Przed nami Środa Popielcowa rozpoczynająca okres Wielkiego Postu. Rok temu, właśnie w Środę Popielcową, w Przeworsku zwołano słynną konferencję, na której usłyszeliśmy, że przewodnicząca Rady Powiatu miała zlecić pobicie starosty i wicestrosty. Czego możemy dowiedzieć się tym razem? Przecież wkrótce wybory samorządowe, a jak już nie raz mieliśmy okazję obserwować, dla niektórych nie ma żadnych świętości i kroczą po trupach do celu. Gotowość w blokach startowych wyczuwało się od dawna, ale im bliżej poszczególnych terminów dla komitetów i kandydatów, tym jest ostrzej i śmielej. Co dzień dowiadujemy się, kto chce do Rady Miasta, Rady Gminy czy na fotel burmistrza lub wójta. Niektórych osób nawet wcale byśmy o takie ambicje wcześniej nie podejrzewali. Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiają się nowe zdjęcia profilowe, wymuskane i obrobione przez grafików, co pozwala sądzić, że wkrótce zobaczymy je na plakatach dosłownie wszędzie. Wygląd to jedno, drugie to to, co w głowie. Czy wszyscy kandydaci na pewno mają świadomość, do czego aspirują? Z czym to się je? O czym trzeba mieć pojęcie, by zabrać głos i nie ośmieszyć się przed swoimi wyborcami podczas sesji? Że bycie radnym to nie tylko dieta i fajne zdjęcia z uroczystości pod pomnikami? Wreszcie to, że dotychczasowe mniejsze i większe sukcesy, którymi można się chwalić, zostają za drzwiami, bo od teraz będą liczyć się mieszkańcy i miejscowość, a nie lans własnej osoby.
Druga sprawa „na czasie” to Walentynki. Komercyjne święto, któremu wielu mówi „nie”, bo nie. Bo za amerykańskie, bo za słodkie, bo za sztuczne. Ale jakoś wielu z nas świętuje. Nie „tylko tego dnia”, jak mawiają złośliwi, ale „również tego dnia”, jak inne w roku. Teraz wypada ono w Środę Popielcową, więc dla katolików szanujących swoją wiarę może to sprawić pewne trudności, np. nie powinni wybierać się z tej okazji na romantyczną kolację z daniem mięsnym w roli głównej. Co roku jednak tego dnia, gdy w kościele katolickim obowiązuje post jakościowy i ilościowy, w pizzeriach chętnie schodzi pizza z szynką i hot-dogi z parówkami na stacjach benzynowych. Ludzie coraz częściej nie widzą sensu w umartwianiu się, zrezygnowaniu z czegoś, nawet na choćby jeden dzień, nie mówiąc już o całych 40 dniach do Wielkanocy. Wolą żyć wygodnie, a nawet jeśli deklarują, że wierzą w Boga, to zdają się nie ogarniać w jaki sposób to, że np. nie zjedzą mięsa w piątek, wpłynie na ich wiarę. Pojawiają się nawet dyskusje podważające sens postu, że ryba to też mięso, a można ją tego dnia jeść, więc jak to jest? Albo że dzisiejsze mięso z marketów nie ma z nim zbyt wiele wspólnego, więc w sumie to można się bezkarnie częstować. Tylko tak naprawdę nie o te niuanse tutaj tak naprawdę chodzi, o czym zdajemy się często zapominać.
Dominika Prokuska