Ktoś postrzelił kota z wiatrówki. Policja szuka sprawcy

Przy ul. Narutowicza w Radymnie ktoś postrzelił kota z wiatrówki. – Do zwierzęcia strzelano z bardzo bliskiej odległości – zwraca uwagę pan Bartosz, właściciel kota, który nie rozumie, jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby dopuszczać się takich rzeczy. Twierdzi, że to nie jedyny taki przypadek w ostatnim czasie w tej okolicy.

 

– Kot jest w bardzo ciężkim stanie. Leczymy go. Robimy, co możemy, aby powrócił do zdrowia, ale na tę chwilę jeszcze nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Z jego ciała wydobyto śrut, który spowodował spore spustoszenie w jego organizmie – opowiada pan Bartosz, mieszkaniec Radymna. – Weterynarz stwierdził, że strzał musiał paść z bardzo bliskiej odległości. Ktoś, stojąc naprzeciw niego, strzelił do niego z wiatrówki. To przerażające. Jak można wyrządzić bezbronnemu zwierzęciu taką krzywdę – zastanawia się mężczyzna.

Kot, o którym mowa na co dzień przebywa poza Radymnem. Nie mógł więc jakoś szczególnie narazić się osobie, która do niego strzelała z wiatrówki. – Z reguły jest to kot niewychodzący. To, że znalazł się w tym miejscu, to czysty przypadek – opowiada Czytelnik.

Pan Bartosz wraz z narzeczoną wyjeżdżali na weekend, dlatego przekazali swojego kota pod opiekę rodziców. Niestety zwierzę ciekawe nowego miejsca wykorzystując nieuwagę domowników, w jakiś sposób się wymknęło. Nikt jednak nie przypuszczał, że w miejscu, w którym się znajduje, czyha na niego takie niebezpieczeństwo. – Kot został znaleziony z raną postrzałową – mówi z żalem jego właściciel.

 

Sprawcy grożą surowe konsekwencje

Do zdarzenia doszło 3 maja w godzinach popołudniowych. O sprawie zostali powiadomieni policjanci z komisariatu w Radymnie. – Funkcjonariusze prowadzą dochodzenie z art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt – mówi asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy KPP w Jarosławiu.

Właściciel postrzelonego kota nadmienia, że to nie jedyna taka sytuacja, jaka wydarzyła się tej okolicy. Ponoć w sąsiedztwie miało miejsce podobne zdarzenie. Tamten kot miał jednak nieco więcej szczęścia.

 

EK, fot. Czytelnik