– Kto pozwolił, by takie ciężkie czołgi wjechały na świeżo wyremontowany Rynek – oburzała się mieszkanka Jarosławia. – Ważyły ponad 40 ton. Na szczęście kostka wytrzymała, ale mogła być tragedia. Przecież pod Rynkiem są podziemia – dodawała. Podobnych głosów było więcej. O pokazie sprzętu wojskowego zorganizowanym 22 czerwca przy okazji jubileuszu 14 dywizjonu artylerii samobieżnej wspominał nawet radny Piotr Kozak na sesji miejskiej pytając, czy był to dobry pomysł.
Interweniujący Czytelnicy byli oburzeni pojawieniem się armatohaubic na ulicach i ustawieniem ich w sąsiedztwie Ratusza. Uważali, że tak ciężkie pojazdy powinny być przewożone na naczepach. Inaczej niszczą drogi. Mówili też, że główny plac miasta nie jest miejscem na ciężki sprzęt.
W Urzędzie Miasta Jarosławia dowiadujemy się, że wojskowe święto organizował jarosławski garnizon. Miasto było współorganizatorem. Otrzymaliśmy też zapewnienie, że wszystkie uzgodnienia potrzebne do organizacji takich wydarzeń były. Po dokładne informacje skierowano nas do wojska. Tam zapewniono, że wszystkie pozwolenia na przejazd oraz wjazd na Rynek były. Załatwiono wszystkie formalności dotyczące przejazdu i ustawienia pojazdów na placu. Bez nich nikt nie wydałby zgody na wyjazd armatohaubic z jednostki.
Warto zauważyć, że według przepisów ciągnik siodłowy z naczepą, może ważyć do 40 ton. Takie pojazdy pojawiały się już na wyremontowanej nawierzchni Rynku przewożąc m.in. kostkę brukową. Pojazdy gąsienicowe mają znacznie mniejszy nacisk na podłoże niż koła ciężarówki, ponieważ masa pojazdu rozkłada się na znacznie większej powierzchni. Dlatego czołgi czy armatohaubice nie zapadają się na drogach, które już stwarzają problem dla pojazdów kołowych. Przed rozjeżdżaniem asfaltu metalowymi gąsienicami chroniły gumowe nakładki, więc jedyny problem jaki mógł się pojawić to uszkodzenia przy skrętach ze względu na inny niż w samochodzie sposób ich wykonywania. Uwag dotyczących takich uszkodzeń nie było.
erka/Fot. CKiP Jarosław