Od 15 grudnia wprowadzane są kolejne limity, obostrzenia i zakazy związane z redukcją zakażeń koronawirusem, chociaż nie ta dawno zapowiadano, że nie są przewidywane. Pandemiczną statystykę mało kto bierze pod uwagę. Rząd nie kryje, że głównym celem działań jest niedopuszczenie do zapełnienia szpitali. O zdrowiu raczej nie wspomina. O braku pomocy dla cierpiących na inne choroby też. Tysiące ludzi umierających tygodniowo z potwierdzonym zakażeniem Covid-19, to już tylko informacja statystyczna.
Czwarta fala zakażeń stabilizuje się na wysokim poziomie. Mówią, że spodziewana jest piąta. Podkarpacie, mimo słabej wyszczepialności nie przebija średniej krajowej. – Porównując aktualną sytuację epidemiologiczną w powiecie przeworskim ze stanem miesiąc wcześniej, liczba zakażeń SARS-CoV-2 wzrosła. Aktualnie sytuacja epidemiologiczna stabilizuje się – ocenia Ryszard Trelka, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Przeworsku. Podobnie jest w powiecie jarosławskim. W przeworskim ponad 770 osób przebywa na kwarantannie. W jarosławskim jest ich prawie 1 600, ale różnica wynika z większej liczby mieszkańców.
Pogodzić przeciwności
Coraz częściej pojawia się zdanie, że wprowadzanie kolejnych obostrzeń to działanie na oślep. Próba balansowania między rzeczywistymi działaniami zmniejszającymi możliwość roznoszenia się wirusa, a oczekiwaniami różnych grup. Lawirowanie między wykluczającymi się interesami i próba ich pogodzenia, prowadzi do tego że wprowadzane zakazy często stają się fikcją. Bo jak domagać się zachowania 30 procentowego obłożenia w kościołach, gdy w limit nie wliczają się osoby zaszczepione, którym zweryfikowano certyfikat, ale nie określono kto nad tym sprawdzaniem ma czuwać. W szkołach od 20 grudnia do 9 stycznia przyszłego roku nauka będzie prowadzona w sposób zdalny, a żłobki i przedszkola działają normalnie. Tak, jakby wirus wybierał wiekowo, w kogo uderzy. Limity radykalnie zmniejszają ilość osób uczestniczący w wydarzeniach rekreacyjnych, sportowych i kulturalnych. Przymykają lokale gastronomiczne i hotele. Jednak wszędzie wprowadzono zapis, że nie dotyczą osób, którym certyfikat zweryfikowano, przerzucając obowiązek weryfikacji na właściciela lub organizatora. Rząd tłumaczy, że nie ma prawa żądać covidowych paszportów od chcących odwiedzić restaurację i jednocześnie zaleca, by zrobił to jej właściciel. Zaopatrzeni w certyfikat też chorują. Przechodzą zakażenie spokojniej, ale mogą zarażać i mimo to nie bierze się ich w limity.
Z dystansem do maseczek
Ciągle obowiązuje zachowanie 1,5 metrowej odległości między pieszymi, chyba że są rodziną, wspólnie mieszkają lub wymagają opieki. Zasłanianie ust i nosa w przestrzeniach zamkniętych jest obowiązkowe w całym kraju. Maseczkę musimy mieć m.in. w autobusie, w sklepie, na targowisku, w pracy, u lekarza, w kościele i szkole, w urzędzie i innych budynkach użyteczności publicznej. Widzimy jak wygląda przestrzeganie tych ograniczeń na co dzień. Wielu, nawet widok patrolu policji lub straży miejskiej, maseczki nie ubiera i za nic ma zachowanie dystansu. W ostatni poniedziałek w Galerii Stara Ujeżdżalnia większość osób założyła maseczki. Za wyjątkiem młodzieży. Wśród nich było po połowie.
Przegrywamy z Covidem
Świadczy o tym ilość zajętych łóżek szpitalnych i zgonów osób zakażonych. Coraz więcej ludzi podchodzi do pandemicznych obostrzeń z rezerwą. Szczepienia idą jak po grudzie. Rząd ostrzega, namawia i wprowadza, ale robi to tak, jakby sam nie do końca wierzył w przyjętą metodę. Jedna z najważniejszych osób w państwie mówi, że sprzeciwianie się jest cechą narodową Polaków i nie ma zamiaru ingerować w narodowy charakter. Z koronawirusem nie radzimy sobie również w skali światowej.
Co nas czeka?
Nikt nie wie kiedy skończy się zmaganie z Covidem i czy w ogóle koronawirus zostanie pokonany. Nie wiadomo jak długo będą obowiązywać pandemiczne obostrzenia. Przebieg pandemii zależy od działań rządu, ale w większym zakresie od podejścia każdego z nas. Przestrzegając podstawowych zasad higieny i zachowując dystans dajemy sobie większą szansę na uniknięcie zakażenia.
erka