Dokładniej z polityki ich odbierania. Taki wniosek można wyciągnąć przysłuchując się obradom nadzwyczajnej sesji zwołanej przez Burmistrza Jarosławia 11 października. Waldemara Palucha zastępował wiceburmistrz Wiesław Pirożek. Kilku radnych upominało się o konkretne przeliczenia. Wiceburmistrz tłumaczył, że na razie nie można. Radca prawny podsumowywał, że system odbioru odpadów w Polsce padł, ratuje się go pieniędzmi z gmin i był to jedyny konkret.
Dyskutowano o systemie odbioru odpadów wykorzystując przy okazji możliwości, by dopiec uczestnikom sesji z innej opcji. Wiceburmistrz zwracał uwagę radnemu, ale też dostawał docinki od niego. Radni też pokazali, że trudno szukać zgody między nimi. Jeśli można było się doczepić, to zawsze znalazł się ktoś i to wykorzystał. Wymiana zdań była może nawet merytoryczna, ale nie doprowadziła do niczego. Uchwała w sprawie wyboru metody ustalenia opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, ustalenia stawki takiej opłaty, ustalenia stawki opłaty za pojemnik o określonej pojemności oraz zwolnienia w części z opłaty ostatecznie została przyjęta głosami 10 za, jednym przeciwnym i jednym wstrzymującym się. Dla mieszkańców nie wnosi ona niczego nowego. Wprowadzano ją, by włączyć nieruchomości niezamieszkałe do systemu odbioru odpadów, czyli dodać przedsiębiorców, ale jak zaznaczał W. Pirożek do marca pozostają oni poza tym systemem.
Wiceprzewodniczący rady Wiesław Strzępek dziwił się zwołaniu sesji w trybie nadzwyczajnym tydzień po spotkaniu Rady Miasta. Tym bardziej, że temat podwyżek cen odpadów był znany od połowy sierpnia. Mówił o nieprzygotowanych projektach uchwał i o tym, że radni stanęli pod ścianą, ponieważ nie mogli przygotować się do proponowanych zmian. Radny Marcin Nazarewicz zwracał uwagę, że wszystkie projekty przedstawione na nadzwyczajne posiedzenie opracowano przed sesją zwyczajną, która odbyła się 4 października. Wiceburmistrz W. Pirożek odbijał piłeczkę argumentując, że to radni chcieli dołączyć nieruchomości niezamieszkałe, więc sesja jest pokłosiem ich wniosków. – Wszyscy właściciele nieruchomości w tym też niezamieszkałych muszą złożyć deklarację, ale nie wszyscy muszą korzystać z odbioru w systemie miejskim. Wtedy należy pokazać podpisaną umowę z innym odbiorcą. Nie można mówić, że za szybko i zły tryb. Chcemy by nowe przepisy weszły od 1 marca – mówił. – Ustawa weszła 23 września. Sesja była 4 października. Czasu wystarczyło – ripostował W. Strzępek. – Mam nadzieję, że zmiany nie są spowodowane tym, że radni mają chęć ale została przygotowana analiza i konkretne rezultaty, tak byśmy po omacku nie przyjmowali – dodawał M. Nazarewicz.
Analiz i wyliczeń nie było, a z dyskusji wynikało, że system odbioru odpadów opiera się głownie na prognozach i przewidywaniach, a jedynym pewnikiem jest wzrost opłat za ich odbiór i coś należy z tym zrobić. Konkretem jest też wzrost ilości śmieci zbieranych w Jarosławiu. Jak zauważał M. Nazarewicz już z materiału promocyjnego Magistratu wynika, że nie wszyscy mieszkańcy składają deklaracje śmieciowe, bo jest ich około 28 tysięcy, a zameldowanych w mieście jest 36 tys. mieszkańców. Wiceburmistrz stwierdzając, że urząd pracuje nad uszczelnieniem systemu zgodził się z uwagą radnego.
Drożejący wywóz odpadów budzi emocje i będzie poruszany jeszcze wielokrotnie. Trudno nie zgodzić się ze zdaniem radcy prawnego jarosławskiego Ratusza, że system upadł na poziomie krajowym. W gminach polityka odpadowa jest realizowana od lat na zasadzie faktów dokonanych. Polega to na tym, że wchodzą przepisy i samorząd się do nich dostosowuje, nie robiąc poza tym. Na rynku firm zajmujących się śmieciami mamy monopol. Za każdą tonę musimy zapłacić odstępne marszałkowi województwa, pokryć koszty wywozu i dać jeszcze zysk firmie odbierającej, zapłacić za składowanie i musi się uzbierać na kary płacone do Unii za nieefektywne gospodarowanie śmieciami. Na to wszystko muszą się złożyć składający deklaracje. Dlatego śmieci biją po kieszeni. Na dodatek wszystkich jednakowo, choć ilość oddawanych odpadów jest różna. Na poziomie Jarosławia, który jest w dobrej w porównaniu z innymi gminami w lepszej sytuacji, bo spółka odbierająca śmieci należy do miasta mówi się, że trzeba znaleźć około 3 mln zł, bo braknie. Większość gmin musi brać, co jest, bo innej możliwości nie ma. Samorządowcy przespali sprawę. Płacą mieszkańcy.
erka