Zbierzesz, co posiejesz

Rozpoczął się maj, a co za tym idzie zwiększony ruch na bazarkach, gdzie można zakupić m.in. sadzonki pomidorów, ogórków, papryki i selera. W tym roku chętnych na własne warzywa jest jakby więcej, co łączyć można ze znacznymi podwyżkami w sklepach. Ceny z tarczą antyinflacyjną są i tak wysokie, a co dopiero będzie, gdy tarcza przestanie obowiązywać, a niektórzy starają się to wypierać ze świadomości. Popularnością zaczęły też cieszyć się tunele foliowe i szklarnie. Już nie słychać śmiechu z tych, co trzymają własne zapasy w piwnicy i robią przetwory w słoikach na zimę. Jak widać staje się to modne i nie jest już domeną naszych mam czy babć. Być może nie każdy z „nowych” ogrodników zdaje sobie sprawę, ile przy własnych warzywach trzeba się jeszcze napracować, ale może nagrodą będzie satysfakcja, kiedy uda im się samodzielnie wyhodować aromatycznego pomidora z własnego ogródka czy balkonu. No i pieniędzy trochę więcej w kieszeni zostanie.

Odnośnie pieniędzy, co chwilę słychać o podwyżkach stóp procentowych i pomocy dla kredytobiorców. Nie słychać jakoś o wsparciu dla tych, którzy posiadają znacznie ilości oszczędności w gotówce, która coraz bardziej traci na wartości. Nie słychać też o „nagradzaniu” tych, którzy przed wzięciem kredytu zastanawiają się kilka razy nad wyborem oprocentowania, czy ewentualnym ryzykiem związanym z np. chorobą czy utratą pracy. Podobnie było wcześniej z tzw. frankowiczami. Zdarzało się bowiem, że ktoś nie miał zdolności kredytowej w złotówkach, ale we frankach już tak. Takie osoby często śmiały się z innych kredytobiorców, że są frajerami i dają się „golić” bankom. Wszystko jednak do czasu. Jaki był finał, wszyscy wiemy. Ale wychodzi na to, że bardziej opłaca się być nieco lekkomyślnym, bo potem ktoś nam zawsze pomoże. Najczęściej ręką tego, który stara się jakoś wiązać koniec z końcem własną pracą i odpowiedzialnością za swoje decyzje, tak by nie musieć liczyć na nikogo. Tyle że później wychodzi na… tak, to słowo już przed chwilą padło.

Co komu zostało w głowie po latach nauki, a kto miał szczęście do pytań, okaże się już wkrótce. Trwają właśnie egzaminy maturalne, a niedługo z pierwszą poważną próbą zmierzą się też ósmoklasiści. Która z metod stosowanych przez rodziców i nauczycieli – kija czy marchewki – okaże się bardziej skuteczna? W pewnym stopniu pokażą to wyniki. Ale nikt za nas egzaminu nie zda – zarówno w szkole, jak i potem w życiu.

 

Dominika Prokuska