Fot. ilustracyjne/internet

Lokatorze, radź sobie sam!

Mieszkańcy jednego z bloków przy os. Witosa od listopada walczą z przykrym zapachem, który wydobywa się z jednego z mieszkań. Pomocy, szukali w różnych instytucjach. Niestety nikt nie jest w stanie im pomóc. Ostatnio dowiedzieli się, że pozostała im już tylko droga sądowa. – Kto pójdzie do sądu, skoro w bloku mieszkają same starsze, schorowane osoby? – pytają mieszkańcy.

 

Sprawę przykrego zapachu, który wydobywa się z jednego z mieszkań przy os. Witosa opisywaliśmy w grudniu ubiegłego roku w artykule „Śmierdzi. I nikt nie chce pomóc”.

Przypomnijmy, że mieszkańcy walczyli o poprawę jakości powietrza w zamieszkiwanym przez nich budynku. Fetor, który już od trzech miesięcy wydostaje się z jednego z mieszkań, jest dla nich nie do zniesienia. Powodują go rzeczy gromadzone w jednym z mieszkań. Mieszkańcy bloku pomocy szukali w różnych instytucjach, które ostatecznie zobowiązały się podjąć jakieś działania.

– 8 grudnia przedstawiciele Państwowej Powiatowej Inspekcji Sanitarnej w Jarosławiu wraz z przedstawicielami Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu, Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu oraz Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jarosławiu zgromadzili się przed drzwiami tego mieszkania celem przeprowadzenia kontroli. Pomimo wielokrotnego pukania i dzwonienia, drzwi do mieszkania nie zostały otwarte. W związku z tym nie udało się wejść i przeprowadzić kontroli – czytamy w jednej z odpowiedzi nadesłanej do mieszkańców.

Delegacja potwierdziła jednak, że nieprzyjemny dla nosa zapach wydobywa się z mieszkania, wskazanego przez pozostałych mieszkańców.

 

PPIS: spółdzielnia może wystąpić do sądu

Państwowa Powiatowa Inspekcja Sanitarna w swojej odpowiedzi poinformowała mieszkańców, że Spółdzielnia Mieszkaniowa będąca zarządcą bloku ma prawne możliwości wyegzekwowania przestrzegania regulaminu porządkowego spółdzielni przez lokatorów, którzy swoim zachowaniem naruszają taki regulamin.

– Spółdzielnia Mieszkaniowa ma prawo wystąpić przeciwko właścicielce mieszkania z pozwem do Sądu cywilnego o zaprzestanie zakłócania przez korzystanie z nieruchomości sąsiednich w związku z niekorzystnym oddziaływaniem mieszkania na mieszkania sąsiednie. Sąd nałoży na właściciela nieruchomości, z której pochodzą negatywne oddziaływania obowiązek całkowitego zaprzestania działań stanowiących źródło emisji, czyli negatywnego oddziaływania mieszkania na inne mieszkania – informowała PPIS, nadmieniając, że właścicielka mieszkania w osobnym piśmie została poinformowana, że aby zapobiec takiemu obrotowi spraw, musi doprowadzić swoje mieszkanie do właściwego stanu.

 

Spółdzielnia: lokatorzy mogą iść do sądu

Z kolei Spółdzielnia Mieszkaniowa wyjaśniła, że właścicielka mieszkania w ramach podjętych działań otrzymała od spółdzielni dwa kolejne wezwania. W pierwszym została wezwana do usunięcia przyczyn powstałego problemu, a w drugim do udostępnienia lokalu w celu jego kontroli. – Do chwili obecnej (tj. 25 stycznia) nie mamy kontaktu z lokatorką, pomimo podjętych dalszych prób wejścia do jej lokalu. Administrator osiedla każdego dnia dwukrotnie puka do jej drzwi, jednak pozostają one zamknięte – wyjaśnia Spółdzielnia Mieszkaniowa w Jarosławiu, nadmieniając, że instrumenty, które spółdzielnia posiada, są niewystarczające do rozwiązania tego problemu. W swoich wyjaśnieniach spółdzielnia przedstawia również prawne ścieżki działania, które mogą pomóc wyeliminować problem. Informuje mieszkańców o możliwości wytoczenia powództwa sądowego przeciwko uciążliwemu lokatorowi.

– Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego, jeżeli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali w budynku, inny lokator lub właściciel innego lokalu w tym budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do użytkowania lokalu i nakazanie jego opróżnienia – wyjaśnia spółdzielnia.

 

Problem pozostaje nierozwiązany

Jakie kroki podejmą dalej mieszkańcy bloku na razie nie wiadomo. Są oni jednak zdeterminowani, by doprowadzić sprawę do końca, ponieważ obawiają się, że w budynku może dojść do jakiegoś nieszczęścia. – Nie wiadomo, w jakim stanie są instalacje. Czy ktoś je kiedyś sprawdzał, skoro kobieta nie wpuszcza nikogo do środka? Co będzie, jeśli dojdzie do zaprószenia ognia, przecież nikt nie wie, co tak naprawdę w tym mieszkaniu się znajduje – mówią mieszkańcy.

 

EK