Z cyklu: „Cudze chwalicie Jarosławia nie znacie”: Wspomnienia o Uczestniku Bitwy Warszawskiej 1920 roku

Bitwa Warszawska – nazywana Cudem nad Wisłą została stoczona w dniach 13–25 sierpnia 1920 w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i przekreśliła plany rozprzestrzenienia komunizmu na Europę Zachodnią. Zdaniem Edgara D’Abernon była to 18. z przełomowych bitew w historii świata.

 

Zdecydowałem się po raz pierwszy wspomnieć na łamach prasy niektóre epizody z życia mojego taty Tadeusza Czechowicza, uczestnika Bitwy Warszawskiej, zwanej Cudem nad Wisłą. Nigdy wcześniej nie poruszałem tego tematu, aż do chwili obecnej, kiedy zostałem zmobilizowany przez prezes Jarosławskiego Stowarzyszenia „Ocalić Przeszłość dla Przyszłości” w związku z przypadającą 100. rocznicą wspomnianej bitwy, tak istotnej w dziejach naszej Ojczyzny.

Mój Tata Tadeusz Czechowicz, syn Kazimierza i Katarzyny z Wiśniowskich urodził się 19 października 1903 roku w Brzeżanach na Podolu (obecnie Ukraina). Jego rodzice zmarli bardzo wcześnie, dlatego wychowywany był przez siostry Mamy. Gdy 5 sierpnia 1920 roku Rząd Obrony Narodowej wydał odezwę do Narodu Polskiego wzywając cały Naród do walki w obronie wolności niepodległej Ojczyzny, zgłosiło się ponad 100 tysięcy ochotników, jednym z nich był 17 – letni Tadeusz. Młodzi chłopcy, często ukradkiem, wbrew woli rodziców zgłaszali się w najbliższych punktach mobilizacyjnych. Ochotnicy szli do wojska, nie dla własnych aspiracji, czy interesu, lecz z poczucia obowiązku i miłości dla Ojczyzny.

Po prawej stronie Tadeusz Czechowicz w mundurze leśnika, w środku żona Stanisława Czechowicz z synem Bogusławem 1932 r.

Warunkiem przyjęcia ochotników był wiek, minimum ukończone 17 lat. Niektórzy podrabiali zgody rodziców lub prosili starszych żołnierzy, by zaświadczyli o ich wieku. Z moich obliczeń wynika, że mój Tata nie miał jeszcze ukończonych 17 lat. Jako małoletni, zwykły szeregowiec został skierowany do służby pomocniczej. Z przekazu Mamy wynika, że brał udział w walkach w rejonie Modlina w obsłudze stanowisk artyleryjskich.

Modlin znajdował się na rubieży obrony polskiej od strony północnej i miał nie dopuścić do oskrzydlenia od tej strony Warszawy.

Dowódcą Frontu Północnego został gen. Józef Haller. Tata brał również udział w walkach w okolicy Radzymina, gdzie miedzy innymi został przydzielony do ochrony taborów. Podczas jednego z ataków oddziału jazdy konnej Kozaków został ranny od cięcia szablą w lewą rękę. Dobrze zapamiętałem dużą bliznę na ręce Taty na odcinku od ramienia poza łokieć. W wyniku tego obrażenia i innych przetransportowano Tatę do polowego szpitala w Radzyminie.

Po wyleczeniu został zwolniony z dalszych działań jako niezdolny. W bitwie pod Radzyminem poległo ponad 300 żołnierzy, a około 2700 zostało rannych lub zaginionych, w tym wielu ochotników. Tata w swoje rodzinne strony nie mógł początkowo powrócić, ponieważ trwały jeszcze działania wojenne. W drodze powrotnej dotarł do Bochni, gdzie mieszkała ciotka Taty. Na słowa: „Ciociu to ja Tadeusz, wróciłem z wojny” nie od razu został wpuszczony, mąż ciotki był Ukraińcem i niezbyt przychylnie patrzył na ochotnika, Polaka.

W domu rodzice tematu związanego z udziałem Taty w Bitwie Warszawskiej praktycznie nie poruszali, podobnie jak i o Katyniu, gdzie zostało rozstrzelanych dwóch kuzynów Taty. Takie były czasy, panowała wówczas psychoza strachu i obawa aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa. Uczestnicy Bitwy Warszawskiej byli traktowani jako wrogowie Związku Radzieckiego. Z tej przyczyny Tata musiał ukrywać dokumenty, potwierdzające udział w wojnie polsko- bolszewickiej. Przeglądając ankietę personalną Taty o przyjęciu do pracy, okres wojny ze względu na własne bezpieczeństwo, jak i rodziny   całkowicie omija.

W książęce wojskowej w rubryce przebiegu służby zostało zapisane tylko: „udział w wojnie 1920”. .Po powrocie w rodzinne kresowe strony, Tata w 1925 roku ukończył Szkolę dla Leśniczych, podejmując pracę w Nadleśnictwie Kostkowo. W 1931 roku w Jarosławiu zawarł związek małżeński ze Stanisławą z Pilawów, urodzoną w Samborze (obecnie Ukraina). Wcześniej Mama ukończyła w Jarosławiu Prywatne Seminarium Nauczycielskie Żeńskie im. Emilii Plater. W tym czasie mieszkali w Jarosławiu rodzice Mamy. Po pewnym czasie wyjechali razem w rodzinne strony Taty .Ich pobyt na Kresach oprócz Brzeżan, związany był z takimi miejscowościami jak: Stryj, Rohatyn, Rawa Ruska oraz Sokal.

Trudności z otrzymaniem pracy i pogarszające się stosunki narodowościowe, łącznie z bezpośrednia sytuacją utraty życia ze strony UPA, zmuszają rodziców do wyjazdu w 1944 roku do Jarosławia, w którym urodził się piszący te słowa. Tata zmarł w 1967 roku w wieku 64 lat, spoczywa na cmentarzu przy ulicy Krakowskiej. Przedstawiłem zaledwie kilka epizodów z wojny 1920, które uzyskałem od nieżyjących już, mojej Mamy i starszego Brata oraz na podstawie posiadanych dokumentów.

Czytaj w papierowym wydaniu Gazety

 

Jerzy Czechowicz