Żałoba narodowa

Gdy zdarzy się tragedia, w której zginie kilkadziesiąt osób, obwieszczamy żałobę narodową, przystrajając flagi kirem. Gdy codziennie umiera kilkaset, traktujemy to, jako normalne zjawisko wynikające z tego, że jest koronawirus. Smętny początek dlatego, że w dobie powszechnej wesołości i ubawu po pachy należy wrzucić coś o tragicznej wymowie. Inaczej bilans złego i dobrego się zachwieje, a powinien wychodzić na zero.

 

Niewiele nas obchodzi pandemia. Widać to na każdym kroku. Chyba że akurat w nas trafi. Wtedy staje się ważna. Mówią, że walczymy z nią. Lepiej nie oceniać efektów, bo będzie jeszcze bardziej ponuro. W zalewie informacji trudno cokolwiek ocenić. Na pewno zmagamy się. Możliwe, że z covidem, choć niektórzy uważają, że to atak przeraźliwie bogatych chcących rządzić całym światem. Jakby nie patrzeć, toczy się wojna. Kto w niej zwycięża najlepiej ocenić po ilości martwych. W ubiegłym roku straciliśmy nadmiarowo ponad 100 tysięcy rodaków. Rok wcześniej było podobnie. Skąd wiadomo, że aż tyle. Bo wcześniej umierało około 400 tysięcy Polaków rocznie. I tak było przez lata. W ubiegłym roku odeszło 506 tysięcy. Liczby, nawet największe, nic nie mówią. Pół miliona podobnie przemawia jak 100 tysięcy. Żal i smutek przynosi dopiero pojedynczy przypadek. Jeśli odejdzie ktoś z bliskich. Wtedy trudno się podnieść. Przychodzą różne myśli, a jeśli zabrał go covid, to może pojawić się zastanawianie się nad swoim postępowaniem i analiza tego, co zrobili odpowiedzialni za decyzje w tej wojnie.

Szacują, że w bitwie pod Grunwaldem zginęło ponad 8 tysięcy krzyżaków i 6 tysięcy po stronie polskiej. Rok temu zmarło ponad plan 100 tysięcy naszych rodaków, czyli tyle ile w siedmiu takich bitwach. Drobnostka, biorąc pod uwagę, że wchodzimy w nową rzeczywistość i będą ulgi.

Pandemia trwa dwa lata. Wirus zmienia się, przechodząc kolejne litery alfabetu greckiego. Możliwe, że jak dojdzie do omegi, to sam padnie. Chyba tylko takie rozwiązanie może nas uwolnić od zakażeń, bo w zapobieganiu im i leczeniu chorych nic się nie zmieniło przez ten czas. Niby jesteśmy kreatywnym narodem. W tym przypadku nasz spryt nie dał rady. Jak było rok temu, tak jest dzisiaj. Tylko nas coraz mniej.

W takiej sytuacji trudno się dziwić temu, że pojawiają się ludzie, którzy węszą zmowę prowadzącą do zmniejszenia populacji, a na szczepionki patrzą jak na próbę wprowadzenia do organizmu narzędzia pozwalającego nim sterować. Jak wytłumaczyć komuś, kto zastanawia się nad problemem, że firmy czerpiące miliardy dolarów z produkcji szczepionek są w sumie odpowiedzialne za walkę z wirusem wymuszającym ich produkcję. Przecież to podcinanie gałęzi, na której się siedzi.

Może rozwinięta część świata posługuje się wyższą logiką, która nijak się ma ze sposobem myślenia zwykłego zjadacza. Bo jak zrozumieć działania władz, by ogrzewać mieszkania gazem i idące za tym potężne podwyżki niebieskiego paliwa. Na dodatek dystrybutor gazu zapowiedział ostatnio, że do 2024 r. nie przyjmuje wniosków o nowe przyłącza. Poeta zza wschodniej granicy zauważył, że Rosji nie da się pojąć rozumem. Widać, że u nas też rozum wymięka.

Roman Kijanka