymarzonego oddechu. Zjeść „śniadanie Janusza i Grażyny” oferowane zapewne w niejednej polskiej knajpie, posilić się już nie ruskimi, a ukraińskimi pierogami, bądź jak kto wolał, bardziej wymyślnymi smakołykami, takimi jak żabie udka czy duszona ośmiornica, a później narzekać na paragony grozy, które w medialnym szumie wyciągane są niemal w każde wakacje nie tylko nad morzem, ale i w górach. A wszystko po to, aby później powrócić do swoich zawodowych obowiązków, które przecież w gruncie rzeczy przecież się lubi.

W polach jeszcze siwo. Nieco opóźnione w tym roku żniwa dobiegają końca, choć nastroje rolników najlepsze nie są. Trudno się im dziwić. Tymczasem świętowanie trwa. Ciężka praca rolnika miejscowość po miejscowości bywa doceniana. Święto dziękczynienia za dar ziemi, sadów i ogrodów gromadzi nawet tych, którzy o pracy na roli nie wiele mogą powiedzieć. W przerwach pomiędzy biesiadowaniem wydźwięk polityczny się pojawia. Napięcie pomiędzy poszczególnymi kandydatami zauważalne jest z daleka. Na uścisk dłoni nie każdy z każdym jest się w stanie zdobyć.

Powrót do szkół zbliża się nieubłaganie. Dzieci i ich rodzice mogą nacieszyć się ostatnimi dniami beztroski. W pierwszym tygodniu września czeka ich bowiem powrót do normalności. I jedni i drudzy żywią nadzieję, że plan lekcji okaże się znośny. Uczniowie liczą, że trzy informatyki, matematyki, czy geografie w kupie się nie pojawią, a rodzice, że będą w stanie pogodzić obowiązki zawodowe z odprowadzaniem swoich pociech do szkół i dowożeniem ich na wszelkie dodatkowe zajęcia, co jak wiadomo proste nie jest.

W sklepach z artykułami szkolnymi ruch coraz większy. Pachnące nowością zeszyty znikają z półek. Podobnie jak inne kuszące zakupem przybory. Wypełnione po brzegi tornistry w pierwszych tygodniach września dźwigane będą do szkoły. Będzie tak zapewne do czasu, aż ich właściciele zorientują się, że większości tych rzeczy tak naprawdę nie potrzebują. W tym miejscu zastanawiać by się można, czy chodzenie do szkoły ma jakieś plusy? Zapewne wiele. Dla każdego inne. Już sama perspektywa przeżycia nowych przygód z klasą, o której będą potem krążyły legendy, powoduje, że nie jedna osoba niezależnie od wieku chciałaby tam wrócić.

Ewelina Kłak